Heckler & Koch. Ponury cień nazizmu
7 września 2020Z dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego przez dziennik "Bild am Sonntag" (BamS) wynika, że założyciele firmy Heckler & Koch, inżynierowie Edmund Heckler, Theodor Koch i Alex Seidel, byli uwikłani w nazistowskie zbrodnie. Edmund Heckler kierował m.in. fabryką produkującą Panzerfausty dla sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy w Taucha (Turyngia), gdzie w nieludzkich warunkach pracowało ponad tysiąc robotników przymusowych. Wielu z nich zmarło. "Bild am Sonntag" powołuje się na dokumenty pochodzące z różnych archiwów w Niemczech, zawierające m.in. zeznania naocznych świadków, którzy podali, że robotnicy byli brutalnie traktowani, często bici, a także rozstrzeliwani.
Edmund Heckler, jako członek NSDAP, schronił się po zakończeniu wojny w Schwarzwaldzie, gdzie z dwoma innymi inżynierami - Theodorem Kochem i Alexem Seidelem - założył firmę Heckler & Koch. Heckler zmarł w 1960 roku. Jego firma jest dziś największym niemieckiem producentem broni strzeleckiej i wieloletnim jej dostawcą dla Bundeswehry. Firma Heckler & Koch, w odpowiedzi na materiał opublikowany przez "Bild am Sonntag", stwierdza, że "publikacja wywołała głębokie zatroskanie" w przedsiębiorstwie, które obecnie zamierza zatrudnić specjalnego eksperta, mającego gruntownie zbadać podane przez dziennik informacje.
Zeznania świadków są wstrząsające
Znajduje się wśród nich między innymi, cytowany przez "BamS", list napisany tuż po zakończeniu działań wojennych, gdy Heckler jeszcze pracował w zakładach w Taucha. Po ich zajęciu przez żołnierzy amerykańskich przebywało tam około 50 chorych i wynędzniałych więźniów obozów koncentracyjnych, zatrudnionych w charakterze robotników przymusowych. Burmistrz tego miasta zwrócił się w liście do Hecklera i fabryki Hasag, do której należały te zakłady, z prośbą o pomoc dla wyzwolonych więźniów, wymagających opieki, jedzenia i ubrań.
W odpowiedzi Heckler odmówił udzielenia im opieki, argumentując, że zadaniem fabryki Hasag "nie jest wyposażenie zatrudnionych u nas wcześniej więźniów obozów koncentracyjnych w odzież i inne temu podobne artykuły". Wkrótce potem, wiosną 1945 roku, Edmund Heckler schronił się na zachodzie Niemiec we francuskiej strefie okupacyjnej.
Dlaczego te fakty nie były dotąd znane?
Dlaczego jego nazistowska przeszłość nie była do tej pory znana? Zdaniem badającego sprawę historyka Christophera Koppera Heckler wykorzystał pobyt we francuskiej strefie okupacyjnej, gdzie denazyfikacji nie przeprowadzono tak gruntownie i konsekwentnie jak w strefie amerykańskiej czy rosyjskiej. W późniejszych procesach przeciwko kierownictwu przedsiębiorstwa Hasag Heckler nie wzbudził zainteresowania sądu, ponieważ jego funkcja nie sięgała poziomu zarządu firmy.
Podczas denazyfikacji w Szwarzwaldzie Francuzi uznali go za "biernego uczestnika" (Mitlaeufer), czyli tylko o jeden stopień niżej niż ostatnia, piąta kategoria "uwolnieni od zarzutów" (Entlastete). Heckler mógł więc spokojnie przystąpić do działalności gospodarczej. W świetle nowych ustaleń Christopher Kopper wyraził opinię, że Heckler nie mógł tłumaczyć się, że nic nie wiedział o sytuacji robotników przymusowych w kierowanych przez niego zakładach w Taucha. Był ich szefem i to na nim spoczywała odpowiedzialność za sytuację załogi. - Był zatem winny i to on ponosi odpowiedziałność za cierpienia więźniów i robotników przymusowych - oświadczył prof. Kopper w rozmowie z agencją DPA.
W kronice firmy Heckler & Koch, wydanej w 1999 roku z okazji jubileuszu 50 lat jej działalności, życiorys Edmunda Hecklera został opisany bardzo krótko. Nie ma w nim ani słowa o uwikłaniu w zbrodnie nazistowskie. Zdaniem Koppera ta kronika jest bezkrytyczna i przesadnie pochwalna wobec założycieli przedsiębiorstwa. Nie zgadza się z tym rzecznik firmy Heckler & Koch, który oświadczył, że ówczesna kronika była "obiektywna i rzeczowa", oparta na tym, "co wtedy wiedziano o firmie".
Jak niemieckie koncerny radzą sobie z przeszłością
W latach wojny niemiecki przemysł wykorzystywał na masową skalę więźniów obozów koncentracyjnych i robotników przymusowych. Tak postępowały koncerny Daimler, Volkswagen, BASF czy Bayer. Wiele firm niemieckich zleciło historykom zbadanie ich przeszłości. Niedawno takie opracowanie przedstawił koncern oponiarski Continental.
Gdy Edmund Heckler pracował w Saksonii w jednym z zakładów należących do nieistniejącej dziś firmy Hasag, dwaj pozostali założyciele przedsiębiorstwa Heckler & Koch, Theodor Koch i Alex Seidel, byli zatrudnieni w znanej na całym świecie fabryce zbrojeniowej Mausera w Oberndorf. Także ona zatrudniała robotników przymusowych. W kronice firmy Heckler & Koch z 1999 roku o ich roli i stopniu uwikłania w zbrodnie nazistowskie jest jednak równie mało informacji, co o roli Hecklera.
Drobny udziałowiec firmy Heckler & Koch i jednocześnie aktywista pokojowy, Juergen Graesslin, domaga się zmiany jej nazwy. "Były nazistowski zbir nie może być dawcą nazwy dla przedsiębiorstwa w społeczeństwie opartym na humanizmie", uważa Graesslin, rzecznik "Akcji Okrzyk - Wstrzymać handel bronią!" ("Aktion Aufschrei - Stoppt den Waffenhandel!").
Firma Heckler & Koch od ponad 30 lat nie należy już do rodzin jej trzech założycieli. Od niedawna większość udziałów ma holding finansowy CDE z Luksemburga. Obecnie firma zatrudnia ponad tysiąc pracowników w Niemczech, USA, Wielkiej Brytanii i Francji, produkując cieszące się doskonałą opinią pistolety, karabiny szturmowe, pistolety maszynowe i granatniki sprzedawane głównie państwom NATO. Wytwarza także wyczynową broń sportową.
(DPA/jak)
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>