1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Gość z Ukrainy: "Służba bezpieczeństwa wykonuje tylko swoje obowiązki"

29 sierpnia 2010

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz spodziewa się po wizycie w Niemczech (30.08) więcej inwestycji dla przemysłu. Liczyć musi się jednak przede wszystkim z krytyką na temat ograniczenia wolności słowa.

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz liczy na niemieckich inwestorów. O naruszaniu wolności słowa nie słyszał
Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz liczy na niemieckich inwestorów. O naruszaniu wolności słowa nie słyszałZdjęcie: AP

DW: Panie Prezydencie, z jakimi oczekiwaniami jedzie Pan w poniedziałek do Niemiec?

Wiktor Janukowicz: Mam nadzieję, że wizyta ta pozwoli nam też od nowa ukształtować stosunki między Ukrainą i Niemcami. Głównym celem naszej polityki zagranicznej jest spełnianie ciążących na nas obowiązków. Staramy się te obowiązki rzeczywiście spełniać. Ważną kwestią, której w ostatnim czasie poświęcamy dużo uwagi, jest ekonomizacja ukraińskiej polityki zagranicznej. Konkretnie znaczy to, że zapowiedziany przeze mnie niedawno plan reform ma służyć też stworzeniu nowych możliwości inwestorom zagranicznym. Próbujemy pokonać wiele barier biurokratycznych, jakie stoją na przeszkodzie inwestorom. Dotychczasowy system zezwoleń i licencji w znacznym stopniu obciąża gospodarkę. Już w tej chwili ograniczyliśmy o połowę liczbę licencji i najróżniejszych zezwoleń, dzięki czemu system ten będzie odpowiadał europejskim standardom. Dlatego po wizycie w Niemczech spodziewam się tylko pozytywów.

DW: Oczekuje się, że kanclerz Angela Merkel poruszy sprawę Nico Lange. Szefowi Fundacji im. Konrada Adenauera odmówiono w czerwcu br. na lotnisku w Kijowie wjazdu na Ukrainę. Pierwotnie była mowa o nieporozumieniu. Później o wtrącaniu się w sprawy wewnętrzne. O co chodziło?

WJ: Każda służba bezpieczeństwa wykonuje tylko swoje obowiązki. Wymienia się informacje, powstające konflikty są rozwiązywane poprzez rokowania obydwu stron. W żadnym wypadku nie powinniśmy robić z tego tragedii. Dla mnie jest przede wszystkim ważne, że szybko zareagowaliśmy. Moje osobiste polecenia skierowałem do szefa sztabu Służby Bezpieczeństwa i też do ministra spraw zagranicznych. Bardzo szybko mogliśmy wyjaśnić z niemiecką stroną istniejące niejasności i dlatego dla nas sprawa ta jest załatwiona.

Podczas wizyty w Niemczech w 2007 r. prezydent Janukowicz był jeszcze premierem UkrainyZdjęcie: AP

DW:Słyszeliśmy, że mówiąc delikatnie, upomniał Pan po tym incydencie szefa Służby Bezpieczeństwa Walerija Choroszkowskiego. To prawda?

WJ: Kiedy powstają konflikty, trzeba postępować ostrożnie. Bez wątpienia, potrzebne było upomnienie. I to zrobiłem.

DW: Tematem, śledzonym w Niemczech z dużą uwagą, jest kwestia wolności prasy. Dziennikarze informują o rosnącym nacisku i częściowo także o mających mieć miejsce atakach na nich. Przed sądem toczy się sprawa o pozwolenie zatrzymania licencji przez dwie stacje telewizyjne. Od kilku dni za zaginionego uchodzi dziennikarz na wschodzie kraju. Jak ocenia Pan ten rozwój?

WJ: Jestem zdania, że wszystkie sytuacje konfliktowe powinny zostać rozwiązane na drodze sądowej. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby można były wywierać w tych przypadkach nacisk na sądy i żeby sądy rozstrzygały w nieobiektywny sposób. Każda decyzja sądu jest wiążąca dla władzy wykonawczej i także massmedia muszą to respektować. Co do wolności słowa – spotykam się i często rozmawiam z dziennikarzami i pytam: „Proszę podać mi konkretne przykłady naruszania wolności słowa”. Rozstrzygające są dla mnie konkretne przykłady i póki ich nie mam, nie jestem w stanie rzetelnie oceniać.

DW: Mam tu dwa przykłady (Konrad Schuller, Frankfurter Allgemeine Zeitung – przyp. red). Po piersze, dyrektor stacji telewizyjnej TVi utrzymuje, że jest obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Po drugie, od moich osób kontaktowych na Ukrainie słyszę, że są wzywane przez Służbę Bezpieczeństwa na rozmowy, podczas których są wypytywane na temat mojej pracy. Traktuję to jako próbę zastraszenia moich osób kontaktowych. Są Panu znane te przypadki i jak by je Pan zakwalifikował?

WJ: Pierwszy raz słyszę o tego typu przypadkach. Jeżeli rzeczywiście mają miejsce, trzeba je oficjalnie zgłosić. Co do pierwszej sprawy, to nie wydaje mi się realistycznym, że dziennikarz jest w ten sposób pod obserwacją. Nie wierzę w to. Nie było w każdym razie przypadków, o których byłbym poinformowany. Także po raz pierwszy słyszę, że dziennikarze mieliby być wezwani na rozmowę przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Byłbym bardzo zobowiązany, gdyby konkretnie powiedział mi Pan, który dziennikarz został wezwany, kiedy i dokąd.

DW: Panie Prezydencie, oficjalnie przedłożyłem już ten przypadek kilka tygodni temu Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy, SBU. Najwidoczniej sprawa nie została przekazana dalej. Stąd moje pytanie: uważa Pan, że po tylu incydentach szef SBU jest człowiekiem na właściwym miejscu? Także biorąc pod uwagę, że obok funkcji szefa Służby Bezpieczeństwa jest też przedsiębiorcą medialnym i członkiem Najwyższej Rady Ukrainy?

WJ: Chcę powiedzieć, że szef SBU w normalny sposób wykonuje swoje obowiązki. Praca ta nie ma też nic wspólnego z pracą massmediów. Co do jego majątku, to faktem jest, że przekazał go on pod administrację krewnym. Mamy wielu urzędników, którzy byli i są zamożni, i zgodnie z prawem, majątkiem tym zarządza instytucja powiernicza. O ile wiem, jest tak nie tylko na Ukrainie, ale na całym świecie.

Z prezydentem Ukrainy rozmawiali Roman Goncharenko (Deutsche Welle), Konrad Schuller (Frankfurter Allgemeine Zeitung) oraz Olaf Bock i Esther Hartbrich (Studio ARD w Moskwie))

Tłumaczenie: Elżbieta Stasik

Red. odp.: Małgorzata Matzke