1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

181108 D Pflegefamilien

Anja Koch20 listopada 2008

Codziennie niemieckie Urzędy ds. Młodzieży (Jugendamty) odbierają rodzicom 80 dzieci. Takich przypadków jest coraz więcej. Niekiedy jest to jedyna możliwość uratowania dziecka przed śmiercią.

Zdjęcie: dpa Zentralbild

Są zaniedbane, obdarte i niekiedy chore. Są niewychowane, nie znają granic. Zdarzają się dzieci, które na skutek przechodzonej traumy wyglądają na starsze niż są w rzeczywistości. Wiele z nich nie jest już w stanie odczuwać jakiejkolwiek radości. Ich rodzice są często u kresu wytrzymałości, chorzy, uzależnieni od narkotyków, alkoholu, niedoświadczeni, agresywni. Takie dzieci trafiają do Marlies Moukhmalji.

- „Lepiej się nie zastanawiać, co takie dzieci przeżyły. Nie wyobrażam sobie, żeby moje własne dzieci tak cierpiały. Raz przyniesiono mi trzymiesięczne niemowle, które było już kilka razy w szpitalu z powodu połamanych żeber, siniaków, złamanej przegrody nosa i lewego ramienia. Jedyne co mi pozostaje, to dać temu dziecku całą miłość tego świata i zapewnić mu jak najlepszą opiekę” - mówi Marlies.

Od sześciu lat jest ona pogotowiem opiekuńczym; matką zastępczą na okres przejściowy. W tym czasie zdążyła już przyjąć pod swój dach siedemnaście, po części bardzo zaniedbanych dzieci, by dać im to, czego we własnych rodzinach nie doświadczyły jak miłość, bezpieczeństwo, struktury i granice. Urząd ds. Młodzieży przyprowadza do niej dzieci, które nie mogą pozostać w rodzinach. U niej przebywają przez najwyżej pół roku. W tym czasie pracownicy tej instytucji mogą podjąć decyzję o zwrocie dziecka biologicznym rodzicom albo o umieszczeniu go w Domu Dziecka, czy rodzinie zastępczej.

Grób pięcioletniej Lei-Sophie ze Schwerina. Pięcioletnie dziecko zmarło zagłodzone przez własnych rodzicówZdjęcie: AP


Dziecięca trauma

Niemowlęta, czy dzieci w wieku szkolnym, jedynaki, czy rodzeństwo, dzieci z niemieckich, czy też tureckich rodzin, a nawet z RPA... Każde z tych dzieci, które Marlies i jej mąż przyjęli pod swój dach, mają swą własną dramatyczną historię.

Urząd ds. Młodzieży chętnie oddaje dzieci pod opiekę Marlies Mukmalszi, ponieważ zna angielski, włoski i francuski. Ma to duże znaczenie zwłaszcza wtedy, gdy rodzicami dzieci są obcokrajowcy, którzy prawie nie znają niemieckiego.

- „Moje dzieci są już dorosłe. O kolejnym nie było mowy. Zastanawialiśmy się, czy się nie zaangażować na rzecz dzieci w krajach rozwijających się, ale to nam było za daleko. Doszliśmy do wniosku, że moglibyśmy pomóc biednym dzieciom tu na miejscu. W końcu i w Niemczech jest wiele dzieci, które potrzebują pomocy” - wyjaśnia.

Pogotowie opiekuńcze

Ponieważ Urzędy ds. Młodzieży odbierają nieodpowiedzialnym biologicznym rodzicom coraz więcej dzieci, potrzebują coraz więcej rodzin, które by przejęły funkcję pogotowia opiekuńczego.

Przyznając za opiekę nad dziećmi środki finansowe, Urzędy ds Młodzieży stawiają przy tym też wysokie wymagania: w rodzinie zastępczej musi być jedna osoba, niepracująca zawodowo. Taka rodzina musi być elastyczna, ponieważ często od telefonu do przywiezienia dziecka mija zaledwie kilka godzin.

-„Po telefonicznym zgłoszeniu się do nas potencjalnej rodziny zastępczej odwiedzamy ją, oglącamy pomieszczenia, po czym następuje szkolenie, które trwa pięć do sześciu wieczorów. Na tym kursie przygotowujemy rodziny do nowej roli. Naturalnie również do tego, że będą konfrontowane z rozstaniami” - mówi Sabine Steinkühler ze Związku Ochrony Dzieci, która w Bonn zajmuje się poszukiwaniem rodziny zastępczych dla odebranych rodzicom dzieci.

Kolejna porażka Jugendamtu - Kevin z Bremy zginął z rąk własnego ojcaZdjęcie: PA/dpa


Ból rozstania

Rozstanie – to temat, z którym również Marlies Mukmalszi była wielokrotnie konfrontowana. Gdy człowiek wie, że dziecko trafi w dobre ręce, rozstanie nie jest tak przykre - mówi. Tylko raz nie musiała się z dzieckiem rozstawać, konkretnie z małą Danielą, którą dostała pod opiekę w wieku niemowlęcym i która dopiero po sześciu tygodniach pobytu u niej, pierwszy raz się roześmiała:

- „To dziecko, którego nie oddałam. Zostało u nas na zawsze. Ponieważ matka biologiczna nawet po sześciu miesiącach nie chciała go przyjąć z powrotem, zatrzymaliśmy je” - tłumaczy.

Daniela ma tymczasem trzy lata i chodzi do przedszkola. Tylko czasami widuje swą biologiczną matkę. „Mama“ mówi jednak do swej zastępczej, do Marlies Mukmalszi.