Forum Gospodarcze w Krzyżowej: po kryzysie kryzys?
15 listopada 2009
„Po kryzysach finansowym i ekonomicznym grozi nam teraz energetyczny” - ostrzegał Marcus Reichel, prezes polskiego oddziału drezdeńskiej spółki consultingowej Dreberis GmbH podczas debaty poświęconej bezpieczeństwu energetycznemu. Przed kryzysem gospodarczym ceny energii poszybowały na nienotowane przedtem wyżyny; kiedy jednak przyszło załamanie gospodarcze, spadły tak radykalnie, że zmusiły do ograniczenia inwestycji. Kiedy więc gospodarka wyjdzie z dołka i znów przyspieszy, może się okazać, że na przykład producentom zabraknie prądu.
Czarne wizje
Wizja, którą nakreślili uczestnicy dyskusji w Krzyżowej, nie jest dla Polski wesoła. Prognozy mówią bowiem, że zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce wzrośnie w ciągu dwudziestu lat o połowę. Tymczasem ani nie buduje się ani nowych elektrowni, ani nowych linii przesyłowych – a to, co już istnieje, jest coraz bardziej przestarzałe. Szefom niektórych, szczególnie energochłonnych przedsiębiorstw, siwieją już z tego powodu włosy na głowie. Herbert Wirth, prezes zarządu legnicko-głogowskiego kombinatu miedziowego mówił na przykład w dyskusji, że jego firma ma się zajmować produkcją miedzi, a nie budowaniem linii przesyłowych. Najczarniejszą wizję przyszłości przedstawił Andrzej Szczęśniak, ekspert do spraw rynku paliwowego. Jego zdaniem „źródłem źródeł” kłopotów polskiej energetyki jest to, że Polska nie umiała zadbać o swoje interesy.
Wizje europejskie
Sęk w tym, że Europa postanowiła iść drogą, którą wytycza pakiet energetyczno-klimatyczny, czyli redukować emisje dwutlenku węgla i preferować energię odnawialną. Celem tej koncepcji, forsowanej m.in. przez Niemcy, jest zaś przekonanie do niej całego świata. Szczęśniak uważa, że ubocznym efektem tych działań musi być jednak spowolnienie rozwoju gospodarczego i ograniczenie standardów życia. Na to jednak nie zgodzą się jego zdaniem najwięksi emitenci dwutlenku węgla, jak Chiny, czy też Indie, bo Chińczycy i Hindusi nie chcą żyć w biedzie. Przekonamy się o tym zresztą – jak zauważył – już za miesiąc w Kopenhadze. Tymczasem Polska, jedno z najbiedniejszych państw Unii Europejskiej, zaakceptowała tę koncepcję całkowicie niepasującą do realiów kraju, w którym głównym surowcem energetycznym jest węgiel. „Dlaczego?” - pyta retorycznie Szczęśniak.
"Przepiliśmy 20 lat"
Ale problemów polskiej energetyki jest znacznie więcej. Zdaniem byłego wiceministra gospodarki przestrzennej i budownictwa Sławomira Najnigiera największym jest kwestia mobilizacji kapitału. Ale kapitał wcale się nie garnie do drogich inwestycji w sytuacji wielkiej niepewności rozwiązań prawnych – twierdzi Szczęśniak. Nawet obecna wiceminister gospodarki, Joanna Strzelec-Łobodzińska, przyznaje, że 48 dotychczasowych nowelizacji prawa energetycznego nie świadczy o jego stabilności. Poza tym Europa postawiła w energetyce po pierwsze na konkurencję, po drugie na ochronę środowiska, a dopiero na trzecim miejscu na bezpieczeństwo dostaw. W Polsce kolejność jest odwrotna, zauważa Andrzej Szczęśniak, dziwiąc się, że w tej kwestii Polacy stali się aż tak bojaźliwi.
Pointa tej debaty przyszła z sali. „W energetyce przepiliśmy te dwadzieścia lat”, grzmiał „stammgast” forum w Krzyżowej, profesor Antoni Kukliński. „Tak samo, jak przepiliśmy te dwadzieścia lat w budowaniu dróg”, dodał.
Pod hasłem „Dolny Śląsk – ziemia polsko-niemieckiego pojednania” tegoroczna edycja Dolnośląskiego Forum Politycznego i Gospodarczego w Krzyżowej koło Świdnicy nawiązała bezpośrednio do dwudziestej rocznicy słynnej mszy pojednania.Wtedy to kanclerz Niemiec Helmut Kohl i premier Tadeusz Mazowiecki objęli się, przekazując sobie znak pokoju. Słowem, które jednak najczęściej padało podczas debat w wielkim namiocie ustawionym pod pałacem hrabiego Helmutha Jamesa von Moltkego, było w tym roku nie „pojednanie”, lecz „kryzys”.
Autor: Aureliusz M. Pędziwol
red.odp.: Barbara Coellen