Lewicowy terroryzm w Niemczech
13 października 2011Materiały zapalające, odnajdywane ostatnio na torach kolejowych w berlińskiej metropolii, ożywiły po serii podpaleń samochodów dyskusję na temat wymiaru zagrożenia ze strony lewicowego ekstremizmu dla bezpieczeństwa porządku publicznego w Niemczech. W opinii Urzędu Ochrony Konstytucji w Dolnej Saksonii, środowisko to cechuje wyraźnie rosnąca gotowości do przemocy. Potwierdził to na łamach Osnabruecker Zeitung szef dolnosaksońskiego Urzędu ds. Ochrony Konstytucji, Hans-Werner-Wargel. Przewodniczący Związku Zawodowego Policjantów, Rainer Wendt, mówi wręcz o początkach lewicowego terroryzmu.
Głosy sprzeciwu
Z taką oceną sytuacji nie zgadzają się socjaldemokraci. Dieter Wiefelspütz, ekspert SPD ds. wewnętrznych, wskazał na łamach monachijskiej Sueddeutsche Zeitung, że „przy zrozumiałym oburzeniu należy tę sprawę ocenić racjonalnie”. „Nie chodzi o to, żeby bagatelizować niebezpieczne podpalenia. Jednakże niedozwolone jest w tym przypadku porównanie z działalnością RAF (Frakcji Czerwonej Armii), która prowadziła „wojnę przeciwko tym, którzy stali na czele państwa”. W ten sposób socjaldemokraci ustosunkowali się do stanowiska rządu Niemiec. Hans-Peter Friedrich, (CSU), szef resortu spraw wewnętrznych, stwierdził w rozmowie z Welt Online, że "kolejne próby podpaleń na niemieckiej kolei potwierdzają, że obawy przed zagrożeniem ekstremizmu lewicowego są uzasadnione".
Minister transportu, Peter Ramsauer, (CSU), potępił kolejne podpalenia, jako przestępcze zamachy terrorystyczne. W ich sprawie prokuratura wszczęła śledztwo. Za ujęcie sprawców wyznaczono nagrodę w wysokości 100 tys. euro.
Dpa/tageschau/Barbara Coellen
red.odp.: Andrzej Paprzyca