1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

I w Niemczech trwa dyskusja nt. bojkotu Olimpiady w Pekinie

25 marca 2008

Niemiecki Olimpijski Związek Sportowy nie popiera bojkotu igrzysk olimpijskich w Pekinie z powodu Tybetu. Politycy też manifestują ostrożność, apelując do władz w Pekinie o nawiązanie dialogu z Dalaj Lamą.

Thomas Bach, prezes Niemieckiego Olimpijskiego Związku Sportowego, nie wierzy w sens bojkotowania igrzysk.
Thomas Bach, prezes Niemieckiego Olimpijskiego Związku Sportowego, nie wierzy w sens bojkotowania igrzysk.Zdjęcie: PA/dpa

Rząd Niemiec zaapelował do Chin o więcej przejrzystości i dopuszczenie międzynarodowych obserwatorów oraz o nawiązanie dialogu z Dalaj Lamą. Pomimo zaostrzenia sytuacji w Tybecie Niemiecki Olimpijski Związek Sportowy (DOSB) nie myśli o bojkocie igrzysk letnich w Pekinie. Niemcy zamierzają wysłać swoją reprezentację do Chin, bo ich zdaniem bojkot nie pomoże w rozwiązaniu sytuacji w Tybecie, lecz wręcz przeciwnie.

Michael Vesper, dyrektor generalny Niemieckiego Związku Olimpijskiego: - Taki bojkot doprowadziłby jedynie do izolacji Chin i do tego, że żmudnie wypracowane kanały dialogu zostałyby zamrożone. Nie byłoby to w interesie ludzi żyjących w Chinach.

Organizacje sportowe podkreślają, że ofiarami bojkotu staliby się przede wszystkim sportowcy, którzy przez długie lata przygotowują się do tej życiowej szansy. Rozwiązanie politycznych problemów w Chinach to zadanie polityki, a nie sportu, twierdzi przewodniczący Niemieckiego Olimpijskiego Związku Sportowego, Thomas Bach:

- Nie można oczekiwać, że sport w ciągu 17 dni trwania olimpiady rozwiąże problemy, jakich nie potrafiły rozwiązać przez lata całe pokolenia polityków.

Krytycy bojkotu uważają, że wszystkie dotychczasowe akcje tego typu, jak np. bojkot olimpiady w Moskwie w 1980 roku, zakończyły się fiaskiem, bo nie spełniły zamierzanego celu. Zamiast bojkotu należy zwrócić uwagę świata na sytuację w danym kraju. Niemiecki Związek Olimpijski podkreślił, że każdy sportowiec może samodzielnie decydować o tym, czy i jak będzie krytykował politykę Pekinu. Atletów obowiązują jedynie zasady zapisane w Karcie Olimpijskiej, twierdzą przedstawiciele związku olimpijskiego.

Podobnego zdania jest większość niemieckich polityków. Przewodniczący komisji ds. sportu w Bundestagu Peter Danckert z SPD powiedział:

- Moim zdaniem sport nie jest właściwym adresatem apeli nawołujących do rozwiązywania problemów, czy to w Chinach czy w innych krajach świata. O wiele skuteczniejszy byłby np. bojkot handlowy. Ten Chiny przynajmniej by odczuły.

Polityk CDU, przewodniczący komisji ds. polityki zagranicznej, Ruprecht Polenz jest zdania, że jest za wcześniej, by decydować o bojkocie, niezależnie o jakiej formie fojkotu jest mowa. Jego zdaniem byłaby to najgorsza z możliwych opcji, jednak nie można jej wykluczyć:

- Jeżeli sytuacja w Tybecie się pogorszy, a władze Chin będą kontynuowały ten militarny, drakoński styl polityki, jeżeli nie wykażą koniecznego zrozumienia i będą nadal manifestowały swoją dotychczasową politykę wobec Tybetu, to nie mogę sobie wyobrazić, by jakikolwiek czołowy niemiecki polityk pojechał na inaugurację lub zakończenie igrzysk.

Inny polityk CDU, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Hans-Gert Poettering przyznał natomiast, że w Strassburgu nie wyklucza się bojkotu olimpiady. Chcemy udanych igrzysk, jednak nie za cenę "morderstwa kulturowego na Tybetańczykach, o którym mówi Dalai Lama."

Tymczasem zastępca rzecznika rządu federalneg Thomas Steg powiedział dziś na konferencji prasowej w Berlinie, że rząd oczekuje od Pekinu nawiązania dialogu z Dalai Lamą oraz przede wszystkim większej przejrzystości.

- Rząd federalny uważnie i z troską śledzi wydarzenia w Chinach. Naszym zdaniem Pekin musi działać bardziej przejrzyście, inaczej nie zdobędzie zaufania międzynarodowej społeczności. Jest niezbędne w tym celu, by Chiny dopuściły do swobodnego działania zagranicznych dziennikarzy i obserwatorów, powiedział Steg.

Jeżeli chodzi o kwestię bojkotu, Thomas Steg przyznał, że rząd Niemiec stawia na polityczne rozwiązanie problemu i ma nadzieję, że w Pekinie będą mogły się odbyć udane igrzyska olimpijskie.


Róża Romaniec, Deutsche Welle Beriln.