1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Klęska na własną prośbę

Barbara Wesel Kommentarbild App *PROVISORISCH*
Barbara Wesel
9 czerwca 2017

Brytyjska premier rozpisała przedterminowe wybory, bo chciała rozbudować swoją przewagę w parlamencie. Po tej wyborczej nocy widać, że był to jej fatalny, polityczny błąd.

Zdjęcie: Reuters/B. Stansall

Theresa May była pewna siebie. Chciała mandatu do utworzenia silnego rządu, aby w najgorszym razie przeforsować twardy "Brexit". Silne i stabilne rządy stały się mantrą jej kampanii wyborczej. Zamiast tego, jak się okazało, sprowokowała swoją własną klęskę. Brytyjscy wyborcy pokazali jej środkowy palec i wpędzili kraj w głęboki, polityczny kryzys.

Czy przypomina sobie ktoś jeszcze zarozumiałych torysów, którzy przed tymi wyborami marzyli o 150, a nawet 200 głosach przewagi? I przepowiadali absolutną klęskę opozycyjnej Partii Pracy? Jeszcze raz okazało się, że wszystkie sondaże warte były funta kłaków, a wyborcy mieli inne pomysły. Nie pozwolili się wtłoczyć w przygotowane z góry schematy i cichcem przeszli do innego obozu.

Fatalna kampania

Autorka komentarza Barbara Wesel

Była to zapewne najgorsza kampania wyborcza brytyjskiego polityka od lat. Theresa May traktowała Brytyjczyków jak małe dzieci, którym można ułożyć przyszłość. Nie zgodziła się na otwartą debatę, unikała rozmów z wyborcami i na każde pytanie odpowiadała ciągle tymi samymi frazesami. To automatyczne powtarzanie pustych sloganów w stylu robota przyniosło jej przydomek "Maybot".

Przez ostatnie tygodnie Brytyjczycy zobaczyli swoją premier wyjętą z kokonu, w którym tkwiła na codzień, otoczona małą grupą najbliższych współpracowników, nieufna wobec innych i nieumiejąca słuchać. May sprawiała wrażenie zimnej i wyniosłej, bez zrozumienia dla prawdziwych trosk ludzi. A chodzi przecież o takie ważne zagadnienia jak edukacja, służba zdrowia i finansowanie opieki nad seniorami. Okrzyczany mianem "podatku od demencji" pomysł wywłaszczania potrzebujących opieki starszych ludzi i jej ostateczna wolta w tej sprawie bardzo jej zaszkodziły.

Brytyjska prasa: May się przeliczyła

03:21

This browser does not support the video element.

To niepojęte jak można wpaść w trakcie kampanii wyborczej na tak absurdalny pomysł. Theresa May nosi w sobie najwidoczniej gen autodestrukcji.

Popis szefa laburzystów

W odróżnieniu od Theresy May jej główny rywal Jeremy Corbyn poprowadził o wiele lepszą kampanię wyborczą niż się spodziewano. W parlamencie jego wystąpienia są często sztywne, ale w rozmowach z wyborcami, na podiach i wszelkiego rodzaju scenach potrafił przemówić do emocji. Corbyn okazał się politykiem bliskim ludzi, przekonanym o swoim programie, pełnym pasji. Z człowieka, o którym nawet w jego własnej partii mówiono, że nie nadaje się na premiera, stał się nagle typem zwycięzcy.

Laburzystom pomogły przy tym głosy młodych. Okazali się oni podatni na sprytną kampanię w Internecie i przenieśli na Wyspy Brytyjskie swój własny efekt Bernie'ego Sandersa – tak jak w USA młodzi ludzie tłumnie głosowali na lewicę, w której pokładali nadzieję na realizację obietnic socjalnych.

Polityczna katastrofa

Wielka Brytania jest głęboko podzielona. Pokazały to także te wybory: północ kontra południe, miasto kontra prowincja, młodzi kontra starsi, zwolennicy Brexitu kontra euroentuzjaści. Wszystkie te grupy podejmują swoje polityczne decyzje według własnych kryteriów; dotychczasowa lojalność, regionalne tradycje i społeczne więzi w brytyjskiej polityce przeżyły się.

Sęk jednak w tym, że brytyjski system nie jest dostosowany do takiej sytuacji. W innych krajach tworzy się po prostu koalicje – w Wielkiej Brytanii to ogromna rzadkość. Konserwatyści mogliby ewentualnie jako najsilniejsza partia utworzyć rząd mniejszościowy. Ale jaką zdolność decyzyjną miałby mieć taki rząd w trakcie rozpoczynających się negocjacji z UE? Ich rozpoczęcie będzie zapewne musiało zostać przesunięte w czasie aż uformuje się nowy rząd.

Dla konserwatystów to polityczna katastrofa. Theresa May ściągnęła tę katastrofę na siebie i swoją partię na własne życzenie. Efekt jest skrajnym zaprzeczeniem "silnych i stabilnych rządów". Zapanował chaos, przyszłość jest niepewna. To już drugi tak wielki błąd w ocenie sytuacji po decyzji premiera Camerona o rozpisaniu referendum na temat Brexitu. Quo vadis Wielka Brytanio? Europejczycy przecierają oczy ze zdumienia.


Barbara Wesel

tł. Bartosz Dudek