1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kanclerz Schröder w Warszawie

Malgorzata Matzke2 sierpnia 2004
Zdjęcie: dpa

Prasa niemiecka bardzo obszernie relacjonuje dziś i komentuje udział kanclerza Gerharda Schrödera w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego.

Kanclerz w odpowiedni sposób wyraził wstyd i winę, do jakich poczuwają się Niemcy i które są niepodważalne- pisze berliński dziennik Die Welt. Jednoznacznie odrzucił on wszelkie żądania odszkodowań. Jednak w odróżnieniu od kanclerza Brandta, na którego Schröder się powołuje , i inaczej niż kanclerz Schmidt i Kohl - w jego słowach nie czuło się tej wrażliwości wobec historii a jego słowa nie były na tyle dobitne aby dotarły nie tylko do umysłów ale i do serc ludzi.

Nic do zarzucenia kanclerzowi nie ma natomiast Frankfurter Rundschau pisząca, że pokłonienie się ofiarom i bohaterom Powstania Warszawskiego, wstyd z powodu zbrodni nazistów, jednoznaczne odrzucenie wszelkich żądań materialnych i ideowych i nadzieja na pomyślne partnerstwo w Unii Europejskiej - to kanon, jakiemu podporządkowane było przemówienie kanclerza. Było ono kanonem nie pod względem wypełnienia przykrych obowiązków lecz wynikało z przyzwoitości dyktowanej przez historię. I kanclerz wywiązał się we właściwy sposób z tego obowiązku. Dobrze, że tak jednoznacznie zdystansował się on od roszczeń obozu wypędzonych. Będzie on musiał trwać na tym stanowisku i potwierdzić je kiedy w przyszłych kampaniach wyborczych zabiegać będzie o głosy elektoratu.

Dziennik Ruhr Nachrichten z Essen jest zdania, że w swym wystąpieniu kanclerz bardzo klarownie zaznaczył, co było przyczyną a co następstwem drugiej wojny światowej. Zalążek pod późniejsze wysiedlenia ludności z byłych niemieckich terenów wschodnich, które zaliczają się do największych europejskich tragedii XX wieku został stworzony przez samych Niemców - i jest to fakt, który jest niezaprzeczalny.

Osttüringische Zeitung

z Gery przypuszcza, że słowa kanclerza może w Niemczech nie wszystkim będą się podobać, bo wciąż jeszcze są i tacy, którzy domagają się wyrównania krzywd. Nikt nie podważa tego, że także i Niemcy doznali cierpień, lecz po 60 latach nadszedł czas aby rozgoryczenie ustąpiło miejsca rozsądkowi

Wychodząca w Halle Mitteldeutsche Zeitung jest zdania, że nawet przy pomocy jasnych słów i przyjaznych gestów nie może zostać postawiona kreska pod jakże trudną polsko-niemiecką przyszłością. Historia ma długą pamięć. Jednak stosunki polsko-niemieckie po przystąpieniu Polski do Unii weszły w nową fazę, gdzie na pierwszym miejscu stoi nie jak do tej pory klasyczna idea pojednania lecz tworzenie wspólnej przyszłości. Polacy nie są już teraz biednymi sąsiadami proszącymi o przyjęcie do Unii lecz stali się partnerami w procesie europejskim, co bardzo dobrze robi silnemu polskiemu poczuciu własnej wartości.

Mannheimer Morgen

także wyraża zrozumienie dla obaw Polaków zaznaczając, że tragiczna przeszłość wciąż jeszcze jest ciężarem dla obydwu narodów. Polacy nie mogą i nie chcą o niej zapomnieć, bo niejednokrotnie padali ofiarą niemieckich mocarstwowych zakusów. Podskórnie - po obydwu stronach - dominują uprzedzenia, strach i niechęć. Ale i Polacy i Niemcy są na drodze, która wyprowadzi ich z cienia przeszłości. Fakt, że Gerhard Schröder jako pierwszy niemiecki kanclerz mógł przemawiać w dniu tak ważnym dla Polaków jest sygnałem, jak wielką wagę obydwie strony - wbrew wszelkim zakłóceniom - przyzwiązują do pojedniania. Współpraca Polski i Niemiec dopiero się rozpoczęła - pisze gazeta z Mannheimu.