1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Piraterie Somalia

18 maja 2009

Liczba ataków piratów na wodach u wybrzeży Somalii rośnie dalej i społeczność międzynarodowa zdaje się nie móc zapanować nad tym problemem.

Piractwo zdawało się należeć do reliktów przeszłości ....
Piractwo zdawało się należeć do reliktów przeszłości ....Zdjęcie: picture-alliance / aka-images

Co prawda ONZ, Unia Europejska i NATO oraz poszczególne kraje wysłały już okręty i łodzie dla ochrony statków płynących przez Zatokę Adeńską, a armatorzy uzbroili załogi statków, lecz do politycznego rozwiązanie tego problemu zdaje się być jeszcze daleko.

Liczba tegorocznych pirackich ataków na okręty płynące u wybrzeży Somalii przekroczyła już liczbę z roku 2008 - jak poinformowało Międzynarodowe Biuro Morskie IMB w Londynie. W pierwszym kwartale 2009 piraci dokonali 114 napadów i porwali 29 statków - według oficjalnych danych i nie licząc nieujawnionych incydentów. Obecnie w rękach porywaczy znajduje się 18 statków. Ze strony Somalii nie ma co spodziewać się pomocy; w kraju tym nie ma spokoju, dziesiątki tysięcy ludzi ucieka z regionów, gdzie wojska rządowe walczą z bojówkarzami klanów i radykalnych islamistów spod znaku Al Shabaab.

Rozwiązania szukać trzeba na lądzie a nie na morzu

Tak wygląda piractwo w wydaniu z XXI wiekuZdjęcie: AP

Sami piraci, już dawno przestali odpowiadać utartemu wyobrażeniu, że są to obdarci czarni w plastikowych klapkach na nogach i z zardzewiałym kałasznikowem w ręku. Jak wynika z tajnego raportu o antypirackiej unijnej akcji Atalanta, który znalazł się w posiadaniu hiszpańskich masmediów, wyposażenie piratów jest coraz nowocześniejsze, a ich taktyka coraz bardziej wymyślna. Piraci mają dostęp do informacji armatorów o ładunkach i pozycji statków. Częstokroć wiedzą nawet, jakiej narodowości są członkowie załogi. Jest to informacja istotna, bo na przykład za rosyjskich członków załogi raczej nikt nie zapłaci okupu. Podczas pertraktracji w sprawie tureckiego statku Karagoel - jak informował armator - porywacze kilkakrotnie telefonowali ze wspólnikami w Londynie, i stamtąd otrzymywali polecenia. Ahmeodu Abdallah jest nadzwyczajnym pełnomocnikiem ONZ ds. Somalii i podziela on zdanie licznych obserwatorów, którzy twierdzą, że rozwiązania problemu piractwa szukać trzeba na lądzie a nie na morzu.

"W Afryce jest wiele innych regionów, gdzie problemem także może stać się piractwo. Jeżeli jednak jakiś kraj ma silny rząd, groźba taka właściwie nie występuje. Piractwo, z jakim obecnie mamy do czynienia w Somalii jest działnością przestępczą wspieraną przez ludzi biznesu. To ich właśnie trzeba pociągnąć do odpowiedzialności."

Wzmocnić państwowe struktury

Somalijscy piraci zatrzymani w marcu 2009Zdjęcie: AP

W stolicy Somalii, Mogadiszu nowy rząd prezydenta Sharifa walczy o przeżycie w potyczkach z bojówkami Al Shabaab. Na prowincji ludzie pozostawieni są na pastwę losu. Nie dociera do nich nawet pomoc organizacji charytatywnych. Od czego i gdzie zacząć należałoby walkę z piratami?

Profesor Guenther Maihold zajmuje się zagadnieniem piractwa w Fundacji Nauka i Polityka. Udowodnił on, że ataki piratów gwałtownie osłabły w Cieśninie Malakka u wybrzeży Indonezji po tym jak indonezyjskie oddziały floty przybrzeżnej zostały dozbrojone i w roku 2006 podpisane zostało w Aceh porozumienie pokojowe.

"Tak długo, jak ludzie nie będą mieli zapewnionych ekonomicznych podstaw egzystencji i nie będą funkcjonować podstawowe struktury państwa, tak długo nie będzie można gruntownie rozprawić się z tym problemem. Kurowane będą tylko objawy a nie przyczyny. Przełom jest tylko możliwy, kiedy stworzone zostaną stabilne państwowe struktury. Pomoc międzynyrodowej społeczności, która próbowała wspierać z zewnątrz takie struktury, też się jednak nie powiodła. W obecnej sytuacji nawet nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co pozwoliłoby opanować sytuację."- twierdzi naukowiec.

Spory zamiast decyzji

Niemiecka fregata Rheinland-Pfalz patroluje Zatokę Adeńską - 3.03.2009 udało się udaremnić napad somalijskich piratówZdjęcie: AP

Od momentu, gdy w ręce porywaczy dostał się niemiecki statek, temat zwalczania piractwa zagościł także w niemieckiej polityce - i to na przedpolu walki wyborczej. Decyzja o odwołaniu zbyt ryzykownej akcji niemieckich komandosów z GSG9, którzy mieli odbić statek Hansa Stavangar z rąk porywaczy wznieciła znów wewnątrzniemiecką dyskusję. Rozważano, czy do walki z piratami należałoby także włączyć komandosów KSK z Bundeswehry - i czy potrzebna jest ku temu nowelizacja artykułu 87a Ustawy Zasadniczej, mówiącego o tym, że Bundeswehra może wkraczyć tylko do akcji w celach obronnych. A ponieważ piraci są przestępcami, a nie żołnierzami wrogiej armii, za ich zwalczanie odpowiedzialna jest policja czyli komandosi z GSG9.

Minister spraw wewnętrznych Schaeuble chciałby przy okazji debaty nad zwalczaniem piractwa upiec swoją własną pieczeń i rozszerzyć kompetencje Bundeswehry - tak brzmiał zarzut krytyków nowelizacji. Krytykuje się także, że rząd berliński robi zbyt mało dla zwalczania przyczyn piractwa, czyli np. biedy rezultującej z braku ryb u wybrzeży Somalii na skutek rabunkowego rybołówstwa. Dodatkowym obciążeniem jest spór kompetencyjny pomiędzy berlIńskim ministerstwem spraw wewnętrznych i ministerstwem sprawiedliwości - twierdzi opozycja .

Profesor Meinhold jest natomiast zdania, że obecnie bardziej niż dyskusje na temat instrumetów prawnych potrzebna jest efektywna koordynacja wszystkich sił starających się zapanować nad sytuacją w tym regionie. "Na wodach u wybrzeży Afryki operują żołnierze ONZ, unijnej misji Atalanta, żołnierze z Indii, Malezji i Chin. Jak do tej pory nie udało się skordynować ich działań."

Ludger Schadomsky / Małgorzata Matzke

Red.: Hubert Wohlan