1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Janusowe oblicze Meklemburgii

4 września 2011

Zmiany strukturalne, starzejące się społeczeństwo i ofensywa skrajnej prawicy - dzisiejsza Meklemburgia ma wiele twarzy. Każdy, kto będzie nią rządził po wyborach do Landtagu, ma do rozwiązania kilka trudnych spraw.

Zdjęcie: picture-alliance/ZB

W malowniczej wiosce rybackiej Freest w zatoce Greifswalder Bodden, także w tym roku obchodzi się tradycyjne święto rybaka. Ale nastrój jest zmącony, z czego nie zdają sobie sprawy turyści. Czyżby nie widzieli wielkich tablic i transparentów na rybackich chatach z napisami: "NIE polityce rybołówczej UE" i "Ratujcie rybołówstwo w Meklemburgii-Pomorzu Przednim"?

Bruksela, nasz wróg

Dwadzieścia lat temu w Meklemburgii było zarejestrowanych blisko 900 kutrów rybackich. Dziś zostało ich około 300. Michael Schütt, prezes spółdzielni rybackiej  "Peenemündung" twierdzi, że główną winę za upadek rybołówstwa przybrzeżnego w Meklemburgii ponosi Bruksela, a mówiąc ściślej, zbyt niskie kwoty połowowe śledzi.

Michael Schütt, prezes spółdzielni rybackiejZdjęcie: DW

"Dawniej sezon śledziowy trwał u nas trzy miesiące. W tym roku już po dwóch tygodniach wyczerpaliśmy limit przyznany nam przez Brukselę" - mówi. "Pozwolono nam odłowić zaledwie dziewięć tysięcy ton bałtyckich śledzi. To dziesięć razy mniej niż w 1999 roku, w którym wybrano mnie na szefa spółdzielni, a przecież na naszych wodach śledzi nie brakuje".

W obronie interesów rybaków próbował niedawno interweniować minister gospodarki Meklemburgii Till Backhaus. Bez powodzenia. Kwoty zostały utrzymane. Michael Schütt nie jest tym zaskoczony: "To było do przewidzenia. Obojętne, kto będzie rządził w Schwerinie i tak nie wygra wojny z biurokratami z Brukseli". 

Po co te wybory?

To pytanie zadają sobie nie tylko rybacy z Freest. Większość uprawnionych do głosowania obywateli Meklemburgii podziela opinię prezesa Schütta, że ten mały kraj związkowy nie liczy się w grze między wielkimi i możnymi tego świata z brukselskimi eurokratami na czele.

Tradycyjne święto rybaka w porcie w FreestZdjęcie: DW

Potwierdzają to najnowsze prognozy przed niedzielnymi (04.09) wyborami do Landtagu w Schwerinie. Na prawicową NPD, mieniącą się jedynym obrońcą "prawdziwych, niemieckich interesów", gotowych jest głosować zaledwie 4 procent wyborców.

Zarówno obecny, socjaldemokratyczny premier Meklemburgii Erwin Sellering, jak i jego rywal z CDU, Lorenz Caffier, są jednak przekonani, że NPD zamierza uczynić z tego landu przyczółek do ofensywy na całe Niemcy i przestrzegają przed zagrożeniem ze strony prawicowych radykałów.

Niezrażona tym NPD stara się rozniecać antypolskie nastroje w Meklemburgii. W połowie sierpnia, kiedy dyrekcja odlewni żeliwa w Torgelow poinformowała, że chce zatrudnić 50 polskich, tańszych od niemieckich pracowników, NPD wezwała do protestów przeciwko UE i otwarciu niemieckiego rynku pracy dla Polaków.

W parę dni później przed bramą odlewni pojawili się posłowie do Landtagu w Schwerinie z SPD, CDU i Partii Lewica z transparentem: "Hasła NPD nic tu nie pomogą". Być może, ale co w takim razie leży w naszym interesie, pyta wielu z 1,65 mln mieszkańców Meklemburgii, w której stopa bezrobocia wynosi dziś prawie 12 procent, która ma najniższe płace w kraju, i z której ucieka rocznie 14 tysięcy młodych ludzi w poszukiwaniu lepszych warunków życia?

Ratunek w turystyce?

Po upadku NRD i ponownym zjednoczeniu Niemiec, Meklemburgia przeszła bolesny i wciąż nie do końca przeprowadzony proces zasadniczych zmian strukturalnych. Obok wspomnianego wcześniej rybołówstwa na wodach przybrzeżnych, najbardziej poszkodowanymi okazały się stosunkowo male ale nowocześnie wyposażone stocznie w Wismarze, Rostocku, Stralsundzie i Wołogoszczy.

Skały kredowe na Rugii przyciągają tysiące turystówZdjęcie: picture alliance / Arco Images GmbH

Szybko okazało się, że nie są w stanie konkurować ze stoczniami chińskimi i południowokoreańskimi, obficie dotowanymi przez państwo. W nieco lepszej sytuacji znalazło się rolnictwo w Meklemburgii, ale daje ono zatrudnienie tylko nielicznym.

Pozostaje turystyka. Merklemburgia ma piękne wybrzeże i przyciąga coraz więcej turystów z Niemiec i zagranicy. W tej chwili trzy na cztery miejsca pracy w tym kraju związkowym związane są z usługami, głównie w branży turystycznej. Niestety, zarobki nie są tu za wysokie i ten problem stał się głównym motywem walki wyborczej.

Sytuację łagodzą nieco dotacje z Brukseli. Do roku 2013 Meklemburgia otrzyma z unijnej kasy 2,5 mld euro w formie pomocy regionalnej, ponieważ jej PKB nie przekracza 75 procent unijnej średniej. Ale co potem? Meklemburgia się wyludnia i niepokojąco starzeje. W porównaniu z sytuacją z roku 1990, kiedy średni wiek mieszkańca wynosił 36 lat, dziś wynosi on już 46 lat.

Jeśli tak dalej pójdzie, Meklemburgia może stać się w Niemczech oazą emerytów, podobną do Florydy w USA. Mając to na uwadze, landowe władze inwestują sporo w tzw. "gospodarkę zdrowotną": domy spokojnej starości, sanatoria, kliniki rehabilitacyjne, hotele SPA i gabinety odnowy biologicznej. Tylko, czy to wystarczy?

Bernd Gräßler / Andrzej Pawlak

red.odp.: Alexandra Jarecka