Jak Niemcy definiują siebie. "Alfabet Niemiec"
26 czerwca 2017W samym środku kampanii wyborczej niemiecka kanclerz definiuje „alfabet Niemiec”. Do podstawowych wyznaczników niemieckości Angela Merkel zalicza między innymi ochronę godności ludzkiej i przyrody, pomoc uchodźcom, kulturę polemizowania, przynależność do organizacji i stowarzyszeń, wysoką jakość pracy czy majsterkowanie. Wśród pojęć określających niemieckość pojawiają się też rolada z czerwoną kapustą, kartofle, nadreński karnawał czy jajko na śniadanie.
Poszukiwanie własnej tożsamości
Deutsche Welle o charakter niemieckiej duszy spytała publicystów i autorów piszących o niemieckości, często zagranicznego pochodzenia. Dla Henryka M. Brodera „niemieckość to przede wszystkim zadawanie sobie pytania, co znaczy być niemieckim”. Zdaniem publicysty dziennika „Die Welt” pytanie o własną tożsamość pada w Niemczech o wiele częściej niż na przykład w Holandii, Izrealu czy USA. Oprócz nieustającego poszukiwania własnej tożsamości Broder za typowo niemieckie uważa dążenie do przejmowania odpowiedzialności za sytuację na świecie – począwszy od pomocy krajom rozwijającym się, poprzez rozwiązywanie kryzysu uchodźczego, aż po pomnażanie dobrobytu w Europie. „Na takie pomysły może wpaść jedynie naród, który przegrał dwie wojny światowe” – uważa Broder.
Zorganizowani Niemcy
Pisarka Jagoda Marinic uważa, że wizja kanclerz Merkel, dla której Niemcy to „wędrówki, lasy i ogródki”, jest trochę przestarzała. „Niemcy kojarzą mi się z czymś dużo bardziej zurbanizowanym, choć oczywiście łąki i jabłonie to też Niemcy” – wyznaje Marinic. W „alfabecie Merkel” brakuje jej feminizmu, którego pani kanclerz siłą rzeczy nie wymieniła, gdyż za feministkę się nie uważa. Marinic nie ukrywa, że nieco złośliwie uzupełniłaby alfabet o słowa „zakaz” i „rozporządzenie”. Zgadza się z umieszczeniem w alfabecie pojęcia nieodpłatnej pracy społecznej czy pełnienia funkcji honorowej (Ehrenamt), jednak uważa za zabawne, że z dobrowolnego zaangażowania jednego człowieka na rzecz drugiego język niemiecki stworzył „urząd” (Amt).
„Alfabet Niemiec” jako część kampanii wyborczej
Dziennikarz Roland Tichy uzupełniłby alfabet o takie słowa jak deportacja, kryzys uchodźczy, transformacja energetyczna oraz podwyższanie podatków, nie mówią już o ubóstwie starych ludzi. Krytykuje ogłoszony w gazecie Bild alfabet pani kanclerz jako „śpiący” i „politycznie poprawny” program polityczny, z którym Merkel chciałaby spokojnie wagonem sypialnym dojechać do kolejnego zwycięstwa.
DW / Monika Sieradzka