1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Zbawienny szok

5 września 2016

Wszyscy wiedzieli w jakim kierunku to zmierza. Sukces AfD był do przewidzenia tak samo, jak straty partii głównego nurtu. Przegrani powinni jednak zachować zimną krew.

Zdjęcie: picture-alliance/dpa/U. Perrey

W czasach produkowanych na okrągło sondaży przedwyborczych rzadko kiedy zdarza się wielka niespodzianka, czy nawet sensacja. Od miesięcy było do przewidzenia, że założona dopiero w 2003 roku partia protestu o nazwie Alternatywa dla Niemiec (AfD) osiągnie świetny wynik także w Meklemburgii–Pomorzu Przednim. Dokładnie tam, gdzie od 2006 roku w parlamencie tego kraju związkowego zasiadali posłowie skrajnie prawicowej NPD. NPD jest teraz za burtą. I to jest dobra wiadomość, bo tym samym wszystkie niemieckie parlamenty wolne są od prawdziwych neonazistów.

To, że ich miejsce w ławach opozycji zajmie teraz wielu, bardzo wielu, prawicowych populistów jest niewielkim pocieszeniem, a może nawet żadnym. Ale nawet jeśli krytyka przed straszącą migrantami AfD jest uzasadniona, to wrzucanie jej do jednego worka z NPD jest nieuczciwe. Między populizmem i ekstremizmem jest jednak parę różnic.

Pseudodebaty

To, że nowa prawica pod względem retorycznym porusza się na granicy rasizmu a czasem nawet je przekracza, jest trafnym spostrzeżeniem. Z tego względu trzeba ją upominać. Niekiedy prowadzi to do rozłamu w jej własnych szeregach. Tak zdarzyło się w Badenii–Wirtembergii, gdzie klub poselski AfD podzielił się po antysemickich wypowiedziach jednego z posłów.

Ale to, że pomimo tych wewnętrznych starć i twardej walki o władzę AfD dalej podąża drogą sukcesu, niepokoi najbardziej partie głównego nurtu. Nie powinny jednak one wyciągać z tego niewłaściwych wniosków i w takich superważnych tematach, jak uchodźcy czy islam, próbować się z nimi licytować. A tak się dzieje, kiedy partie bloku chadeckiego żądają np. zniesienia podwójnego obywatelstwa czy wprowadzenia zakazu noszenia burek. Takie manewry łatwo przejrzeć, korzysta na nich tylko przeciwnik polityczny, który słusznie triumfuje wykorzykując, że inni przechodzą na pozycje AfD.

Chaos w Berlinie

To prawda, że CDU i SPD, Zieloni, partia "Lewica" i FDP w Meklemburgii-Pomorzu Przednim z góry znajdowali się na przegranych pozycjach. Nastroje w rok po rozpoczęcia kryzysu uchodźczego, który jest także szansą, są zbyt napięte, by udać się mógła spokojnie prowadzona społeczna debata. Przyczyniają się do tego także rządzący w Berlinie oraz ich ciągle rozrabiający kolega z Monachium: kanclerz Angela Merkel (CDU), jej wicekanclerz Siegmar Gabriel (SPD) i szef rządu Bawarii Horst Seehofer (CSU). Ich ciągła kłótnia na temat rzekomo właściwej drogi wyjścia z historycznie niezwykłej sytuacji jest odbierana przez obywateli jako karygodny brak kwalifikacji przywódczych. Wiadomo do czego to prowadzi – absencji wyborczej lub stawiania na partie protestu. W Meklemburgii–Pomorzu Przednim frekwencja wyborcza w 2011 roku wyniosła niewiele ponad 50 procent. Tym razem do urn poszło 60 procent wyborców. Widać wyraźnie, że AfD w optymalny sposób sięgnęła po rezerwy niezadowolonych. Jeśli inne partie chcą zatrzymać wznoszenie się nowicjusza ku wyżynom, muszą najpóźniej teraz zmienić swoją strategię. To oczywiste, że muszą punktować słabości AfD. Ale muszą także podkreślić własne walory – ofensywnie i z poczuciem własnej wartości.

Kadencja na finiszu

Do wyborów powszechnych pozostał jeszcze rok. Że w tym czasie może się jeszcze wiele zdarzyć, pokazuje właśnie wzlot AfD. To, że mogłaby ona zniknąć tak szybko, jak się pojawiła, jest wykluczone chociażby z tego powodu, że jest ona reprezentowana w dziewięciu z 16 parlamentów krajów związkowych. Pozostałe partie muszą więc nastawić się na upartą, niewygodną i z pewnością także i mało apetyczną opozycję. Totalne ignorowanie jej byłoby fałszywą strategią. Za pomocą wiarygodnej polityki, która w dłuższej perspektywie jest bardziej przekonująca niż negacja wszystkiego w wykonaniu prawicowych populistów, da się z pewnością odzyskać zaufanie wyborców.

Na dwa tygodnie przed wyborami do berlińskiej Izby Deputowanych stawia na to ewangelicki biskup Markus Dröge. Wywiadzie dla dziennika "Tagesspiegel" opowiada się on za rzeczową konfrontacją, "nawet jeśli przychodzi to z trudem politykom, którzy bardzo stawiają na emocje". Strategia w obchodzeniu się z AfD jest czymś więcej niż tylko kwestią wiary i nadziei. Potrzebna jest tutaj także wytrwałość.

Marcel Fuerstenau

tł. Bartosz Dudek

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej