1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak powstrzymać dżihadystów? UE próbuje walczyć z radykalizacją młodych

Malgorzata Matzke8 lutego 2014

Coraz więcej młodych Europejczyków wyjeżdża do Syrii, by przyłączyć się tam do świętej wojny. Władze UE nie patrzą na to z założonymi rękami: są pod obserwacją, utrudnia się im wyjazdy, perswaduje.

Syrien Islamisten Brigade
Zdjęcie: Zac Baillie/AFP/Getty Images

Niebezpieczni fanatycy, oszołomy, straumatyzowani ekstremiści sięgający po przemoc - takimi pojęciami określa się młodych dżihadystów pochodzących z Europy i walczących w Syrii. Im dłużej trwa tam wojna, tym bardziej wzmaga się w UE troska, że przybywać będzie islamistów z Europy o dużym stopniu radykalizacji, którzy na ołtarzu świętej wojny gotowi są złożyć swoje życie. Są obawy, że w obozach szkoleniowych będzie następowała ich dalsza radykalizacja i że najpóźniej po zakończeniu konfliktu syryjskiego mogliby oni wrócić do Europy, jako tykające bomby. Komisarz UE ds. wewnętrznych Cecilia Malmström określa ich mianem "bardzo niebezpiecznych ludzi". Pełnomocnik UE ds. walki z terrorem Gilles de Kerchove ostrzegał, że "nawet garstka desperatów może stanowić bardzo duże zagrożenie".

Łatwo złapać młodych ludzi bez perspektyw na lep hasełZdjęcie: DW

Terrorystyczny narybek

Pożywką dla takich scenariuszy są relacje mass mediów. Brytyjski dziennik "Daily Telegraph" donosił na przykład, że Al-Kaida szkoli setki brytyjskich dżihadystów w Syrii na potencjalnych zamachowców po powrocie do Wielkiej Brytanii. Szkoli się także fanatyków z Europy i Stanów Zjednoczonych w kunszcie budowy bomb samochodowych i przysposabia do tworzenia komórek terrorystycznych w krajach, skąd pochodzą. Informacje te przekazał jeden ze szkolonych młodych ludzi, który wycofał się z tego ruchu.

Aby zapanować nad tym niebezpiecznym zjawiskiem ministrowie spraw wewnętrznych państw UE na spotkaniu w Atenach przed dwoma tygodniami ustalili, że należy utrudniać czy wręcz uniemożliwiać młodym dżihadystom wyjazd do Syrii i obserwować powroty stamtąd innych radykałów. Ścisłą kooperację w tym zakresie mają prowadzić służby specjalne państw UE.

Andre Konze chwali pracę BrytyjczykówZdjęcie: DHP

Ponadto Wspólnota stawia na współpracę ekspertów w całej Europie z lokalnymi inicjatywami, mającymi praktyczne doświadczenia w kontaktach z ekstremistami i terrorystami. W tym celu, nie wzbudzając większego zainteresowania mass mediów, w Hadze spotkało się niedawno 180 ekspertów i przedstawicieli władz narodowych z 23 europejskich metropolii, by zastanowić się wspólnie nad sposobami powstrzymania fali dżihadystów z Europy. Sesję w Hadze zorganizowała Sieć upowszechniania wiedzy o radykalizacji postaw RAN (Radicalisation Awareness Network), utworzona w roku 2011 przez Komisję Europejską. Na tej konferencji miast wymieniać się poglądami i doświadczeniami specjaliści sił bezpieczeństwa, administracji państwowej i pracy z młodzieżą zastanawiali się wspólnie, jak obchodzić się z radykalizującą się młodzieżą, jak uczyć się od siebie nawzajem i dzielić owocnymi doświadczeniami.

Brać wzór z Brytyjczyków

- Bardzo zaawansowani w swej pracy są Brytyjczycy, tzn. Zjednoczone Królestwo, co wynika z jego kolonialnej przeszłości i doświadczeń z zamachami w Londynie - wyjaśniał w rozmowie z DW jeden z uczestników sesji André Konze, będący dyrektorem Niemieckiej Akademii Policyjnej w Monastyrze (Münster). Opowiadał on o godnym naśladowania przykładzie pracownika jednego z muzułmańskich ośrodków w Birmingham, który sam wybrał się do Syrii, by zobaczyć wszystko na własne oczy. - Po powrocie w dużo bardziej przekonujący sposób mógł wyjaśniać młodym radykalnie myślącym chłopakom, że idą złą drogą, jeśli sądzą, że w ten sposób mogą wspierać walkę Syryjczyków - opowiadał.

Kazim Erdogan: Podatni na propagandę chłopcy są synami matek, które nie radzą sobie z ich wychowaniemZdjęcie: privat

Młodzi ludzie, poddawani radykalizacji są przekonani, że przeżyją tam coś pięknego i wzniosłego - wyjaśnia Konze. Święta wojna ma dla nich pozytywną konotację, a europejscy dżihadyści "nie mają pojęcia, jak strasznie jest w Syrii, jakie popełnia się tam zbrodnie i jakie są rzeczywiste skutki rzekomej świętej wojny”.

Według szacunków UE ok. 20 proc. zagranicznych bojowników w konflikcie syryjskim pochodzi z zachodniej Europy; z Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Większość z nich ma od 20-30 lat. To, że ktoś jest konwertytą na islam nie oznacza jeszcze, że ulega radykalizacji, zaznaczają eksperci, ale może być jedną ze wskazówek.

Zwiększyć pomoc dla rodzin

Sieć RAN w dokumencie informacyjnym dla uczestników konferencji z 23 europejskich metropolii podkreśla, że liczba zagranicznych bojowników w Syrii znacznie wzrosła w porównaniu z udziałem cudzoziemców walczących w podobnych konfliktach w minionych dziesięcioleciach. Jest ona wyższa niż liczba zagranicznych bojowników w Afganistanie i Iraku razem wziętych.

Grupa samopomocy tureckich ojców w Berlinie często porusza temat radykalizacji młodych muzułmanówZdjęcie: picture-alliance/dpa

Londyńskie Centrum (ISCR) zajmujące się badaniem radykalizowania się postaw, na którego danych opiera się RAN, wychodzi z założenia, że w Syrii przebywa obecnie ok. 2 tys. bojowników z Europy. Oznacza to, że ich liczba jest trzykrotnie większa niż ta, podana w badaniach z kwietnia ub. roku, kiedy podawano liczbę 600 europejskich dżihadystów.

Radykalizacja młodych ludzi następuje najczęściej poprzez treści propagowane w internecie. Sprzyjają jej także dysfunkcyjne struktury rodzinne. Dlatego na konferencji w Hadze ustalono, że niezbędna jest większa pomoc dla rodzin młodych dżihadystów. Należy zachęcać je do szukania pomocy, "co obecnie nie ma w ogóle miejsca", zaznacza dyrektor Niemieckiej Akademii Policyjnej Konze. - Miasta i gminy powinny same zwracać się do rodzin, jeżeli wiadomo, że ktoś z tego kręgu zapowiedział wyjazd do Syrii, albo, jeżeli ktoś stamtąd powrócił - podkreśla. W Niemczech zadania takie mogłyby przejąć urzędy ds. dzieci i młodzieży, ponieważ z reguły chodzi o małoletnich.

Ważna rola ojców

W obliczu ziejących pustkami kas miejskich, raczej należy wątpić, że takie zabiegi prewencyjne będą możliwe. Dlatego na razie powinno się stawiać na grupy samopomocy i inne inicjatywy społeczne, które pośredniczyłyby w kontaktach między rodzinami a urzędami. Logiczną konsekwencją było to, że na sesję w Hadze zaproszony został Kazim Erdogan, założyciel i przewodniczący pierwszej w RFN, działającej w Berlinie, grupy samopomocy tureckich ojców, samotnie wychowujących dzieci, Opowiadał on o swojej pracy. Jego grupa wciąż publicznie piętnuje propagandę islamistów w internecie i pokątnie uprawianą w meczetach.

- Podatni na nią chłopcy są synami matek, które nie radzą sobie z ich wychowaniem - wyjaśniał Erdogan, z zawodu psycholog, w rozmowie z DW. - Dlatego proponujemy, żeby mężczyźni przejmowali w rodzinach większą rolę w wychowaniu, nauce i komunikacji.

W Hadze wyjaśniał on uczestnikom konferencji, że władze czy siły bezpieczeństwa mogą dotrzeć do muzułmańskich rodzin, nawiązując z nimi kontakty osobiste i prowadząc bezpośrednie rozmowy jak równy z równym. Dobra komunikacja, branie względu na specyfikę kulturową muzułmanów to najważniejsze przesłanki dla przeciwdziałania radykalizacji muzułmańskiej młodzieży w Europie.

- Musimy zrobić wszystko, żeby dotrzeć do kilkudziesięciu tysięcy podatnych na radykalizację młodych ludzi, którym brakuje perspektyw i którzy czują się wykluczeni. Z drugiej strony trzeba także uwrażliwić rodziców, by zwracali uwagę na towarzystwo, w jakim obracają się ich dzieci, żeby z nimi rozmawiali i żeby nie pozostawiali ich "na pastwę losu".

Ralf Bosen / Małgorzata Matzke

red.odp.: Iwona D. Metzner

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej