Grecy przewodniczą UE. "Będzie spartańsko, woda mineralna zamiast szampana"
2 stycznia 2014Grecję wciąż jeszcze nęka kryzys gospodarczy. Bezrobocie sięga rekordowych 27 procent, podatki rosną, publiczne wydatki spadają, kraj ugina się pod ciężarem setek miliardów długów. Sytuacja poprawia się tak minimalnie, że grecki europoseł Konstantinos Karagkounis mówi wręcz o "humanitarnej katastrofie". Karagkounis z konserwatywnej partii premiera Antonisa Samarasa podczas wizyty w Brukseli, pomimo lekko zwyżkujących wskaźników w Grecji, zwracał na "straszne położenie" normalnych ludzi.
- Musimy radzić sobie z bardzo trudną sytuacją. Greckie przewodnictwo musi uporać się z wielkimi wyzwaniami - powiedział nawiązując do turnusowego przejęcia przez jego kraj przewodnictwa rady UE na następne sześć miesięcy. Grecki rząd musi teraz prowadzić setki posiedzeń, kompleksowe pertraktacje i organizować w Atenach posiedzenia 13 rad ministerialnych.
Pod czujnym okiem Trojki
Wielu Greków odczuwa kontrolę budżetu ich państwa przez tzw. Trojkę (UE, EBC i MFW) jak swego rodzaju okupację. W trakcie negocjacji budżetowych przyznała ona greckiemu rządowi z puli budżetu 50 mln euro na potrzeby przewodnictwa UE. Tylko 50 milionów, podkreśla niemiecki europoseł greckiego pochodzenia Jorgo Chatzimarkiakis (FDP).
- Grecy muszą sobie poradzić przez następne pół roku z budżetem, który jest o ok. 40 proc. niższy niż budżet ostatniego przewodnictwa. Przy takiej liczbie imprez trzeba będzie naprawdę oszczędzać - powiedział w rozmowie z Deutsche Welle. - Ale Grecy przyzwyczaili się już do oszczędzania i z tego względu będą mogli wyznaczyć nowe wzorce, jak unijne przewodnictwo może się powieść także z mniejszymi pieniędzmi podatników - zaznaczył.
Grecki minister ds. Europy Dimitris Kourkoulos zapowiedział, że będzie chciał ograniczyć wydatki z tytułu przewodnictwa do sumy nawet niższej niż wyznaczona. - Będzie woda mineralna zamiast szampana, po spartańsku - powiedział jeden z pracowników greckiej ambasady przy UE.
Akcenty: wzrost, migracja i eurowybory
Przewodnictwo Grecji trwać będzie właściwie tylko trzy i pół miesiąca, zaznacza zastępca ambasadora Grecji przy UE Andreas Papastavros w wywiadzie dla prasy. Pod koniec maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego i do początku kwietnia muszą być przedyskutowane wszystkie projekty legislacyjne. Grecji szczególnie zależy na dopięciu utworzenia unii bankowej, na nowelizacji ustawy o ochronie danych, na posunięciu do przodu kwestii polityki wobec uchodźców i oczywiście, już choćby ze względu na własny interes, na polityce wzrostu gospodarczego. W okresie greckiego przewodnictwa przewidziany jest także duży unijny szczyt z szefami państw i rządów krajów Afryki. Ze spraw bliższych greckie przewodnictwo absorbować będą także eurowybory i walka wyborcza przed nimi, wylicza Andreas Papastavros.
- Europa stoi na rozdrożu, ponieważ Europejczycy powoli tracą wiarę w fundamentalne wartości europejskie. W europejskich stolicach szerzy się sceptycyzm wobec UE. Z tego względu Grecja nie może się ograniczyć li tylko do normalnych zadań przewodnictwa. Musi raczej wnieść pokaźny wkład w debatę na temat przyszłości Europy - zapowiada grecki dyplomata.
Rząd ateński mający tylko nieznaczną większość obawia się, że eurowybory mogą stać się manifestacją niezadowolenia ludzi z kursu ostrych oszczędności narzuconego przez Trojkę. Lewicowy przywódca opozycji Alexis Tsipras chce z Aten przenieść się do Parlamentu Europejskiego i kandyduje nawet na stanowisko szefa KE.
"Przewodnictwo nadziei"
Premier greckiego rządu Antonis Samaras jak mantrę od pół roku powtarza twierdzenie, że Grecji powodzi się coraz lepiej. Jego zaklęcie brzmi: "pierwotna nadwyżka budżetowa", czyli nadwyżka w finansach publicznych po wyłączeniu kosztów obsługi długu publicznego. Grecki rząd założył, że w całym 2013 roku osiągnie 3,1 mld euro nadwyżki pierwotnej. Wpływy do kasy państwa są wyższe niż wydatki dzięki wyższym podatkom i powolnemu tworzeniu administracji podatkowej z prawdziwego zdarzenia. Czyli Grecja wywiązuje się z zobowiązań narzuconych przez Trojkę, z dumą podkreśla premier Samaras. - To będzie przewodnictwo nadziei. Nadziei na więcej Europy. Nadziei na lepszą Europę - mówi.
Grecy będą negocjować sami ze sobą
Jednocześnie kontrolerzy Trojki monitowali, że nie wszystkie reformy są realizowane zgodnie z harmonogramem, dlatego nie wypłacona została kolejna rata pomocy. Czyli w styczniu nowy przewodniczący rady UE będzie musiał pertraktować z Trojką w swojej własnej sprawie. Ponadto Grecja będzie musiała ustalić z całą resztą UE, jak ma zostać sfinansowana w roku 2014 obsługa greckiego zadłużenia. Wtedy bowiem wygasa aktualny program pomocowy. Eurodeputowany Jorgo Chatzimarkakis popiera żądanie Grecji, by obniżona została stopa procentowa długu i by spłatę kredytów rozłożono na 50 lat.
- Jeżeli Grecja nie będzie musiała płacić tak wysokich odsetek, mogłaby łatwiej podźwignąć ciężar zadłużenia. Mogłaby rozejrzeć się na rynkach finansowych. Bardziej liczę na to, niż na miliardowe wpływy, które nie są żadnymi prezentami, tylko gwarancjami - zaznaczył.
Wzmocni kręgosłup
Jest on też zdania, że owocne przewodnictwo Radzie UE byłoby balsamem dla poczucia własnej wartości Greków. Jest pewien, że Grekom wszystko się uda i przypomina, jak bardzo jego kraj zaskoczył cały świat dopinając na ostatni guzik organizację igrzysk olimpijskich w 2004 roku.
W lipcu przewodnictwo Rady UE obejmie inny, kulejący gospodarczo kraj UE: Włochy. Im jednak nie są potrzebne żadne unijne zastrzyki, pomimo, że kraj gnębi recesja i ciężar zadłużenia. Premier Włoch Enrico Letta już zapowiedział, że będzie starał się kontynuować to, co w kwestii uchodźców przybywających do Europy z Afryki i Azji zaproponuje Grecja.
Bernd Riegert / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik
-