1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak jedzą Niemcy?

17 czerwca 2010

Gastronomia w Niemczech jest tak różnorodna jak multinarodowe społeczeństwo tego kraju. Jak połapać się w tym kalejdoskopie? Kilka pożytecznych wskazówek...

Joachim Wissler - Vendome/Bensberg - 3 gwiazdki
Joachim Wissler - Vendome/Bensberg - 3 gwiazdkiZdjęcie: dpa

Niemiecką gastronomię podzielić można z grubsza na kilka kategorii. Na samej górze hierarchii są restauracje wielogwiazdkowe. Znakomitym przewodnikiem po tych świątyniach haute-cuisine są słynne międzynarodowe przewodniki w narodowych wydaniach, czyli niemiecki Michelin, Gault-Millaut, przewodnik Varta czy bardziej popularny "ADAC-Schlemmeratlas" czyli "atlas obżarciucha".

Tim Mälzer - jeden z młodych kucharzy propagujących w telewizji zdrową kuchnieZdjęcie: dpa

Wszystkie one zawierają sprawdzone rady, gdzie można dobrze zjeść. Z grubsza można powiedzieć, że południe Niemiec jada lepiej niż północ. Badenia-Wirtembergia, a szczególnie okolice Schwarzwaldu wykazują największe zagęszczenie nobilitujących gwiazdek, kucharskich czepków i łyżek.

Syci mieszczanie

Jeżeli ilość programów kucharskich w telewizji miałaby odzwierciedlać gusta i smaki Niemców, to należałoby ich okrzyknąć wyrafinowanymi degustatorami. Lecz aż tak pysznie nie jest.

Wiosenne danie: sznycel ze szparagamiZdjęcie: dw-tv

Ludzie o tradycyjnych gustach najchętniej odwiedzają lokale zachwalające swą "gutbürgerliche Küche" - czyli kuchnię mieszczańskiego dobrobytu. Czysta zupka - krem ze szparagów, pomidorowa, cienki rosołek - na rozgrzanie żołądka, potem kotlet w panierce, z paprykowym "Zigeuner- " lub grzybowym "Jäger-" sosem lub jako alternatywa krwisty stek z dodatkiem sosu śmietankowego z zielonym pieprzem. Jako "dopychacze": frytki, krokieciki lub ziemniaki z wody. A na dobry humor: deser - nieśmiertelne lody waniliowe z gorącymi malinami albo trzy kulki pospolitych lodów.

Także wystrojem lokale te przypominają typowe staromodne niemieckie salony: ciężkie dębowe meble z dodatkiem zielonego pluszu i przykurzone w kolorze (czy rzeczywistości) zasłony.

Sympatyczna tradycja

Orzeźwiająca szklanica piwaZdjęcie: Paulaner

Zawsze godne polecenia są lokale firmowane przez regionalne browary. Oferują one nie tylko warzone czasemi tuż obok piwo, lecz także przysmaki regionalnej kuchni po przystępnych cenach. W lokalach tych tętni zawsze życie, obsługa jest sprawna, potrawy świeże, bo ruch jest duży, klienci stali, a turysta może zanurzyć się w codzeinnego życia Niemców. Takich lokali jest mnóstwo w Bawarii - często mają także swoje ogródki piwne, ale też i wszystkich miastach słynących z piwa, jak Kolonia (Frueh), Duesseldorf (Ueriges) czy Muenster (Pinkus).

Przyszło nowe

Lody z grzybów - szczyty wegetariańskiej kuchniZdjęcie: DW-TV

Dla średniego i młodszego pokolenia zaczęli natomiast gotować "młodzi gniewni" - gastronomowie z zamiłowania i z fantazją, którzy nie boją się zaoferować gościom swoich eksperymentów. Wystrój ich lokali jest już bardziej umiejscowiony w aktualnym wzornictwie, a karta dań świadczy o otwartości na świat i poczuciu humoru. Same lokale nazwają się na przykład "Krisenherd" ("zarzewie kryzysu"), "Teufelsküche" ("czarcia kuchnia") czy "Die Konkurrenz" ("konkurencja").

Do wyboru oferują menu o szerokich horyzontach: zupa-krem ze ślimaków, placki kartoflane z łososiem i kwaśną śmietaną czy piersi perliczek z żurawinami. Jest miejsce na eksperyment, swobodne zachowanie, regionalne wina i produkty.

Wyłącznie z takich produktów gotują swoje menu natomiast restauracje ekologiczne, wegetariańskie czy wegańskie. Stanowią one jednak margines gastronomii i obsługują barwną klientelę: od studenta po czerstwego staruszka, który dożył sędziwego wieku właśnie dzięki zimnej kuchni wegańskiej.

Kolorowy żywioł

Sztukę robienia dobrej pizzy opanowały także inne nacje...Zdjęcie: AP

Powojenne Niemcy tkwiłyby wciąż jeszcze w "kuchni mieszczuchów" gdyby nie fala gastarbeiterów, która zaczęła docierać do Niemiec w latach 60-tych XX wieku. Reszty zmian w gastronomicznym krajobrazie Niemiec dokonało zamiłowanie Niemców do podróży za granicę. W najmniejszej niemieckiej mieścinie jest więc zawsze jakiś "Włoch", "Grek" czy "Hindus". Chińczycy i Turcy odpowiedzialni są raczej za "małą gastonomię" - niezliczone "Imbisy" czyli knajpki "na stojaka". Jest to z reguły kuchnia świeża, pożywna i niedroga.

Z kuchnią multi-kulti wiąże się zdaniem Władimira Kaminera, rosyjskiego Żyda, który stał się 200-procentowym Berlińczykiem pewien fenomen, który zafrapował go przy zgłębianiu tajników tej gastronomii. Włoskie pizzerie prowadzą z reguły Turcy, tureckie "imbisy" - Hindusi, a włoskie lodziarnie jakiś bałkański klan.



Małgorzata Matzke

Red.: Bartosz Dudek


Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej