me Echa polskie Spiegel Autodiebe
3 maja 2010Kiedyś uzdrowisko Jonsdorf we wschodnich Niemczech było spokojną, malowniczą miejscowością. Dziś stało się miejscem przerzutu skradzionych samochodów na wschód. Żeby oszczędzić sobie przykrej niespodzianki utraty samochodu, mieszkańcy masowo zaopatrują się w marketach budowlanych w jaskrawożółte blokady na koła.
Turyści też zaczynają się bać o swoje wozy
Spiegel uważa, że w wielu miejscowościach przygranicznych właściwie nie ma już dla samochodu bezpiecznego miejsca. Po raz pierwszy od lat odnotowuje się znów gwałtowny wzrost kradzieży samochodów: w 2009 roku w Brandenburgii, Berlinie i Saksonii kradzieże aut wzrosły o 30 procent. W Górnych Łużycach o prawie 50 procent, w Dreźnie nawet o 60 procent. Hamburski Spiegel podkreśla, że niepokój, panujący w regionie przygranicznym, zaczyna odbijać się negatywnie na turystyce.
"Nowe rynki zbytu"
Obecny, niepokojący rozwój, aparat ścigania jednoznacznie przypisuje otwarciu granic z Polską i Czechami.
21 grudnia 2007 roku zlikwidowano szlabany graniczne, odpadła kontrola ruchu osobowego. Mundury i obowiązek legitymowania się nie pasowały do nowej swobody podróżowania. Otwarcie granic – mówi Arne-Christian Feuring, szef policji we Frankfurcie nad Odrą - otworzyło przed zawodowymi niemieckimi i zagranicznymi bandami "nowe rynki zbytu". Gangsterzy nastawiają się dziś na luksusowe pojazdy z napędem na cztery koła, które bez problemu radzą sobie z nierównościami nawierzchni we wschodniej Europie.
Gonią złodzieja, lecz dogonić nie mogą
Dla profesjonalisty włamanie się do wybranego samochodu nie jest żadnym problemem. Sytuację właścicieli pogarsza według Spiegla fakt, że od 2007 roku z terenów przygranicznych wycofano kilkuset policjantów.
Obecnie policja koncentruje się przede wszystkim na kradzieżach samochodów w saksońskim trójkącie granicznym.
W 2009 roku w Saksonii skradziono prawie 4000 samochodów, coraz częściej pojazdy takich marek, jak Porsche Cayenne albo BMW X5. Niezależnie od tego również właściciele innych marek powinni mieć się na baczności, bo raz ginie Harley Davidson, raz komplety kół, jak w salonie samochodowym Eckartsberg. Często ślady prowadzą do Czech, ale jak pisze dalej Spiegel jedynie 1/4 przypadków udało się policji wyjaśnić. Z Jondorfu złodzieje bardzo szybko docierają do granicy. Ponieważ sami działają błyskawicznie, policji bardzo rzadko udaje się złapać ich na gorącym uczynku.
Ma być lepiej
Saksoński minister spraw wewnętrznych, Markus Ulbig, zapowiedział patrole cywilne i mundurowe w regionie przygranicznym. Polacy zgodzili się na wspólne grupy dochodzeniowe i wspólne ściganie. Nadto oddziały prewencji "Bereitschaftspolizei" mają podejrzane samochody szukać z pomocą helikopterów. "Wspólnie wypowiemy złodziejom samochodów wojnę" - oświadczył Ulbig.
Pożywka dla skrajnej prawicy
Podczas, gdy NPD znów żąda przywrócenia granic, właściciele samochodów i sprzedawcy starają się we własnym zakresie uporać z tym procederem. Coraz większym wzięciem cieszą się systemy pozycjonowania GPS. Dzięki nim poszkodowani mogą sami namierzyć swój pojazd za granicą. Niemałym powodzeniem cieszą się też według Spiegla ukryte przyciski, przy pomocy których można po zaparkowaniu przerwać dopływ paliwa.
Na złodziei czterech kółek nie ma mocnych
W przekonaniu hamburskiego Spiegla złodzieje samochodów są w stanie pokonać niemal każdą przeszkodę. Nie odstraszają ich nawet wyrafinowane systemy zabezpieczające, choć w grę wchodzi też zwykła kradzież kluczyków. W tym celu sprawcy niekiedy cały dzień obserwują okolicę i otoczenie, w którym zaparkowano samochód. Sprawdzają, jak pojazd jest zabezpieczony, czym szczególnym wyróżnia się osiedle, jaką drogę mogłaby obrać zawiadomiona o kradzieży policja i jak szybko dotrą takim pojazdem do autostrady w kierunku wschodnim. Skradziony samochów przeważnie eskortuje druga osoba - dodaje Spiegel.
Ponieważ złodzieje wiedzą, że okradziony najchętniej kupuje samochód tej samej marki, po pewnym czasie udają się z powrotem na miejsce kradzieży, by odjechać stamtąd bliźniaczym pojazdem prosto spod igły.
Der Spiegel / Iwona Metzner
red. odp.: A. Paprzyca