1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Handel

Handel tonie w towarze. Złote czasy dla łowców okazji

13 maja 2020

Dla branży odzieżowej otwarcie sklepów wcale nie oznacza końca koronakryzysu. Potrzebni są jeszcze klienci.

Sommerschlussverkauf
Zdjęcie: picture-alliance/imageBroker

Obniżki wynoszą 20, zasami 50, a czasami nawet 70 proc. – coraz więcej otwartych znów sklepów odzieżowych w centrach miast wabi klientów wysokimi rabatami na kolekcje wiosenne i letnie. Handel znalazł się pod podwójną presją: w sklepach piętrzą się ubrania, których nie udało się sprzedać ze względu na zamknięcie wszystkich placówek handlowych w ramach walki z koronawirusem. Teraz okazuje się, że wobec następstw pandemii, ludziom przeszła ochota na zakupy. 

Towar robi się nieświeży

Latem branża mody będzie siedziała na pół miliarda niesprzedanych ubrań - obawia się rzecznik Zrzeszenia Handlu Tekstylnego (BTE) Axel Augustin. Już teraz w sklepach zalega 200 do 300 mln niesprzedanych artykułów, a jest to towar, który też ma swoja „datę przydatności do spożycia”. Teraz nie tylko ciężko jest sprzedać kolekcję wiosenną, ale nie ma też większego zainteresowania kolekcjami letnimi i czas działa na niekorzyść handlowców. Problem ten dotyczy zarówno dużych domów towarowych jak małych butików i nie ma widoków na poprawę. 

Ulice miast znowu się zapełniły, na zdjęciu deptak w DortmundzieZdjęcie: picture-alliance/dpa/B. Thissen

– Klienci zastygli w szoku – wyjaśnia Rolf Bürkl, ekspert GfK, instytutu badającego nastroje konsumenckie. – Ludzie wychodzą z założenia, że Niemcy ze względu na koronakryzys popadną w ciężką recesję. Boją się utraty dochodów i powstrzymują się od zakupów. Ale to jeszcze nie wszystko. Klientom brak jest impulsów do zakupów odzieży – ubolewa przedstawiciel branży Augustin. – Ludzie w Niemczech mają pełne szafy, a nowe rzeczy zawsze kupuje się z jakiegoś szczególnego powodu. Ale od wybuchu pandemii koronawirusa brak jest takich okazji: nie ma przyjęć, nikt nie jedzie na urlop, nie odbywają się wesela. Rzadko nadarza się okazja, żeby się szykownie ubrać. 

Handel odczuwa to dotkliwie, nawet jeżeli w międzyczasie otwarto większość sklepów i po tygodniach zakupowej abstynencji ludzie mogliby mieć potrzebę nadrobienia zaległości. Na deptakach w centrach miast nie ma nawet połowy tych klientów, co przed kryzysem - ubolewa nawet fachowe czasopismo branżowe „Textilwirtschaft“ w swoim najnowszym numerze.

Niemcy i moda / Meet the Germans

04:32

This browser does not support the video element.

Outlety zacierają ręce 

Nastroje w branży są więc minorowe. Normalnej dobrej, sezonowej sprzedaży, jaką znamy z ubiegłych lat, można spodziewać się najwcześniej w okresie świątecznym i to tylko, kiedy wszystko pójdzie pomyślnie – powiedział jeden z menadżerów sieci C&A Marijn van der Zee. Ten potentat tradycyjnego rynku odzieżowego liczy się w tym roku z dwucyfrowym spadkiem obrotów.

Przy czym C&A mimo wszelkich problemów jest w o niebo lepszej sytuacji niż niektórzy konkurenci. Ostatnio niemiecka duża sieć domów towarowych Galeria Kaufhof Karstadt musiała już prosić o parasol ochronny. Podobny los spotkał kilka innych niemieckich firm z grupy Esprit i sieci Sinn i Hallhuber. Także Appelrath Cüpper zgłosiła niewypłacalność. – Istnieje ogromne niebezpieczeństwo, że tradycyjne firmy, które przez wiele dziesięcioleci były trwałym elementem naszych centrów handlowych, będą ogłaszać niewypłacalność – ostrzega Josef Sanktjohanser,  prezes Niemieckiego Zrzeszenia Handlowego HDE. 

Nie tylko w branży odzieżowej obniżki cen są drastyczneZdjęcie: picture-alliance/dpa/W. Steinberg

Lecz tam, gdzie jest wielu przegranych, zazwyczaj jest też ktoś, kto na tej biedzie korzysta. Mnóstwo niesprzedanego towaru ucieszyć może nie tylko łowców okazji, ale także outlety. – Outlety zaleje towar – twierdzi znawca branży Joachim Will, właściciel firmy doradczej Ecostra w Wiesbaden. A to uczyni outlety jeszcze bardziej atrakcyjnymi dla klientów. Już teraz jest tam dużo większy ruch niż w klasycznych centrach handlowych, ponieważ te „świątynie okazji“ bardziej satysfakcjonują ludzi na zakupach po ośmiu tygodniach zamrożenia publicznego życia. Prawdziwy run jednak dopiero się rozkręci. Ekspert dużo pesymistyczniej ocenia widoki klasycznego handlu modą. Dotychczasowe akcje rabatowe, to jego zdaniem dopiero początek „batalii rabatowej“, jaka rozwinie się w obliczu przepełnionych magazynów i pustych kas handlowców. Prorokuje on dobre czasy dla łowców okazji. 

(DPA/ma)

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej