Francja. Ferie w pandemii na specjalnych zasadach
20 grudnia 2020Według francuskich agencji i biur turystycznych, jeśli już ktoś z Francuzów zdecyduje się w tym roku na spędzenie ferii świątecznych nie w swoim miejscu zamieszkania, wybierze się raczej nad morze niż w góry. Celem nadmorskich wyjazdów są przede wszystkim Normandia (97 proc.) wzrostu liczby rezerwacji, Bretania i rejon – Loary-Atlantyku (70 proc.) oraz miejscowości nad Kanałem La Manche (67 proc.). Ogromną popularnością cieszą się francuskie terytoria zamorskie, przede wszystkim Antyle, gdzie rezerwacje miejsc hotelowych wzrosły aż o 238 procent.
A jednak w licznych kurortach nad Atlantykiem hotelarze skarżą się na brak turystów. W mieście portowym La Rochelle, połowa hoteli jest zamknięta z powodu braku gości, a jedną z przyczyn tego są pozamykane decyzją władz restauracje, także hotelowe. Innym powodem jest wprowadzenie godziny policyjnej między 20.00, a 6 – rano. Nie obowiązuje ona w noc wigilijną, ale w Sylwestra.
Bez świątecznego jarmarku
W znaczny sposób zmniejszyła się liczba odwiedzających Alzację, bo aż o 89 procent. Powodem jest zamknięcie w Strasburgu legendarnego jarmarku bożonarodzeniowego – po alzacku -Christkindelsmaerik. Ta pielęgnowana od XVI wieku u stóp monumentalnej, gotyckiej katedry Notre Dame tradycja przyciągała tłumy turystów.
Wielu Francuzów, decydując się na święta poza domem, wynajmuje prywatne kwatery z dostępem do kuchni. Alternatywą jest sprzedaż posiłków na wynos, prowadzona przez niektóre restauracje. Nie brakuje też chętnych do odwiedzenia bliskich mieszkających na francuskiej prowincji, ale nie można zapominać, że w myśl obowiązujących we Francji ograniczeń, przy wigilijnym stole może zasiąść nie więcej niż sześć dorosłych osób.
Puste stoki w górach
Fala anulowania rezerwacji w górach zaczęła się już pod koniec listopada, gdy premier Jean Castex zapowiedział, że ośrodki sportów zimowych będą na święta Bożego Narodzenia zamknięte. Najbardziej ucierpiały ośrodki w wulkanicznej Owernii, gdzie jest o ponad połowę mniej rezerwacji niż zazwyczaj, dalej w Pirenejach – o 39 procent i w Alpach – 33 procent. Tamtejsze ośrodki mają wybitnie narciarski charakter i chociaż rząd zdecydował się na otwarcie hoteli w górach, jednak wyciągi i kolejki będą nieczynne przynajmniej do szóstego stycznia. Pod warunkiem, że nie dojdzie do „trzeciej fali kooronawirusa”, przed czym przestrzegają epidemiolodzy. Zamknięcie infrastruktury zimowej ma zniechęcić do przyjazdu narciarzy, gdyż szpitale w Owernii i Alpach są przepełnione niemal do ostatniego łóżka, także na oddziałach intensywnej terapii. Masowy napływ wielbicieli białego szaleństwa stworzyłby znaczne zagrożenia sanitarno-epidemiologiczne. Nieco lepiej sytuacja wygląda we francuskiej Jurze, gdzie odnotowano nawet 28 procent wzrostu napływu gości. Region ten słynie głównie z narciarstwa biegowego.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>