1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zniesienie niewolnictwa w Holandii. „Chcemy reparacji”

Urszula Idzikowska
2 lipca 2023

Holendrzy upamiętniają 150. rocznicę zniesienia niewolnictwa. Zdaniem aktywistów nie ma powodu do świętowania. „Marne przeprosiny i parę imprez nie wymaże 300 lat zniewolenia. Chcemy reperacji. Teraz!” – skandują.

Amsterdam: obchody 150. rocznicy zniesienia niewolnictwa
Amsterdam: obchody 150. rocznicy zniesienia niewolnictwaZdjęcie: Marek Kowalczyk

Mży od rana. Kobiety w kwiecistych rozłożystych sukniach i aktywiści od stóp do głów na czarno chowają się przed deszczem na Waterlooplein w centrum Amsterdamu – to stamtąd rusza 1 lipca pochód Bigi Spikri, czyli Wielkie Lustro w języku sranan tongo używanym przez większość Surinamczyków. To nawiązanie do corocznej parady w Paramaribo, stolicy Surinamu. Odświętnie ubrani ludzie przechodzą obok witryn sklepowych, które służą im za lustra.

Pochód kieruje się w stronę Oosterparku, gdzie od 2009 roku świętowane jest Keti Koti (czyt. Kitty Kotty), czyli Zerwane Kajdany – po święcie zadumy 30 czerwca nadchodzi czas na zabawę: koncerty i degustację tradycyjnych potraw, od zupy z orzeszków ziemnych po heri heri – potrawkę z osolonego dorsza i warzyw korzennych uprawianych na plantacjach: słodkich ziemniaków, pieczonych bananów i manioku. Dziś heri heri to symbol związku z przodkami.   

Brian Loui John bierze udział w paradzie po raz pierwszy. Do kurtki przypiął czarnego pinsa z datą 1873. – Holandia zniosła system niewolniczy 1 lipca 1863 roku, ale w rzeczywistości wiele osób zostało zmuszonych do pracy za darmo przez następne dziesięć lat – tłumaczy John w rozmowie z DW. Dlatego 150. rocznica zniesienia niewolnictwa przypada w tym roku.

Amsterdam: obchody 150. rocznicy zniesienia niewolnictwaZdjęcie: Marek Kowalczyk

Przodkowie Johna zostali zmuszeni do pracy na plantacji w Surinamie. Pokazuje zdjęcia z archiwów wymieniające prapradziadka. Przesłała je kuzynka, antropolożka kultury, która zgłębiła historię rodzinną. – Dostałem gęsiej skórki, gdy to zobaczyłem. To wydarzyło się stosunkowo niedawno, zaledwie kilka pokoleń wstecz. Wciąż nosimy w sobie tę traumę.

Dwa lata temu John wykonał test DNA, by sprawdzić skąd pochodzą jego przodkowie. Badanie wykazało między innymi Nigerię i Sierra Leone. John jest dumny ze swojego pochodzenia i stara się wzmacniać czarną społeczność. W pracy – firmie technologicznej Apple, gdzie zajmuje się kryptowalutami – zrzeszył czarnych pracowników w grupkę, która „dodaje sobie sił i robi coś razem” – wyjaśnia John. Wcześniej byli już w The Black Archives, amsterdamskim archiwum z bogatą kolekcją czarnej literatury. Pracownicy archiwum też biorą udział w pochodzie, ale nie żeby świętować, tylko protestować.

Nie ma uzdrowienia bez reparacji 

„Czego chcemy?” – pyta współzałożyciel The Black Archive Mitchell Esajas przez megafon, gdy pochód idzie ulicami Amsterdamu przy pobudzających dźwiękach bębnów. 
„Reparacji!”
„Kiedy je chcemy?”
„Teraz” – odkrzykuje grupka aktywistów i sympatyków.

Esajas musi mieć mieszane odczucia. Nie do końca odpowiada mu charakter świętowania. „Niewolnictwo zostało zniesione, ale rasizm i nierówności są wciąż mocno zakorzenione w holenderskim społeczeństwie” – mówił w wywiadzie dla amsterdamskiego dziennika „Het Parool”. „Więc co mamy do świętowania? By wyleczyć się z traumy niewolnictwa potrzebne są reparacje”.

Premier Mark Rutte przeprosił w grudniu 2022 roku za udział Holandii w transatlantyckim handlu zniewolonymi osobami i obiecał 200 milionów euro na projekty, które „podnoszą świadomość na temat systemu niewolnictwa”. Ale przemilczał kwestię reparacji.

Król Wilhelm-Aleksander też nie wspomniał o zadośćuczynieniu w swoim wyczekiwanym przez wszystkich przemówieniu w Oosterparku 1 lipca. Stwierdził tylko, że „po wyrażeniu uznania i przeprosinach możemy wspólnie pracować nad uzdrowieniem, pojednaniem i naprawą”.

Obchody 150. rocznicy zniesienia niewolnictwa: król Wilhelm-AleksanderZdjęcie: Remko de Waal/ANP/AFP/Getty Images

– Ale jak? –  zastanawia się Gina Lafour. – Kolonialna przeszłość wpływa na teraźniejszość. Nie jesteśmy w stanie ot tak postawić kropki. Jeszcze długa droga przed nami – mówi DW. Jej ojciec, znany surinamski architekt Lucien Lafour, protestował w 1969 roku w Amsterdamie przeciwko nierównemu traktowaniu pracowników Shella w Curaçao. Czarni pracownicy zarabiali mniej niż biali, pracowali też w gorszych warunkach. Matka Giny „naiwnie wierzyła”, że jej córka, urodzona w Holandii, nie doświadczy rasizmu ani wykluczenia. „Długo myśleliśmy, że takie rzeczy zdarzają się w Ameryce, nie tutaj. Ale nie zapominajmy, że przemoc ma różne wymiary, nie tylko fizyczne” – mówiła Gina w filmie dokumentalnym o bojownikach czarnego ruchu oporu w Holandii, Surinamie i Curaçao z 2022 roku. 

Prośba o wybaczenie

Przeprosiny króla nie są dla Giny zaskoczeniem. – Nie miał wyboru. Presja była tak silna, że nie mógł postąpić inaczej – mówi. Końcówka przemówienia ją zaniepokoiła. – Odebrałam to jako przytyk w stronę świadomych ludzi, którzy sprzeciwiają się dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Jako sugestię, że mamy się uspokoić, zrozumieć resztę Holendrów, którzy są mniej świadomi i cierpliwie czekać. – Król nawoływał do wzajemnej akceptacji, żeby uniknąć polaryzacji w społeczeństwie, stwierdził kolega Giny.

Nie wszyscy są równie krytyczni w stosunku do symbolicznego gestu króla. Kobieta w tradycyjnym stroju w niebieskie kwiaty jest wzruszona. – Nareszcie! Ale na początku trochę owijał w bawełnę. Już zaczynałam tracić nadzieję. Myślałam tylko: przeprosi czy nie przeprosi?!

Król nie tylko przeprosił, ale poprosił też o przebaczenie za „brak działań ze strony domu Oranje przeciwko tej zbrodni przeciwko ludzkości”. – Samo kajanie się nie wystarczy. Niech zapłacą, przecież ich stać – dorzuca znajomy Giny.

Badanie zlecone przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Stosunków Królestwa ustaliło niedawno, że w przeliczeniu na dziś dom królewski zarobił ponad 545 milionów euro na kolonializmie i niewolnictwie.

„Nikt nam nie musi płacić”

Pedagogożka Loraine Bar nie oczekuje indywidualnego zadośćuczynienia. – Nikt nam nie musi płacić. Bo co zrobimy z tymi pieniędzmi? Wydamy je. Lepiej przeznaczyć środki na muzea albo edukację. Co się stało, to się nie odstanie. Przecież nie wyburzymy tych wszystkich pięknych kamienic przy kanałach, które zostały zbudowane z wyzysku kolonii – stwierdza w rozmowie z DW.

Bar trzyma w ręku bukiecik tulipanów, symbol Holandii i baner z cytatem Narodowego Instytutu Badań nad Niewolnictwem Holenderskim: „Naprawa zaczęła się na południowym wschodzie (Amsterdamu)”. To tam, w 2001 roku odsłonięto pierwszy pomnik upamiętniający zniesienie systemu niewolnictwa.

1 lipca na ulicach AmsterdamuZdjęcie: Marek Kowalczyk

Większość Afro-Holendrów wolała, by monument stanął na Dam, rynku miasta, gdzie 4 maja odbywają się narodowe obchody zakończenia II wojny światowej. Jeden z transparentów niesionych podczas parady poprzedzającej ceremonię odsłonięcia pomnika dobrze oddawał nastrój: 

„5 lat (nazistowskiej) okupacji: pomnik na Damie!!!
400 lat niewolnictwa: pomnik w Oosterparku???!!!”

Podobne porównania wybrzmiewają podczas tegorocznych obchodów Keti Koti. – To ważne, by 1 lipca stał się narodowym świętem. W końcu mamy wolne, by świętować koniec II wojny światowej 5 maja – stwierdza drobna blondynka przed rozpoczęciem parady Bigi Spikri. – To, co Holandia wyrządziła ludziom w Afryce i Azji to skandal. Przecież wszyscy jesteśmy równi. Jak można było tak traktować innych ludzi? – dodaje.

Równość w Holandii to jednak wciąż mrzonka. Pedagożka Bar podkreśla, że przedstawiciele czarnej społeczności „muszą pracować dziesięć razy ciężej niż biali Holendrzy, aby odnieść sukces”. – Strukturalny rasizm jest wciąż silne zakorzeniony. Do tego dochodzi trauma transgeneracyjna. Nawet dwunastolatkowie, którzy przychodzą do mojego gabinetu, twierdzą, że są brzydcy. Przekonuję ich, że czarne jest piękne. W tym duchu wychowuję też swoje córki.

Wychowanie młodego pokolenia i przyszłych pokoleń, szczególnie edukacja białych osób, jest kluczowa w szerzeniu świadomości o kolonialnej przeszłości Holandii i jej następstw – powtarzają uczestnicy parady. – Musimy wiedzieć skąd pochodzimy, kim jesteśmy i co się wydarzyło, żeby w ogóle mówić o zbiorowym uzdrowieniu – podkreśla Sherlien Sanches, założycielka Centrum Wiedzy Autochtońskiej w Holandii.
– Pamiętajmy, że nasza historia nie zaczyna się od plantacji. Nie zapominajmy, że w Surinamie, Arubie, Curaçao, Sint Maarten, Bonaire, Sint Eustatius i Sabie już wcześniej mieszkali ludzie, z własną bogatą kulturą, która stanowi teraz część holenderskiej kultury.

Chcesz mieć stały dostęp do naszych treści? Dołącz do nas na Facebooku!