"Import" nauczycieli z Europy środkowej i wschodniej
21 lipca 2009Pedagodzy z krajów Europy środkowej i wschodniej mogliby wyrównać braki nauczycieli w niemieckich szkołach - taki pomysł przedstawił Heinz-Peter Meidinger, przewodniczący Niemieckiego Związku Filologicznego. Szczególnie dramatyczna sytuacja w Niemczech panuje przy obsadzaniu wakatów w przedmiotach ścisłych: matematyce, informatyce, biologii, chemii i fizyce.
Odejdzie armia nauczycieli
Według wyliczeń związku w okresie najbliższych dziesięciu lat na emeryturę przejdzie 300 tysięcy z zatrudnionych obecnie 770 tysięcy nauczycieli, co jeszcze bardziej pogłębi istniejące już deficyty.
Zdaniem Meidingera wolne etaty mogliby czasowo zająć pedagodzy z krajów Europy środkowej i wschodniej. "Przede wszystkim w Czechach, w Polsce i w Rumunii jest wielu nauczycieli przedmiotów ścisłych władających bardzo dobrze niemieckim, których można by zatrudnić na pewien czas"- twierdzi on, zastrzegając jednak, że pedagodzy z tych krajów mają "tradycyjny styl nauczania" i trzeba byłoby ich dokształcić. Kraje związkowe winny postarać się o zorganizowanie odpowiednich kursów. Jako dowód na udaną realizację takiego modelu podał on przykład czeskich nauczycieli pracujących w kilku niemieckich szkołach prywatnych.
Jest on świadom tego, że krąg pedagogów, którzy tak dobrze władają niemieckim, aby podołać pracy w niemieckich szkołach, jest dość wąski.
Stała Konferencja Landowych Ministrów Oświaty (w Niemczech nie ma centralnego ministerstwa kultury) powątpiewa na razie w liczby podane przez Związek Filologów, zapowiadając ich weryfikację. Faktem jest, że rysują się braki pedagogicznego narybku. - ”Pomoc z Europy Wschodniej nie jest wykluczona w niektórych przypadkach, lecz nie jest antidotum na rozwiązanie problemu”- twierdzi minister oświaty Meklemburgii-Pomorza Przedniego Henry Tesch.
Podstawą – język
Jednym takim "przypadkiem" jest Agnieszka Korman, nauczycielka z Jeleniej Góry, która prowadzi zajęcia w jednym z gimnazjów w Goerlitz. W Saksonii pracuje sporo nauczycieli z Polski, lecz są zatrudnieni przede wszystkim w dwujęzycznych szkołach polsko-niemieckiego pogranicza. Zasadniczo praca w Niemczech dla polskich nauczycieli jest możliwa, ale w praktyce ich dyplomy nie są uznawane przez niemieckie władze szkolne i wymaga się od nich dodatkowych kwalifikacji.
Agnieszka Korman, która studiowała polonistykę i germanistykę, miała szczęście, bo jej dyplomy zostały nostryfikowane. W szkole korzysta się przede wszystkim z jej kompetencji językowych, mniej z wiedzy z przedmiotów ścisłych. - "W Polsce na kierunku nauczycielskim studiuje się tylko jeden przedmiot, w Niemczech wymagane są dwa. Trudno też stawić czoło niemieckim uczniom, jeżeli się nie zna perfekt języka. Dlatego ciężko byłoby w Niemczech na przykład polskim nauczycielom matematyki" – mówi polska nauczycielka. Faktem jest jednak, że rynek pracy w Niemczech kusi wysokimi zarobkami. Konieczne byłoby ujednolicenie kształcenia nauczycieli w obydwu krajach i położenie nacisku na naukę języka. Lecz w obliczu rysującego się gigantycznego deficytu - nie byłyby to zła droga.
ma/coe/dpa/afp/ap /SZ