1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kodeks prasowy pod presją. Jak informować o migrantach?

11 grudnia 2016

Po raz kolejny rozgorzała w Niemczech debata na temat sposobu informowania o przestępcach. Szczególnie wtedy, gdy chodzi o migrantów.

Freiburg Gedenken an die ermordete Studentin Maria
Fryburg 8.12.2016 po ponurej zbrodni: Napis głosi "Jesteśmy Afgańczykami, ale nie mordercami"Zdjęcie: DW/M. Saifullah

„Nikt nie może być dyskryminowany ze względu na płeć, niepełnosprawność lub przynależność do grupy etnicznej, religijnej, społecznej czy narodowej” – głosi dwunasty punkt niemieckiego kodeksu prasowego. Dla dziennikarzy informujących o przestępstwach oznacza to, że podają „przynależność podejrzanego lub sprawcy do mniejszości religijnej, etnicznej i innej tylko wtedy, gdy ma to uzasadniony związek ze zrozumieniem wydarzeń, o których informują”. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że wzmianka o tym „może podsycać uprzedzenia wobec mniejszości”.

Już po napadach na kobiety w sylwestrową noc w Kolonii media, policja i politycy stanęli przed wyzwaniem powiedzenia nieprzyjemnej prawdy. Prawie wszyscy domniemani sprawcy pochodzili z krajów Afryki Północnej lub krajów arabskich. Wśród nich byli także wnioskujący o azyl migranci przybyli do Niemiec w 2015. Zwlekanie mediów i polityków z podaniem szczegółów naraziło ich na zarzut ukrywania prawdy. Mimo wszystko Niemiecka Rada Prasowa zdecydowała się nie zmieniać wytycznej dla dziennikarzy. 

Wydarzenia sylwestrowej nocy w Kolonii rzuciły cień na sprawozdania mediówZdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Boehm

Kwestia interpretacji

Od tego czasu po każdym przestępstwie z udziałem migranta dyskusja toczy się na nowo. Ostatnio po zabójstwie 19-letniej Marii L. we Fryburgu. Domniemany sprawca to nieletni Afgańczyk.

Do debaty włączyli się politycy. Sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer, którego partia od początku krytycznie ocenia politykę migracyjną Angeli Merkel, domagał się w wywiadzie dla dziennika „Die Welt”, by „zasadniczo wymieniać pochodzenie sprawcy i ofiary”. Tym sposobem można „powstrzymać wszelkie spekulacje” – zaznaczył.

Dla dyrektora Niemieckiej Rady Prasowej Lutza Tillmannsa propozycja Scheuera jest „nierealistyczna” i „zbyt mocno ingeruje w swobodę decyzji redakcji”. – Obywatelstwo nie jest automatycznie częścią kryminalnego podejrzenia – powiedział Tillmanns w rozmowie z DW. Ponadto należałoby podawać obywatelstwo każdego Niemca podejrzanego o popełnienie przestępstwa. A to z kolei byłoby niewykonalne ze względów praktycznych, bo nie sposób informować o każdym przestępstwie.

Miejsce zbrodni we FryburguZdjęcie: Reuters/V. Kessler

Stowarzyszenie Nowi Niemieccy Ludzie Mediów (Neue deutsche Medienmacher), które opowiada się za większą różnorodnością w mediach i większą obecnością dziennikarzy o imigracyjnym rodowodzie, podaje przykłady, jak absurdalne może być podanie w przypadku każdego sprawcy szczegółów dotyczących jego pochodzenia. O znanej niemieckiej feministce Alice Schwarzer wypadałoby napisać: „pochodząca z Kolonii, ewangelicko ochrzczona, rzekomo ateistyczna i skazana w 2011 za zniesławienie niemiecka oszustka podatkowa”. Z kolei o prezesie Bayernu Monachium Ulli Hoenessie dziennikarze musieliby napisać: „skazany w 2014 bawarski katolicki oszust podatkowy”.

Czy w przypadku morderstwa we Fryburgu pochodzenie domniemanego sprawcy odgrywa jakąś rolę? – Na to pytanie nie można jednoznacznie odpowiedzieć – uważa Tillmanns. Każdy pojedynczy przypadek to dla niego kwestia interpretacji, której muszą podjąć się dziennikarze.

Lutz Tillmanns: Każdy pojedynczy przypadek to kwestia interpretacji, której muszą podjąć się dziennikarzeZdjęcie: privat

Redaktorzy naczelni za reformą

Chadek Andreas Scheuer podkreśla, że w dobie internetu i mediów społecznościowych tradycyjne media i tak nie mogą powstrzymać informacji. Jeśli informacje raz już trafią do opinii publicznej, nie można ich pominąć. Wtedy oprócz debaty w danej sprawie rodzi się debata o obchodzenie się mediów ze szczegółami.

W przypadku morderstwa z Fryburga krytyka dotknęła główne wydanie wiadomości „Tagesschau”, które początkowo w ogóle nie informowało o zbroni, tłumacząc się jej „regionalnym znaczeniem”. – Podanie narodowości sprawcy w momencie, kiedy wszyscy w Niemczech i Europie mówią o sprawie, jest istotne dla jej zrozumienia – mówi Lutz Tillmanns. 

Na zmianę kodeksu prasowego naciskają nie tylko politycy, ale i sami dziennikarze. Tanit Koch, redaktor naczelna tabloidu „Bild”, nazwała wytyczną kodeksu „nieuzasadnioną autocenzurą”. Jej zdaniem szkodzi ona wiarygodności mediów. Z kolei dla Christiana Lindnera, redaktora ukazującej się w Koblencji „Rhein-Zeitung”, kodeks prasowy jest „przestarzały”. – Chcę nowego sformułowania, które uwolni media od podejrzeń, że z powodów politycznych próbują ukryć informacje – mówi Lindner. Zasadnicze kroki w tej sprawie podjęła już drezdeńska „Sächsische Zeitung”. Dziennik podaje już pochodzenie wszystkich sprawców, także wtedy, kiedy okazują się nimi Niemcy bez cudzoziemskiego rodowodu.

Odpowiedzialność czy kuratela?

Niepokój w środowisku dziennikarskim ma także podłoże ekonomiczne. Media drukowane ostro konkurują z mediami elektronicznymi. A czytelników, którzy czują się manipulowani, można łatwo stracić. Lutz Tillmanns z Niemieckiej Rady Prasowej mimo konkurencji ze strony mediów społecznościowych nie zamierza zmieniać standardów dziennikarskich. – Chcemy zapewniać treści wysokiej jakości, a treści dziennikarskie są bardziej precyzyjne niż komunikacja w sieciach społecznościowych – mówi Tillmanns. Dodaje, że podanie pochodzenia sprawcy wymaga uwzględnienia reakcji opinii publicznej.

Ale czy na tym koniec? Dziennikarka „Die Welt” Kathrin Spoerr obawia się, że czytelnicy będą odbierać to jako rodzaj kurateli. Spoerr opowiada się za podawaniem przez dziennikarzy pochodzenia sprawcy.

Lutz Tillmanns wie doskonale, że każdy kodeks jest zawsze „przedmiotem dyskusji”. Wytyczna numer 12 będzie z pewnością przedmiotem zagorzałej debaty na kolejnym posiedzeniu Rady Prasowej.

Christoph Hasselbach / Katarzyna Domagała