Historia emigracji to także historia handlu "żywym towarem"
7 lipca 2013Hamburg, będący pod koniec XIX w. największym portowym miastem Niemiec był jednocześnie miejscem przesiadkowym dla ludzi emigrujących z Europy Wschodniej za ocean.
"Die Welt" pisze o tym w artykule poświęconym handlowi żywym towarem, który już przed ponad wiekiem był rejestrowany w policyjnych protokołach.
Podejrzenie policji
Hamburska policja 10 lipca 1888 r. sporządziła protokół o zatrzymaniu czterech osób, w tym jednej pary małżeńskiej, które w niezwyczajny sposób obchodziły się z szóstką młodych kobiet. Owe nazywały się Walentyna, Raza, Mania, Lesel, Ester i Antonia i pochodziły z Warszawy. Agentom policji wydało się podejrzane, że małżeństwo płaciło za szóstkę dziewczyn wszystkie rachunki, co wyraźnie wskazywało na to, że dziewczyny były "żywym towarem". Lecz dowody były zbyt nikłe i zatrzymanych wypuszczono na wolność. Wsiedli na parowiec "Petropolis", który obrał kurs na Amerykę Południową.
Jak o przypadku tym pisały gazety, o dalszym losie dziewczyn nic nie było wiadomo, ale przypuszczalnie trafiły one do Montevideo i Buenos Aires, gdzie lądowały w domach publicznych.
Taki los spotykał dziesiątki tysięcy młodych kobiet - pisze "Die Welt" - i był typowy dla emigracji końca XIX w. W okresie od 1815 do 1930 r. przez porty w Hamburgu i Bremerhaven do Ameryki Północnej, Południowej i Środkowej wyemigrowało 60 mln. osób z Europy Wschodniej.
Odwieczny problem
W większości byli to mężczyźni, lecz zdarzało się także, że emigrowały kobiety - jako partnerki mężczyzn, czy w poszukiwaniu nowych, życiowych perspektyw. Wybierając się w daleką podróż nie wiedziały, że mogą trafić do domów publicznych, bo obiecywano im pracę przy prowadzeniu domu czy wręcz małżeństwo.
A domy publiczne w dalekich krajach poszukiwały prostytutek z regionów, z których pochodzili ich klienci-imigranci. Stręczycielstwu i naganianiu pracownic sprzyjała rozwijająca się transkontynentalna żegluga pasażerska i postęp techniczny w telekomunikacji, jak np. telegramy. To upraszczało handlarzom organizację przerzutu "żywego towaru".
Zjawisko to określane było mianem "białego niewolnictwa": młode kobiety zwabione obietnicą pracy zmuszane były potem do prostytucji. O procederze tym wiedziały organizacje humanitarne, Kościoły i politycy.
W roku 1894 przewodniczący SPD August Bebel na forum Reichstagu piętnował "nieustające transporty dziewcząt, które dla lubieżnych celów wywożone są z Niemiec" i domagał się od rządu, by ukrócił ten proceder.
Die Welt / Małgorzata Matzke
red.odp.:Alexandra Jarecka