1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Hitler i jego Anioł Stróż

17 marca 2010

Co byłoby, gdyby Hitler nie przeżył jednego z zamachów na jego życie? Pisarz Dieter Kühn w swej najnowszej powieści roztacza kilka scenariuszy hipotetycznego końca wodza III Rzeszy

Piwnica Mieszczańska w Monachium, po wybuchu bomby podłożonej przez Johanna Georga ElsneraZdjęcie: ullstein bild

Znakiem firmowym Dietera Kühna jako pisarza jest atrakcyjne połączenie fikcji literackiej z wydarzeniami historycznymi. Dowiódł tego, w cieszącej się dużym powodzeniem, biografii średniowiecznego piewcy miłości i piękna, minnensigera Oswalda von Wolkensteina (1377-1445).

Ostatnio Dieter Kühn wziął na warsztat postać wodza "Tysiącletniej Rzeszy", zastanawiając się nad możliwymi konsekwencjami śmierci Führera dla Niemiec w jednym z licznych zamachów na jego życie. Na przykład wskutek wybuchu bomby, podłożonej 9 listopada 1939 r. przez przeciwnika nazizmu, stolarza Johanna Georga Elsnera w Piwnicy Mieszczańskiej w Monachium, w której Hitler przemawiał na dorocznym spotkaniu ku czci poległych towarzyszy z ruchu narodowo-socjalistycznego. Zdaniem Kühna, śmierć Führera doprowadziłaby do ukształtowania się "złagodzonej wersji" nazizmu, odległej jednak - i to daleko - od demokracji, zaprowadzonej w pokonanych Niemczech przez Aliantów zachodnich.

Z Dieterem Kühnem o jego najnowszej książce "Ich war Hitlers Schutzengel" (Byłem Aniołem Stróżem Hitlera) rozmawiała reporterka rozgłośni Deutsche Welle, Gabriela Schaaf.

DW / Gabriela Schaaf: Czy totalna klęska III Rzeszy w 1945 r. naprawdę była warunkiem koniecznym powstania w Niemczech demokracji, takiej, jaką mamy dziś? Czy uświadomienie sobie tego, nie jest gorzkim doświadczeniem dla każdego z nas?

Dieter Kühn: Musimy mieć na uwadze, że proces usuwania hitlerowców z powojennych rządów Republiki Federalnej trwał długo i równie długo trzeba było czekać na zasadniczą zmianę tonu w polityce i masmediach. Trwało to równo dwa dziesięciolecia, przy czym rok 1968 stanowi wyraźną cezurę. Zawsze twierdzę, że przynajmniej pod tym względem nie mieliśmy żadnej "godziny zero".

Kiedy oglądamy, na przykład, dawne kroniki filmowe, słyszymy ten sam, patetyczny, prawie krzykliwy głos spikera, identyczny za czasów Hiltlera i Adenauera. Najpopularniejsi aktorzy, grający główne role w w czasach Trzeciej Rzeszy, z równym powodzeniem występowali w filmach kręconych po wojnie. To wszystko zmieniało się naprawdę bardzo powoli i wręcz niezauważenie.

DW: Główną postacią w Pańskiej książce jest Anioł Stróż, który zawsze potafi wszystkiemu zapobiec. Czy jednak nie dręczą go czasem wątpliwości, co do roli, którą odgrywa?

Okładka najnowszej książki Dietera Kühna - Ich war Hitlers Schutzengel

Dieter Kühn: Mój książkowy Anioł Stróż faktycznie znajduje się w niewygodnej sytuacji, gdyż w gruncie rzeczy robi to samo, co żołnierze batalionu ochrony osobistej Hitlera wodza, najpierw SA, a potem SS. A mianowicie - chroni go i to, jak się okazuje, nadzwyczaj skutecznie. Nic więc dziwnego, że wciąż zadaje sobie to samo pytanie: jakie skutki pociąga zapobieżenie przeze mnie kolejnym zamachom na Hitlera? Swoją sytuację opisuje tak: jedno z moich skrzydeł jest śnieżnobiałe, ale drugie kruczoczarne tak, jak galowy mundur oficera SS. Innymi słowy, jestem rozdarty pomiędzy ekstremalnym dobrem i ekstremalnym złem i nie mogę sobie dać z tym rady. Prawdziwym wybawieniem dla niego jest chwila, kiedy - ukryty w szybie wentylacyjnym bunkra pod Kancelarią Rzeszy - słyszy odgłos wystrzału z pistoletu, którym Adolf Hitler odebrał sobie życie.

DW: Co skłoniło Pana do wprowadzenia postaci Anioła Stróża do książki o Hitlerze?

Dieter Kühn: Taki pomysł nasuwał się wręcz automatycznie. Hitler stale się powoływał na opatrzność boską i swą dziejową rolę, którą - z woli Boga - ma odegrać w dziejach ludzkości. Po nieudanych zamachach na jego życie, także ze strony Kościoła słychać było wypowiedzi o Aniele Stróżu, który po raz kolejny uratował go od niechybnej śmierci. Kiedy zapoznałem się z nimi po raz pierwszy, pomyślałem, że w takim razie potraktuję je dosłownie i wprowadzę do książki postać Anioła Stróża, która - jak wiemy - jest częścią nauki Kościoła. Każdy z nas ma, zgodnie z nią, osobistego Anioła Stróża. Wierzy w to dwie trzcie społeczeństwa. Dlaczego zatem nie miałem potraktować tego jako zachęty podczas pisania tej książki?

DW: Czy nie uważa Pan jednak tego za pomysł ryzykowny? Chodzi mi o granice takiego sposobu myślenia, a mówiąc ściślej o pytanie, gdzie w takim razie był Anioł Stróż opiekujący się innymi? Gdzie był Anioł Stóż strzegący Żydów? Co robił Anioł Stóż mający chronić inne ofiary?

Dieter Kühn: Mój książkowy Anioł Stróż też je sobie zadaje. W gruncie rzeczy jedyną formą oddziaływania Anioła Stróża na postępowanie jego podopiecznych jest podszeptywanie im do ucha tego, co powinni w danej sytuacji uczynić. Anioł Stróż Hitlera stale odnosi wrażenie, że inni ludzie najwidoczniej nie słuchają swego wewnętrznego głosu i odwracają się plecami od ich własnego Anioła Stróża, a więc - przynajmniej w tym punkcie - jest, jak byśmy to powiedzieli potocznie, "kryty". Wciąż czeka na jakąś formę odgórnej legitymacji własnych poczynań, w formie potwierdzenia, że dobrze wywiązał się ze swego zadania. Ma to, naturalnie, określone konsekwencje, z czego też zdaje sobie sprawę i dlatego stale dręczą go wątpliwości i wyrzuty sumienia.

DW: Pan też miał swojego Anioła Stróża, jeśli uwzględnić, że jako młody chłopiec uniknął Pan śmierci podczas bombardowania...

Dieter Kühn pochodzi z KoloniiZdjęcie: DW

Dieter Kühn: W moim przypadku należałoby raczej mówić o Aniele Stróżu, który czuwał nad życiem mojej matki, która potrafiła swego czasu podjąć jasną decyzję. Jako małe dziecko byłem naocznym świadkiem pierwszych nalotów na Kolonię wiosną roku 1941. Mieszkaliśmy wtedy w dzielnicy Bayenthal, na którą Anglicy zrzucali bomby zapalające. Niektóre eksplodowały na podwórku naszego domu. Stałem wtedy w oknie i widziałem, jak moja matka gasiła wywołany nimi pożar. Na szczęście - niewielki. Po powrocie do mieszkania powiedziała: to dopiero początek, wkrótce będzie znacznie gorzej, ale nas już tu wtedy nie będzie! I tak się stało. Wyjechaliśmy z Kolonii do Bawarii i w ten sposób szczęśliwie uniknąłem kolejnych, dwustu nalotów na moje rodzinne miasto. Kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdyby nie odważna decyzja matki podjęta po pierwszych bombardowaniach? Konstrukcja tej książki, też oparta jest na jakże prostym i zarazem jakże trudnym pytaniu, co by było gdyby.

Książka Dietera Kühna "Ich war Hitlers Schutzengel" (Byłem Aniołem Stróżem Hitlera) ukazała się nakładem wydawnictwa S. Fischer Verlag; kosztuje 17,95 euro; numer ISBN: 978-3-10-041515-8

Gabriela Schaaf/ Andrzej Pawlak

red, odp. Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej