1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Haltern w żałobie: „Śmiech zniknął na zawsze”

Jan Walter, DW / Iwona D. Metzner 26 marca 2015

Do czterdziestotysięcznego Haltern am See przybyły setki dziennikarzy. Mieszkańcom miasta zadają tysiące pytań. Ci jednak chcą po katastrofie samolotu Germanwings wiedzieć tylko jedno.

Deutschland Haltern am See Absturz Germanwings A320
Zdjęcie: DW/J. Walter

Dlaczego 16 uczniów i uczennic z Haltern i dwie młode nauczycielki zginęło w katastrofie lotniczej we francuskich Alpach? To pytanie zadają sobie rodziny, koledzy i przyjaciele ofiar.

Dzień po katastrofie ulica prowadząca do gimnazjum im. Josepha Koeniga była zastawiona wozami transmisyjnymi niemieckich, europejskich i światowych stacji radiowych i telewizyjnych. Teren gimnazjum, z którego grupa uczniów udała się do Hiszpanii w ramach wymiany szkolnej, jest dla publiczności niedostępny.

Z jednej strony dziennikarze, kamerzyści i mikrofony, z drugiej zaś opłakujący ofiary katastrofy dzieci, młodzież i dorośli. Albo trzymają się za ręce, albo obejmują się nawzajem. Niektórzy stoją na uboczu, inni klękają, żeby złożyć kwiaty albo zapalić jedną z licznych świeczek na schodach prowadzących do wejścia głównego.

„Przez całą noc nawet oka nie zmrużyłam”

Lekcje zostały odwołane. Uczniowie wspólnie opłakiwali zabitych kolegów i koleżankiZdjęcie: AFP/Getty Images/S. Schuermann

Ludzie przychodzą i odchodzą z opuszczonymi głowami i zaczerwienionymi oczami. „Przez całą noc nawet oka nie zmrużyłam”, mieszkanka Haltern mówi do mikrofonu włoskiego dziennikarza.

Uczeń ze starszej klasy odpowiada na pytania grupy dziennikarzy telewizyjnych: „Tak, znałem niektóre ofiary katastrofy. Wszyscy jesteśmy zszokowani”. Z jego twarzy można wyczytać, że czuje się niepewnie. Nie wie, czy rozmowa z prasą jest w tej sytuacji na miejscu, czy można by mu ewentualnie zarzucić brak pietyzmu.

Tymczasem dyrektor szkoły Ulrich Wessel uważa to za swój obowiązek: „Jestem dyrektorem tej szkoły. To ja wysłałem tę grupę w podróż”, mówi dziennikarzom. „Dlatego jestem gotów odpowiadać na państwa pytania i pytania rodziców”.

Nikt inny nie musi. Ani szkoła, ani uczniowie, ani nauczyciele, ani też bliscy ofiar. Zadbali o to dyrektor i władze miejskie. Wszystkich troskliwą opieką otoczyło 50 duchownych i psychologów.

Na konferencji prasowej w Ratuszu Miejskim dyrektora wspierają minister edukacji Nadrenii Północnej-Westfalii Sylvia Loehrmann, burmistrz Bodo Kimpel i radny miejski Cay Sueberkrueb. Pani minister sama jest z zawodu nauczycielką: „Nie możemy nikomu odebrać żałoby. Możemy ją tylko dzielić”, mówi.

Straszliwa wiadomość

Dziennikarze decydują się jednak na postawienie dyrektorowi kilku osobistych pytań: Jak przyjął tę straszną wiadomość, jak to było, gdy musiał o tym nieszczęściu powiadomić rodziców, czy czuje się odpowiedzialny za tę niepojętą tragedię.

Gimnazjum im. Josepha Koeniga jest szkołą europejską. Międzynarodowość i wymiany szkolne są jej znakiem firmowym. Jak będzie dalej, dyrektor nie jest w stanie powiedzieć: „Samoloty są ciągle jeszcze najbezpieczniejszymi środkami lokomocji, jakie mamy”, stwierdza, jakby czuł się trochę winny za to, co się stało.

Dyrektor Wessel był na sympozjum, gdy poproszono go o natychmiastowy kontakt telefoniczny. „Jeszcze nic nie było pewne”. W pierwszej chwili myślał, „że to nie ten samolot, że to na pewno jakiś inny i że uczniowie na pewno spóźnili się na lotnisko i polecieli następnym”. Potem dotarła do niego ta straszliwa wiadomość: cała 18-osobowa grupa znajduje się na liście pasażerów.

Wessel wraca do Haltern, posyła młodzież do domu i staje przed rodzicami, co, jak twierdzi, było „najtrudniejszą chwilą w całej jego karierze pedagogicznej”.

Wyrazy współczucia z całego świata

„W naszej szkole śmiech zniknął na zawsze”, stwierdza w obecności prasy. „Ludzie muszą najpierw przeżyć ten dzień, potem drugi i następne”.

Ważne jest, że nikt nie został pozostawiony samemu sobie. „Wystarczy spojrzeć na liczne maile z wyrazami współczucia, jakie miasto i szkoła otrzymują z całego świata”, mówi dyrektor, „Są one od ludzi, którzy nigdy nie mieli kontaktu z naszą szkołą. Również obecność mediów zaliczam do tego grona. Nie uważam, że obecność prasy jest równoznaczna z pogonią za sensacją. Wiem, że przyjechaliście tutaj w imieniu waszych czytelników i widzów, którzy też są wstrząśnięci tym, co się stało”.

Jan Walter, DW / Iwona D. Metzner