1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Frankfurter Rundschau: Zrozumieć cierpienie Polski

Anna Widzyk opracowanie
30 sierpnia 2024

Przed 85. rocznicą napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę dziennik „Frankfurter Rundschau” pisze o projekcie Domu Polsko-Niemieckiego w Berlinie.

Warszawa zniszczona po II wojnie światowej
Warszawa zniszczona po II wojnie światowej Zdjęcie: PRASA/Prasa/dpa/picture alliance

Zbliżająca się 85. rocznica napaści niemieckiej na Polskę 1 września 1939 roku stoi w cieniu „wojny w Ukrainie i polskich obaw przed wojną nad Wisłą”, zauważa na łamach dziennika „Frankfurter Rundschau” dziennikarz Jan Opielka. To powód, dla którego Polska przeznacza 4 proc. PKB na zbrojenia i obronę, najwięcej w NATO – „tak jakby w przypadku wojny była zdana na siebie  i nie mogła liczyć na traktatowe wsparcie swoich partnerów w sojuszu”, pisze. „Jakby mogła zostać zdradzona, jak to miało miejsce po 1 września 1939 r., kiedy Francja i Wielka Brytania nie przyszły Polsce z pomocą pomimo wcześniejszych gwarancji bezpieczeństwa” – dodaje.

„W Berlinie ten ważny aspekt oraz późniejsze zbrodnie popełnione przez Niemców (i Sowietów) w Polsce, jak również ciążące do dziś traumy mogą w nadchodzących latach zyskać nową i potężną platformę. W samym sercu stolicy Niemiec ma bowiem powstać Dom Polsko-Niemiecki, miejsce pamięci i spotkań, w tym duży symboliczny pomnik” – wskazuje Jan Opielka. Przypomina, że w czerwcu niemiecki rząd zatwierdził przygotowaną przez ekspertów koncepcję placówki, zaś jesienią zajmie się nią Bundestag.

Część zadośćuczynienia dla Polski?

Jak zauważa autor, idea Domu Polsko-Niemieckiego powstała za czasów „epoki lodowcowej”, jaka panowała między Polską a Niemcami w czasach rządów PiS, który domagał się od Niemiec 1,3 bln euro reparacji. „Chociaż było to nierealistyczne posunięcie, szacowana kwota szkód – śmierci, pracy przymusowej, zniszczenia kraju, kradzieży dóbr kultury – nie była bynajmniej absurdalna” – ocenia dziennikarz. I dodaje, że choć nowy proeuropejski rząd Donalda Tuska wprawdzie odłożył te żądania ad acta, to domaga się innej formy zadośćuczynienia. Zaproponowana przez kanclerza Olafa Scholza kwota 200 mln euro na fundusz odszkodowań dla żyjących jeszcze ofiar niemieckiej okupacji w Polsce, miała, według mediów, zostać odrzucona przez Tuska jako niewystarczająca w świetle niemieckich wypłat dla Izraela.

Jak pisze Opielka, z perspektywy Berlina także Dom Polsko-Niemiecki jest częścią zadośćuczynienia dla Polski. Jednak posłanka Zielonych i wiceprzewodnicząca polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej Nyke Slawik uważa, że nie może to być część centralna. „Chodzi bardziej o informowanie ludzi w Niemczech o tym, co wydarzyło się wtedy w Polsce. Ponieważ Niemcy są stosunkowo dobrze poinformowani o Holokauście, ale wielu nie wie, jak brutalna była okupacja w Polsce” – tłumaczy Slawik, cytowana przez „Frankfurter Rundschau”. Uważa ona, że „młodszemu pokoleniu łatwiej jest poradzić sobie z tą częścią historii „bardziej szczerze i otwarcie” niż osobom starszym. „Jesteśmy bardziej świadomi faktu, że w dziesięcioleciach po II wojnie światowej Polsce wypłacono zbyt mało odszkodowań” – ocenia.

Chodzi o uznanie

Historyk Robert Parzer, który współtworzył koncepcję placówki, jeszcze bardziej stanowczo zaprzecza w rozmowie z „Frankfurter Rundschau”, jakoby Dom Polsko-Niemiecki był instrumentem zadośćuczynienia. „Zadośćuczynienie jest niemożliwe. Chodzi raczej o uznanie. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób w Polsce chciałoby, aby Niemcy w końcu dostrzegli to, jak cierpieli Polacy, o co walczyli i co osiągnęli” – mówi.

Według gazety także żyjący w Berlinie Polki i Polacy, zaangażowani w projekty kultury pamięci, pozytywnie oceniają plan stworzenia Domu Polsko-Niemieckiego, który pomoże wypełnić luki w niemieckiej wiedzy o historii niemieckiej wojny i okupacji w Polsce, jak również może być formą krzewienia „historycznej świadomości”.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>