Firma: burdel
21 czerwca 2011„Wykończę twoje dzieci” – tą groźbą rumuńska stręczycielka zmusiła Laurę – jak ją nazywamy – do prostytucji w jednym z niemieckich miasteczek. Laura była bezrobotna. Obietnicami zachęcono ją do przyjazdu do Niemiec. Miała być kelnerką. Kiedy przyjechała, zbito ją i zamknięto. Zagrożono zabiciem trójki jej małych dzieci w Rumunii. Z obrzydzeniem Laura opowiada o życzeniach niemieckich frajerów. Kobiecie udało się uciec z burdelu po kilku dniach koszmaru. Laurą zaopiekowała się organizacja pomocy Sowoldi. To nadzieja dla kobiet, zmuszanych do prostytucji.
Sowoldi, ostatnia deska ratunku
W 15 miastach Niemiec kobietom w potrzebie przychodzi z pomocą organizacja Sowoldi. Helga Tauch, kierowniczka placówki Sowoldi w Nadrenii Północnej – Westfalii, przyjmuje pod swój dach coraz więcej kobiet z rosnącej branży usług seksualnych. Opowiada, jak często spotykała kobiety z traumą, bez ubrania, głodzone całymi dniami, zmarznięte, spragnione, zniszczone. Przypadki, podobne do Laury, Heidemarie Rall z oddziału handlu ludźmi w BKA w Wiesbaden, codziennie trafiają na jej biurko. Ostatnimi laty zanotowano 800 przypadków niewolnictwa seksualnego, a to ledwie wierzchołek góry lodowej.
Burdel nie wymaga zezwolenia
Urzędy i policja od chwili uchwalenia ustawy o prostytucji w 2002 roku za rządów kanclerza Gerharda Schrödera mają mniej możliwości zwalczania handlu żywym towarem. Socjaldemokraci zalegalizowali prostytucję, ale zaniechali wydania przepisów, regulujących profesję. Dlatego kto chce otworzyć w Niemczech burdel, ten nie musi mieć zezwolenia, w przeciwieństwie do sprzedawcy kiełbasek czy frytek – tu państwo wymaga zezwolenia i przeprowadza kontrole. ”Zakrawa to na schizofrenię”, mówi sekretarz stanu w resorcie ds. rodziny i kobiet, Josef Hecken. Ministerstwo pracuje nad nową ustawą, mającą na celu usprawnienie walki z handlem ludźmi i przymusową prostytucją.
dw, ag / Andrzej Paprzyca
red. odp.: Iwona D. Metzner