„Jasna kalkulacja”. Prasa o żądaniach Trumpa ws. NATO
9 stycznia 2025Choć w Niemczech mówi się o zwiększaniu budżetu obronnego, wypowiedź tę niemieccy politycy przyjęli z rezerwą lub irytacją – i ze względu na jej treść, i formę. Niemcy dopiero w 2024 roku i to po uruchomieniu specjalnego funduszu dla Bundeswehry osiągnęły aktualny cel NATO, czyli ponad 2 proc. PKB na obronność.
„Jasna kalkulacja” Trumpa
„Łatwo byłoby najnowsze kryterium Donalda Trumpa ws. bezpieczeństwa zewnętrznego odrzucić jako nonsens mamiącego populisty. Ale żądania prezydenta-elekta USA wobec partnerów z NATO, by zamiast 2 proc. wkładać w obronność 5 proc. PKB, wynika z jasnej kalkulacji. Republikanin jeszcze przed swoją inauguracją 20 stycznia podbił w ten sposób stawkę w Europie. A gracze wyborczy w Niemczech już posłusznie i z wyprzedzeniem prześcigają się w wyznaczaniu celów ws. przyszłych wydatków na obronę” – czytamy w „Handelsblatt”.
„Kogo obchodzi, że same USA – mimo swoich zapewnień o możliwości militarnej interwencji w razie potrzeby na całym świecie, jeśli zajdzie taka potrzeba – są dalekie od 5-procentowego celu własnego prezydenta? Trump podnosi stawkę także dlatego, że doskonale wie, iż bardzo duża część europejskich inwestycji obronnych wyląduje w księgach zamówień amerykańskich firm” – zauważa dziennik ekonomiczny.
„Impertynencja tego człowieka”
„Bez konkretnej potrzeby, dla armii nawet nie 200 tys. żołnierzy, znacznie przeszacowane i budżetowo niejasne do wykonania dla zdolności planistycznych Bundeswehry – to wszystko to można wyciągnąć przeciwko liczbie podanej przez Trumpa. Takie negatywne głosy wybrzmiały ze strony niemieckich partii. Wraca stary odruch w reakcji na Trumpa: już impertynencja tego człowieka sprawia, że łatwo być przeciw temu, co mówi” – przyznają „Stuttgarter Nachrichten”.
„To wygodne dla Niemców, którzy go szczególnie nie cierpią. Wygodne w obliczu niezwykle niewygodnej prawdy: że prawie jedenaście lat po tym, jak Rosja zaczęła w Europie przesuwać granice na szerokim łańcuchu czołgów, Niemcy są wciąż daleko od inwestowania w obronność 3 proc. PKB jak w ostatniej dekadzie zimnej wojny. I to pomimo porównywalnego dobrobytu i co najmniej tak samo konkretnego zagrożenia jak wtedy” – ocenia gazeta ze Stuttgartu.
„Od 2002 mało się wydarzyło”
„Zwiększenie wydatków wojskowych uzgodniono w roku 2002 roku. Długo mało się tu wydarzyło. Dopiero pod wpływem wojny na Ukrainie kanclerz Olaf Scholz sformułował punkt zwrotny i obiecał więcej pieniędzy. O tym, co rozbudowa zbrojeń oznacza dla społeczeństwa, nie mówiło się jednak prawie wcale. Z jednej strony broń to ochrona, z drugiej – wywołuje lęki” – pisze „Augsburger Allgemeine”.
‚Komunikowanie tego najwyrażniej nie pasuje jednak do polityki. Mogłoby zostać zinterpretowane jako słabość, bo w gruncie rzeczy oznaczałoby siłę charakteru. To zaniedbanie ma konsekwencje. Jeśli chodzi o gotowość przekraczającą kwestie finansowe, czyli do zabijania i umierania w razie konieczności, tu Niemcy nadal nie są jeszcze w zgodzie ze sobą” – czytamy.