1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gdzie była Bundeswehra w czasie napaści Afgańczyków na pracowników ONZ?

6 kwietnia 2011

Afgańczycy protestujący przeciwko spaleniu Koranu przez amerykańskiego pastora brutalnie zamordowali ośmiu pracowników ONZ. Gdzie byli żołnierze Bundeswehry stacjonujący kilka kilometrów dalej?

epa02665982 An Afghan journalist films the compound of UN office which was attacked by demonstrators, Mazar-i-Sharif, Afghanistan on 02 April 2011. Eight foreign United Nations staff and five Afghans were killed on 01 March, after an anti-Koran burning protest turned violent in the northern Afghan province of Balkh, officials said. Protests across the Muslim world erupted after US preacher Terry Jones burned a copy of the Muslims' holy book the Koran on 21 March in the United States. EPA/MIRWICE SAHEL
Po atakau na biuro misji ONZZdjęcie: picture alliance/dpa

Po masakrze, jaka wydarzyła się w ubiegłym tygodniu w Mazar-I-Szarif, ONZ bada, dlaczego nie interweniowały natychmiast stacjonujące w pobliżu zagraniczne jednostki wojskowe. Informację o wszczętym śledztwie podano w internetowym wydaniu Wall Street Journal.

Jednostka Bundeswehry stacjonuje zaledwie kilka kilometrów od miejsca masakry. Na zapytanie prowadzących dochodzenie Bundeswehra odpowiedziała, że niemiecki sztab ISAF (Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa) w Mazar-i-Szarif nie został wezwany. Wbrew temu, co rozpowszechnia prasa, Bundeswehra utrzymuje, że „według posiadanych obecnie informacji, nie skierowano żadnej prośby o pomoc do niemieckiego dowódcy jednostek ISAF stacjonujących na Północy Afganistanu”.”

Różne wersje zdarzeń

Ani do Misji Wsparcia Narodów Zjednoczonych (UNAMA) w Afganistanie, ani gubernatora prowincji Muhammada Atty, ani afgańskiej armii czy policji, ani też innych sił bezpieczeństwa nie zwrócono się o pomoc. „Niemieckie wojsko później poproszono o zabezpieczenie terenu i pomoc medyczną” – wyjaśniła Bundeswehra.

W relacji Wall Street Journal napisano, że przedstawiciele ONZ i Bundeswehry podają różne wersje zdarzeń w ubiegły piątek (1. kwietnia). W związku z tym nasuwa się pytanie, czy międzynarodowe jednostki wojskowe nie mogły szybciej zareagować, aby zapobiec eskalacji protestów przeciwko spaleniu Koranu przez amerykańskiego pastora, śmiertelnej w skutkach, kiedy motłoch zaatakował siedzibę Misji ONZ. Dowództwo ISAF nie wypowiedziało się jeszcze na ten temat.

Tłum atakuje biuro zabijając 8 osóbZdjęcie: AP/dapd

Wall Street Journal zauważa, że wojsko, według przekazanych informacji, o godzinie 17.00 czasu lokalnego otrzymało wiadomość o tym, że protesty stają się coraz bardziej agresywne. Dopiero o godzinie 18:00 żołnierze Bundeswehry pojawili się na terenie Misji ONZ. W tym czasie tłum już się rozpierzchł. Jak informuje Bundeswehra, pracownicy UNAM poprosili o pomoc dopiero przed godziną 18.00.

Pracownicy ONZ wysyłali SMSy

Wall Street Journal cytuje też wypowiedzi dyplomatów, którzy podali diametralnie inną wersję zajść. Według ich informacji wojska przybyły na miejsce zdarzeń dopiero o godzinie 19.30. Trzy godziny wcześniej stacjonujący na miejscu oficer misji ONZ ds. bezpieczeństwa rozmawiał telefonicznie ze szwedzkim Zespołem ds. Odbudowy i prosił o pomoc. O pomoc prosili wysyłając SMS, według informacji, jakie zebrał dziennik, także inni pracownicy, którzy schowali się przed motłochem w różnych kryjówkach. Wall Street Journal pisze także, powołując się na źródła dyplomatyczne, że żołnierze Bundeswehry, którzy przybyli na miejsce masakry, nie orientowali się, kogo mają chronić. Jeden z żołnierzy zapytał nawet pracownika ONZ, co to jest UNAMA?

Jak poinformował rzecznik Bundeswehry, za bezpieczeństwo obszaru, na którym znajdowała się Misja ONZ, odpowiedzialne są szwedzkie jednostki ISAF, które zgłosiły afgańskim władzom gotowość niesienia pomocy.

DPA / BarbaraCoellen

red.odp.: Małgorzata Matzke