1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Joachim Gauck gościem łódzkiego uniwersytetu

Małgorzata Matzke1 marca 2012

Joachima Gaucka zaproszono do wygłoszenia wykładu na Uniwersytecie Łódzkim jeszcze zanim nominowano na kandydata na prezydenta Niemiec. Zrozumiałe, że jego wizyta w Łodzi stała się sensacją.

Joachim Gauck na Uniwersytecie ŁódzkimZdjęcie: picture-alliance/dpa

Czwartkowa (1.03) wizyta w Łodzi nie była jeszcze obwarowana wielkim protokołem. Chodziło przecież tylko o obywatela Joachima Gaucka, jak sam się on chętnie określa. Ale nie bez powodu do Łodzi przyjechał także ambasador RFN w Polsce, a miejsce w pierwszym rządzie zajął były polski minister spraw zagranicznych i pełnomocnik rządu RP ds. stosunków polsko-niemieckich, Władysław Bartoszewski. W różnych miejscach auli zajęli miejsca także postawni panowie najwyraźniej mało zainteresowani tematem wykładu, a bardziej bezpieczeństwem niemieckiego gościa.

Ostatni taki wykład

Wszystkim wiadomo bowiem, że na wykład przybył już nie zwykły obywatel Gauck, lecz przyszła głowa niemieckiego państwa. Łódź jest dla Joachima Gaucka, byłego szefa Urzędu ds. Akt Stasi, miejscem przypuszczalnie ostatniego publicznego wystąpienia przed jego pewnym właściwie wyborem na prezydenta RFN w dniu 18 marca. Też i z tego powodu zainteresowanie wykładem Gaucka było duże.

Prawie tysiąc osób znalazło się w auli łódzkiego uniwersytetu: studenci i absolwenci. Nie dla wszystkich starczyło siedzących miejsc. Joachim Gauck chciał przyjechać do Łodzi już w październiku ubiegłego roku, ale udaremniła to gęsta mgła na lotnisku. Teraz zdecydował się przyjechać samochodem.

Szczególna wizja stosunków

W Auli Czerwonej wygłosił wykład, którego temat zamykał się w tytule Wolność - obietnica i ciągłe wyzwanie. Mówił w nim o historycznych splotach Polski i Niemiec, o łódzkim getcie, jednym z największych w Europie, które niewielu Żydów przeżyło. Mówił o ponownym spotkaniu ze złymi tradycjami niemieckiej dominacji. Hitlerowskie Niemcy zadały Polakom i Żydom bezkresne cierpienia - powiedział.

Spotkanie z min. BartoszewskimZdjęcie: picture-alliance/dpa

Wykładając, Joachim Gauck wciąż jeszcze sprawia bardziej wrażenie pastora czy profesora, niż męża stanu, jakim będzie.

O swoich zamiarach związanych z urzędem prezydenta nie chce mówić nic bliższego. Byłoby to zresztą niezręczne przed wyborem. Ale nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tego, że stosunki z Polską leżą mu na sercu: mam bardzo wyraźne wyobrażenie o polsko-niemieckich stosunkach.

Zapowiada jednak, że będzie chciał położyć nowe akcenty. Uważa na przykład, że Niemcy mogliby w wielu sprawach wziąć przykład z Polaków: Europa ma zazwyczaj oczy zwrócone na zachód, a już na pewno Niemcy. A przecież mój naród mógłby się wiele nauczyć.

Jak zaznaczył: w odróżnieniu od Niemiec w Polsce nie szerzy się taka rezygnacja i zniechęcenie: nie wolno opuszczać rąk, tylko trzeba wziąć się do roboty; to zrobiło na mnie wielkie wrażenie.

Za wcześnie na deklaracje

Próby audytorium, by wydobyć z niemieckiego gościa coś więcej o przyszłym urzędzie, jaki będzie piastował, Joachim Gauck bardzo zgrabnie odpierał. Nie dał się zwieść nawet pytaniu, czy nie miałby ochoty przyjechać ponownie do Polski jako prezydent na Euro 2012.

Joachim Gauck po wyborze na prezydenta zdradzi, jaką ma wizję stosunków z PolskąZdjęcie: picture-alliance/dpa

Mam niewyleczone przeziębienie, które mi się rzuciło na uszy. Dlatego może nie dosłyszę czasami jakiegoś pytania - żartobliwie się usprawiedliwiał, ku rozbawieniu audytorium.

Nie dłużej niż dwie godziny trwała wizyta gościa z Berlina na uczelni. Wychodząc być może nie dosłyszał opinii Bartoszewskiego, który określił go jako idealną obsadę tego urzędu z punktu widzenia Polski.

Program popołudniowy przewidywał jeszcze wizytę w miejscu pamięci ofiar getta "Parku Ocalałych", gdzie rośnie ponad 450 drzewek pamięci, zasadzonych przez ocalałych z getta ludzi. Protokół nie przewidywał żadnej ceremonii, ani składania wieńców. Na to przyjdzie jeszcze czas.

dpa / Małgorzata Matzke

red. odp.: Andrzej Paprzyca