Kościoły w Niemczech mają problem. Chodzi o zwolenników AfD
16 kwietnia 2024To były klarowne słowa. – Przyszłość naszej demokracji zależy od nas wszystkich – stwierdził Stephan Kramer, prezes Urzędu Ochrony Konstytucji w Turyngii. Kramer był w połowie kwietnia w Berlinie gościem honorowym na przyjęciu Diakonii (ewangelicki odpowiednik Caritasu). Wezwał wtedy wszystkich do "bardziej zdecydowanego zaangażowania" na rzecz liberalnego porządku konstytucyjnego w życiu codziennym, "wśród kolegów, w rodzinie lub na portalach społecznościowych".
Tematem wieczoru była walka z prawicowym ekstremizmem i sposoby radzenia sobie z partią Alternatywa dla Niemiec (AfD), która została sklasyfikowana przez Urząd Ochrony Konstytucji jako ugrupowanie "w części prawicowo-ekstremistyczne". Około 150 gości na przyjęciu w Berlinie dowiedziało się również o pracy "doradców demokracji" ("DemokratieBerater:innen"). Są to osoby przeszkolone przez Diakonię, które wspierają lokalne społeczności w walce z antydemokratycznymi nastrojami.
Podczas dyskusji na przyjęciu stało się jednak jasne, że także wśród pracowników Diakonii są sympatycy skrajnej prawicy. Jeśli sondaże we wschodnich Niemczech pokazują 30-procentowe wsparcie dla AfD, to takie nastawienie ma też swoich popleczników wśród pracowników Diakonii, mówiła nieoficjalnie jedna z osób zajmujących kierownicze stanowisko w Diakonii. Szef Urzędu Ochrony Konstytucji w Turyngii, Stephan Kramer, również potwierdził, że wie o pojedynczych przypadkach kontaktów między pracownikami Kościoła a prawicowymi ekstremistami.
„Problem pojawił się i u nas"
– Z pewnością mamy w Diakonii kilka osób, które kolportują mizantropijne i prawicowo-ekstremistyczne treści – potwierdza przewodniczący Diakonii Rüdiger Schuch. – To prawda, że ten problem pojawił się i u nas – przyznaje w rozmowie z DW.
W ten sposób debata między Kościołami a AfD nabiera konkretnego wymiaru. Pod koniec lutego dwa największe kościoły w Niemczech – rzymskokatolicki i ewangelicki – opowiedziały się przeciwko prawicowemu ekstremizmowi i wymieniły AfD z nazwy. "Rozpowszechnianie prawicowych haseł ekstremistycznych – w tym w szczególności rasizmu i antysemityzmu – jest również nie do pogodzenia z pełnoetatową lub społeczną pracą w kościele" – oświadczyli biskupi katoliccy.
Kilka dni później w podobnym duchu wypowiedziała się obecna przewodnicząca Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD), bp Kirsten Fehrs. Jak zaznaczyła, volkistowski nacjonalizm i pogarda dla ludzi nie są w żaden sposób zgodne z zasadami wiary chrześcijańskiej. Pod koniec marca sprecyzowała, że jeśli ktoś publicznie popiera idee AfD, to "nie jest to do pogodzenia z piastowaniem ważnego urzędu w Kościele".
„Jasne zasady"
Jednak żaden z kościołów ostatecznie nie ustanowił ram prawnych ani procedury postępowania z działaczami czy sympatykami skrajnej prawicy we własnych szeregach. Fehrs podkreśliła, że decyzje dotyczące osób pełniących posługę kościelną wymagają dokładnej analizy prawnej, "co nie jest łatwe z prawnego punktu widzenia". Nie ma też jasności co do procedur również po stronie katolickiej. Thomas Arnold, szef Akademii Katolickiej Diecezji Drezdeńsko-Miśnieńskiej w latach 2016-2024, który od kilku tygodni pracuje w saksońskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w artykule na portalu katholisch.de wezwał do ustanowienia "jasnych i egzekwowalnych zasad i procedur", ale także ostrzegł przed "radykalnym działaniem" lub wykluczaniem ze stowarzyszeń i organizacji.
Ekspert w dziedzinie prawa kanonicznego prof. Thomas Schüller przypomina w tym kontekście o "radykalnym dekrecie", zgodnie z którym w latach 70. XX wieku kandydaci do służby publicznej w Republice Federalnej Niemiec byli prześwietlani pod kątem lojalności wobec konstytucji. Zdaniem Schüllera celem nie może być egzaminowanie z poglądów. Potrzebna jest jednak klarowność prawna. Pierwsze diecezje pracują już nad dostosowaniem przepisów.
Oczywiste jest, że istnieje potrzeba wprowadzenia odpowiednich regulacji w obu wyznaniach. Natychmiast po deklaracji katolickich biskupów dotyczącej AfD, głośna stała się sprawa parafii w Neunkirchen w Kraju Saary. Gremia parafialne zwróciły się do diecezji w Trewirze o wykluczenie z rady administracyjnej parafii osoby, która zasiada w parlamencie regionalnym z ramienia AfD. Dochodzenie nadal trwa, jak ogłosiła diecezja prawie sześć tygodni później. W miejscowości Weil am Rhein w południowo-zachodniej części Niemiec katolicka parafia odmówiła kobiecie wolontariatu w przedszkolu, ponieważ kandyduje ona z ramienia AfD w nadchodzących wyborach lokalnych w czerwcu. Po obu stronach, w protestanckiej Diakonii i katolickim Caritasie, są też pierwsze tego typu problematyczne przypadki.
Najgłośniejszym przypadkiem z ostatnich sześciu tygodni jest sposób, w jaki Kościół protestancki w środkowych Niemczech (EKM) postąpił z pastorem Martinem Michaelisem w Saksonii-Anhalt, który w nadchodzących wyborach lokalnych w Quedlinburgu kandyduje jako bezpartyjny kandydat z poparciem AfD. Przeciwko duchownemu toczy się obecnie kościelne postępowanie dyscyplinarne. Do czasu wyjaśnienia sprawy władze kościelne zawiesiły pastora w obowiązkach duszpasterskich. Ks. Michaelis zamierza jednak bronić się przed tą decyzją. Niewykluczone, że jego sprawa ostatecznie trafi do sądu kościelnego.
„Odzyskiwanie ludzi"
Obie wielkie kościelne organizacje charytatywne Diakonie i Caritas są po państwie największym pracodawcą w Niemczech. Zatrudniają łącznie prawie 1,5 mln osób i postrzegają siebie jako ważnych graczy we wzmacnianiu tych, którzy prowadzą kampanię przeciwko prawicowemu ekstremizmowi i rasizmowi w terenie. – Musimy prowadzić dialog z niezadowolonymi ludźmi i słuchać, co może ich skusić do oddania głosu na ekstremistyczną partię – mówi szef Diakonii Schuch. Ma on nadzieję, że "uda nam się przekonać wielu ludzi do demokracji".
Organizacje społeczne, podkreśla Schuch, wnoszą znaczący wkład w "zachowanie demokracji", ponieważ wzmacniają spójność społeczną. Dlatego są "prawdziwymi filarami demokracji".
Thomas Arnold, wieloletni szef Akademii Drezdeńskiej, podkreśla, że Kościół powinien mieć odwagę angażować się w fundamentalne debaty polityczne. Ani deklaracja episkopatu, ani kategoryzowanie jakiegoś ugrupowania przez Urząd Ochrony Konstytucji nie powinny wykluczać dyskusji, bo dyskusje na temat rozwiązań politycznych są potrzebne społeczeństwu.