1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Pigułka na stres: zielony spacer

7 kwietnia 2019

Spacer w zielonym otoczeniu może wyraźnie zmniejszyć stres. Ile minut wystarczy? Odpowiedź podają amerykańscy naukowcy.

Ilmpark in Weimar
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/C. Welz

Spacer w zielonym otoczeniu może wyraźnie zmniejszyć stres – potwierdzają badania amerykańskich naukowców z Uniwersytetu w Michigan, opublikowane w fachowym periodyku „Frontiers in Psychology". – Wiedzieliśmy już, że przebywanie na łonie natury redukuje stres, ale do tej pory nie było wiadomo, jak często i jak długo należy korzystać z natury oraz jaki rodzaj przebywania służy nam najbardziej – mówi ekolożka i autorka badań MaryCarol Hunter.

Spacer w naturze

Amerykańscy naukowcy podali grupie 36 ochotników „naturalną pigułkę". Oznaczało to co najmniej trzy spacery tygodniowo na łonie natury przez 10 minut lub dłużej. Przed spacerem, w czasie jego trwania i po mierzono uczestnikom badań poziom kortyzolu, pobierając próbki śliny.

Kortyzol, zwany także hormonem stresu, jest wytwarzany w korze nadnerczy i neutralizowany w wątrobie. Stale podwyższony poziom tego hormonu może prowadzić do nadwagi, osłabienia systemu odpornościowego, zaburzeń krążenia, depresji i innych chorób.

Ochotnicy mogli wybrać dzień, czas trwania i miejsce na spacer, musieli jednak uwzględnić kilka wytycznych: – Mieli spacerować za dnia, bez ćwiczeń sportowych, mediów społecznościowych, bez Internetu, telefonowania, rozmów i czytania – wymienia Hunter.

Ile minut dziennie?

Analiza naukowców z Michigan wykazała, że już 20-minutowy spacer na łonie natury wystarczy do efektywnego obniżenia poziomu kortyzolu. Hunter mówi o „naturalnej pigułce”. Najlepsze efekty widoczne były, kiedy uczestnicy przebywali w zielonym otoczeniu, siedząc lub spacerując przez 20-30 minut.

Hunter i jej zespół mają teraz nadzieję, że wyniki ich pracy podkreślą po raz kolejny skuteczność „naturalnej pigułki“ jako taniego terapeutycznego środka tłumiącego negatywne efekty miejskiego życia, które wielu ludzi spędza przed ekranem w zamkniętych pomieszczeniach.

Leśna medycyna

Już w 1984 roku szwedzki naukowiec Roger Ulrich dowiódł, że widok drzew ma pozytywny wpływ na pacjentów. Chorzy, którzy po operacji mogli obserwować przez okno zieleń, potrzebowali mniej środków przeciwbólowych i szybciej wracali do zdrowia.

W 2015 roku amerykański psycholog Marc Berman dowiódł, że liczba drzew w miejscu zamieszkania wpływa na zdrowie mieszkańców. Kto mieszka w bardziej zielonych miejscach, rzadziej cierpi na choroby układu krążenia czy cukrzycę.

Wcześniej Japończycy dowiedli, że regularne i dłuższe spacery po lesie podnoszą liczbę komórek NK – podgrupy białych komórek krwi i części systemu odpornościowego. W Japonii „Shinrin-yoku", czyli „kąpiel w lesie“ jest nawet częścią państwowego systemu opieki zdrowotnej, a „leśna medycyna” od kilku lat osobną dziedziną badań.

(dpa/dom)