1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Na czym oszczędza Kościół katolicki w Niemczech

Christoph Strack
28 września 2022

W całych Niemczech Kościół katolicki zamyka świątynie i łączy parafie. Na górnych szczeblach diecezjalnej struktury nic się jednak nie dzieje. Dlaczego?

Liczba katolików w Niemczech spada dramatycznie, ale Kościół ma problemy z reformami
Liczba katolików w Niemczech spada dramatycznie, ale Kościół ma problemy z reformamiZdjęcie: Jan Eifert/picture alliance

Od 1990 roku, czyli od czasu zjednoczenia Niemiec, liczba katolików w Niemczech zmalała z 28,3 do 21,6 miliona w 2021 roku. To oznacza spadek o 23,7 procent. Jeszcze gwałtowniej zmniejszyła się liczba księży w kraju, o 37,7 procent.

To zjawisko odzwierciedla już wyraźnie opadająca krzywa dochodów z podatku kościelnego. 27 katolickich diecezji tnie dziarsko, gdzie tylko się da. Tu zamykane są szkoły, tam biblioteki katolickie, jeszcze gdzie indziej centra konferencyjne. A przede wszystkim słychać wciąż apele o łączenie parafii i zamykanie świątyń, jakby to było ewangeliczne zalecenie. I tak się dzieje.

„Fuzje uwalniają zasoby"

Dwa dokumenty, oba z ostatniego weekendu. Pierwszy, „Fuzje w Kościele uwalniają zasoby”, ogłosił wikariusz generalny diecezji Eichstaett. A w Fuldzie, gdzie od poniedziałku obraduje 69 niemieckich biskupów katolickich i ich sekretarz generalny, miejscowa gazeta napisała: „Diecezja się reorganizuje. Z 200 gmin będzie 28 parafii”.

Ale nie wszystko jest scalane w celu pozyskania nowych zasobów. Z 27 diecezji pozostanie 27 diecezji, każda z biskupem i jego sztabem współpracowników, władzami i administracją. – Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy merytorycznie nie dyskutowaliśmy kwestii, ile jest diecezji w Niemczech – powiedział przed rozpoczęciem plenarnego zebrania biskupów ich przewodniczący, biskup Georg Baetzing, w odpowiedzi na pytanie Deutsche Welle.

Jednak gdy się porozmawia z pracownikami Kościoła, zapewniając, że pozostaną anonimowi, można usłyszeć całkiem inne głosy. Na przykład, że biskupi nie traktują poważnie dramatyzmu obecnej sytuacji Kościoła. Ktoś nawet mówi pół żartem: – Jeśli chcesz osuszyć bagno, nie pytaj o zdanie żab.

Decyduje Watykan

Ale nie żaby trzeba by było pytać, tylko Watykan. Bo o utworzeniu lub zniesieniu diecezji decyduje papież. Mówiąc prościej: tam, gdzie jest wystarczająca liczba wiernych, głowa Kościoła może ustanowić diecezję. Albo odwrotnie. Na przykład sześć lat temu Rzym wezwał Kościół włoski do drastycznego zmniejszenia liczby diecezji. Z 226 miało ich zostać 119, przy ówczesnej liczbie 48,5 mln katolików w kraju. Natomiast papież Jan Paweł II ustanawiał różne nowe diecezje w swojej ojczyźnie. Ku radości wiernych.

Kościół pod wezwaniem świętej Marii w Akwizgranie ma ponad 1200 lat, ale katedrą jest od mniej niż stu latZdjęcie: Sabine Kinkartz/DW

W Niemczech sytuacja jest bardziej skomplikowana ze względu na liczne traktaty między państwem a Kościołem, a także z powodu regulacji przyjętych w konkordatach, czyli międzynarodowych porozumieniach prawnych między Stolicą Apostolską a krajami związkowymi (landami). Niemniej jednak od czasu II wojny światowej powstały diecezje w Essen w 1958 roku i w 1994 roku w Hamburgu, a także w Magdeburgu, Erfurcie i Goerlitz. Bywało też odwrotnie. W toku długiej historii (najstarsze niemieckie diecezje liczą sobie ponad 1700 lat) zlikwidowano około dwudziestu diecezji. Na przykład w Konstancji czy Wormacji stały też kiedyś katolickie katedry. Nawet w bawarskim Chiemsee było kiedyś biskupstwo (gdy powstało w XIII wieku, obejmowało dziesięć parafii, gdy niemal sześćset lat później było likwidowane, było ich jedenaście; katedrą był klasztorny kościół na jednej z wysp na jeziorze Chiemsee – przyp.).

Politolog, znawca Kościoła i autor Andreas Puettmann nie uważa, żeby pomysł łączenia diecezji był niedorzeczny. – Jeśli parafie są łączone z powodu braku księży, to góra powinna być również odpowiednio przerzedzona. W przeciwnym razie będzie bowiem jak w innych tradycyjnych organizacjach, gdzie jest wielu wodzów, a mało Indian – mówi w rozmowie z Deutsche Welle. Rzecznik archidiecezji berlińskiej Stefan Foerner uważa pomysł łączenia diecezji lub archidiecezji za „słuszny, ponieważ wszędzie w różnych procesach łączą się ze sobą parafie”. Dla mniejszych diecezji wysiłek wkładany w administrację i reprezentację jest „niewspółmiernie większy”. Kwestia, jak to wygląda na zewnątrz, to jedno, ale od wewnątrz istniało „duże przywiązanie do diecezji”.

Zadanie dla biskupa

Również teolog z Bochum Matthias Sellmann wyraża w rozmowie z DW przekonanie, że nadszedł czas na ponowne przemyślenia. Uważa on mianowicie, że zadaniem biskupa niekoniecznie jest zapewnianie dalszego istnienia jego diecezji. Powinien raczej zadbać o to, by parafianie mogli praktykować swoją wiarę, uczestniczyć w Eucharystii, żyć życiem Kościoła.

Biskupi na mszy świętej podczas ich zebrania plenarnegoZdjęcie: Sebastian Gollnow/dpa/picture alliance

– Jasne, na drodze ku przemianom stoją bariery utworzone przez prawo kanoniczne i państwowe prawo kościelne – mówi Sellmann, który kieruje Ośrodkiem Stosowanych Badań Pastoralnych na Uniwersytecie w Bochum. W rozmowie z DW przypomina również, że Sobór Watykański II (1962-1965) ponownie podkreślił rolę diecezji i biskupa. – Ale kiedy dochodzi do punktu, w którym biskup musi podjąć decyzję o połączeniu lub integracji z inną diecezją, może to być również bardzo odpowiedzialny krok z teologicznego punktu widzenia – wyjaśnia.

Czy należy likwidować mniejsze diecezje?

Katolicy zachodnioniemieccy uważają, że można by na przykład zlikwidować wschodnioniemieckie diecezje Goerlitz (liczy niespełna 30 tysięcy wiernych) i Magdeburg (ma niespełna 80 tysięcy wiernych, ale jest czwartą pod względem powierzchni diecezją w Niemczech, trzykrotnie większą od archidiecezji kolońskiej). Do raczej biedniejszych diecezji należą także Spira i Trewir, Hildesheim, Essen i Limburg.

Biskup Magdeburga Gerhard Feige, który jest raczej typem duszpasterza niż administratora, powiedział latem ubiegłego roku na posiedzeniu Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK), że „między Wschodem a Zachodem nie zawsze udaje się naprawdę się rozumieć lub być zrozumiałym dla drugiego”. Niemieckie diecezje są „bardzo nierówne pod względem personelu, finansów, struktury i kontekstu”. Jego diecezja gra w zupełnie innej lidze. On sam czuje się czasami „jak odbiorca zasiłków socjalnych w domach towarowych Zachodu”.

Nawet jeśli biskupi oficjalnie nie mówią o fuzjach swoich diecezji, to zapewniają, że od dawna współpracują w różnych dziedzinach, jak sądy kościelne, czy kompetencje pełnomocników do spraw ochrony danych lub zapobiegania nadużyciom, czy komisje prawa pracy, czy też klasyczna administracja. W prawie niemieckim jest coraz więcej wymogów, które każda diecezjalna administracja musi spełniać, jak każda inna władza. – To, czy administracja diecezji ma tysiąc pracowników, czy jak my w Magdeburgu tylko czterdziestu, nie jest bez znaczenia – mówił w ubiegłym roku biskup Feige. Dlatego im mniejsza jest diecezja, tym większe są tam wydatki na jednego mieszkańca.

Bp Georg Baetzing, przewodniczący Konferencji Episkopatu NiemiecZdjęcie: Frank Rumpenhorst/dpa/picture alliance

Ale bliższa współpraca diecezji ze sobą w rzeczywistości nie jest przewidywana. W odbiorze mediów w Niemczech przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, biskup Georg Baetzing jest głową niemieckich biskupów i najwyżej postawionym człowiekiem Kościoła w Niemczech. Ale nic bardziej mylnego. Dla Watykanu, a właściwie także dla wielu współbraci w episkopacie, Baetzing jest po prostu biskupem Limburga. Żeby to wyrazić w sposób bardziej zrozumiały: poszczególni biskupi formalnie nie mają ze sobą wiele więcej wspólnego niż poszczególni franczyzobiorcy w hamburgerowym grillu McDonalda, którzy wszyscy razem pracują dla tego samego koncernu. Przykład: Przez lata biskupi dyskutowali o koncentracji kształcenia księży. W końcu zrobili jakieś kroki w tym kierunku, ale obejmującej cały kraj wspólnej linii brak.

Na pieniądzach się wszystko kończy

W każdym razie uderza fakt, że to współżycie często jest problematyczne, a nawet kończy się kompletną klapą, gdy chodzi o pieniądze lub majątek bogatych diecezji. Aktualny przykład: przed rokiem w westfalskich gazetach branżowych czy dziennikach regionalnych pojawiły się nagłówki „Kościelny mariaż bankowy pomiędzy Paderborn a Muenster”, czy „Fuzja warta miliardy: w Północnej Nadrenii-Westfalii powstaje największy bank kościelny w Niemczech”. Rozmowy dotyczyły połączenia dwóch instytutów pieniężnych, Darlehenskasse Muenster i Bank fuer Kirche und Caritas z siedzibą w Paderborn. Na wiosnę 2022 roku pojawił się mniejszy nagłówek „Kościelne banki przerywają rozmowy o fuzji”. A obecnie wygląda na to, że cała sprawa rozeszła się po kościach. 

Tak więc wszystko toczy się dalej starym torem. Nawiasem mówiąc, w 1990 roku wyświęcono w Niemczech na księży katolickich jeszcze 295 mężczyzn, głównie młodych. W 2021 roku było ich już tylko 48. Szansa na to, że każdy z nich zostanie biskupem, jest coraz większa. Jeden z nich przyznaje, że „jak nic się nie zmieni przez kolejne dziesięć lat, to polegniemy”.