1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jak turecki warzywniak stał się symbolem Berlina

Małgosia Krakowska14 lipca 2015

Gentryfikacja okazała się być dla wielu małych firm początkiem końca. Teraz władze miasta walczą z właścicielem małego warzywniaka. Bizim Bakkal stał się symbolem niepokornego Berlina.

Gemüseladen Bizim Bakkal Mietsteigerung Berlin Deutschland
Właściciel sklepu cieszy się z poparcia ludziZdjęcie: James Robinson

Bizim Bakkal - warzywniak prowadzony przez rodzinę Ahmeta Çaliskana znajduje się przy Wrangelstraße, ulicy położonej w pełnym życia Wrangelkiez na berlińskim Kreuzbergu. Prowadzony przez Ahmeta Çaliskana od 28 lat, trwa i przygląda się zachodzącym zmianom.

30 marca 2015 Çaliskan otrzymał zawiadomienie, że ma opuścić lokal sklepowy w przeciągu 6 miesięcy. Iannis Moraitis nowy właściciel budynku, a zarazem dyrektor firmy deweloperskiej Gekko Real Estate, ma zamiar przeobrazić budynek w kompleks luksusowych mieszkań. Na miejscu sklepu Çaliskana chce stworzyć dwa - dla podwojenia zysku.

Ludzie nie chcą oddać swojej małej ojczyznyZdjęcie: James Robinson

Jesteśmy ulicą!

Nagły wzrost czynszów w niektórych dzielnicach Berlina doprowadził do zamknięcia wielu rodzinnych firm oraz zmusił do przeprowadzki wielu mieszkańców. Ale sprzeciw właściciela Bizim Bakkals zapoczątkował gwałtowną falę protestów. „Jesteśmy ulicą” albo „Bizim Kiez zostaje” to tylko niektóre z haseł, które można zobaczyć na plakatach i transparentach we Wrangelkiez i jego okolicach.

Zwolenników akcji można spotkać w każdą środę przed sklepem. Ulica stała się swoistym centrum dialogu gdzie, razem z zaproszonymi mówca mi i muzyką w tle, ludzie protestują. Pojawiły się również znane osobistości z kręgów literackich takie jak David Wagner czy Annika Reich czytający fragmenty swoich dzieł.

„W naszej dzielnicy jest bardzo wielu artystów . Mieszkają zazwyczaj tam gdzie jest kolorowo i pulsuje życie, pośród wielu nacji, tam gdzie nie jest zbyt drogo”, mówił jeden z uczestników akcji. „Zadaniem artystów jest obserwacja zmian i występowanie w imieniu słabszych. Tam gdzie jest cierpienie, jest i sztuka. Oni byli z nami od samego początku".

Nie dać za wygraną

W środę (08.07.2015) protestujący poinformowali, że nakaz eksmisji Çaliskana został cofnięty. Wiadomość została przyjęta z entuzjazmem, ale radość opadła, kiedy organizatorzy protestu dali do zrozumienia, że to nie koniec walki o Kiez.

Tu nie ufa się takiej decyzji w stu procentach. Są obawy, że eksmisja prędzej czy później nastąpi. Çaliskan nie otrzymał żadnej gwarancji, że nie zostanie wyrzucony. I tak protest będzie trwał dopóty dopóki Çaliskan otrzyma nową umowę najmu z gwarantowaną wysokością czynszu.

Protesty stały się symbolem wszystkiego, co poświęcono w imię gentryfikacji – niezależnych, małych rodzinnych firm i sklepów i kolorowej społeczności.

Berlińczycy głośno protestują przeciwko rosnącym czynszomZdjęcie: Mietenvolksentscheid Berlin/Jan Ickx

Je suis Bizim Bakkal

Uczestnicy protestów uważają, że celem gentryfikacji jest tylko budowa luksusowych lokali i rozbijanie społeczności. Ulica, na której znajduje się warzywniak stała się platformą spotkań młodych i starszych mieszkańców Berlina. Tam dzielą się problemami i obawami co do przyszłości miasta.

Ugrupowanie Kotti & Co. było również na Wrangelstraße aby przedstawić swoje żądania. Jego członkowie walczą z coraz wyższymi czynszami mieszkań socjalnych położonych koło Kottsbusser Tor - miejsca zdominowanego głównie przez narodowość turecką. Natomiast grupa „Córki i Synowie Gastarbeiterów” (Töchter und Söhne der Gastarbeiter) zwraca uwagę na historię i dzisiejszą rolą gastarbeiterów.

Gastarbeiterzy przybyli do zachodnich Niemczech na przełomie lat 60 i 70, głównie z Turcji, Grecji, Hiszpanii, Włoch i krajów bałkańskich. W latach gospodarczego boomu mieli zaspokoić deficyty siły roboczej, z którymi borykała się gospodarka RFN. W 1961 roku tureccy gastarbeiterzy stanowili większość imigracji zarobkowej. Według niemiecko-tureckiej umowy obywatele Turcji mieli po upływie dwóch lat wrócić do ojczyzny, jednak większość z nich pozostała w Niemczech.

Berlin: zmiana czy wyprzedaż?

Graniczący z murem berlińskim Kreuzberg był dawniej mało atrakcyjną i zaniedbaną dzielnicą Berlina Zachodniego. Imigranci nie mogli osiedlać się w szykownych dzielnicach miasta i właśnie dlatego lokale wzdłuż Kottbusser Tor uznano za idealne, zamieniając je później w mieszkania socjalne. Tak narodziła się niepowtarzalna atmosfera tego miejsca- dzisiaj jednej z najbardziej popularnych dzielnic Berlina.

Dilerzy nieruchomości uważają, że podwyżka czynszu jest nieunikniona. „Ci ludzie muszą wreszcie zaakceptować to, że nie ma prawa dającego im przywilej do mieszkania w najlepszym miejscu”, powiedział w rozmowie z DW Dirk Wohltof z Niemieckiego Stowarzyszenia Handlarzy Nieruchomościami (German Realtors Association).

Ale ludzie broniący Bizim Bakkal są przekonani, że magia miejsca to zasługa tylko jego mieszkańców. Niepowtarzalny charakter tej dzielnicy nie zrodził się dla korzyści finansowych, ale właśnie dlatego, że Kiez przez wiele lat był ich małą ojczyzną. Wielu mieszkańców Kreuzberga czuje , jakby odbierało się im teraz tę ojczyznę, którą sobie stworzyli.

Walka trwa

Aktywiści Bizim Bakkal mają zamiar stopniowo rozszerzać akcję protestacyjną na znajdujące się nieopodal mieszkania i inne sklepy. Chcą nie tylko zakwestionować ideę gentryfikacji, ale i również podjąć stosowne kroki prawne w celu powstrzymania „chęci zysku kilku osób kosztem całej społeczności”.

Gentryfikacja zaczęła się w Berlinie dobre kilka lat temu, kiedy to po cichu zamknięto wiele takich sklepików. Niektórzy albo nie potraktowali problemu poważnie, albo po prostu wynieśli się poza miasto. Jednak Bizim Bakkal to dowód na to, że atmosfera jest napięta, a Berlińczycy zbyt zdeterminowani, aby się poddać.

Lillie Harman / Malgosia Krakowska

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej