1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarze niemieckiej prasy, czwartek, 4 lutego 2010

4 lutego 2010

Sto dni berlińskiej koalicji rządowej i grecki orzech do zgryzienia- to tematy komentarzy prasowych.

Rhein-Neckar-Zeitung z Heidelbergu pyta, czy kanclerz Merkel udało się wreszcie rozwinąć skrzydła po tym, jak weszła w koalicję z liberałami. I udziela odpowiedzi: "Nie, to się nie powiodło. W praktyce Wolni Demokraci niezwykli trzymania steru rządów okazali się trudnym partnerem koalicyjnym. A i bawarska CSU czuje się niedowartościowana, ponieważ kanclerz nie ma zamiaru realizować żadnego z ich "burżuazyjnych projektów. Nikt nie ma wątpliwości, że już teraz Angela Merkel rozgląda się za zielonym i socjaldemokratycznym elektoratem, żeby ugruntować sobie bazę rządów. To niezbyt lojalne wobec partnerów koalicyjnych".

"Mamy kanclerz, której jakoś nie wychodzi przywódcza rola i rząd, w którym za dużo cieniutkich postaci z FDP - pisze monachijska Abendzeitung. Aż strach pomyśleć, jak prezentowałby się ten rząd gdyby nie było ministra Schaeublego trzymającego w ryzach skarb państwa, podobnie jak jego poprzednik Steinbrueck. Na płaszczyźnie landowej koalicje chrześcijańskich demokratów z liberałami jakoś lepiej funkcjonują. Ale w Berlinie wszyscy z melancholią wspominają czasy wielkiej koalicji”.

Sueddeutsche Zeitung pisze, że „FDP przez sto dni rządów udało się reanimować wszelkie uprzedzenia, jakie ludzie mieli wobec niej. Westerwelle to czuje i zachowuje się jak mimoza. Mimoza to roślina, która błyskawicznie reaguje na wstrząsy i ochłodzenie zwijając podrażnione liście. Podobnie reaguje Westerwelle i cała FDP. Nie inaczej jest z resztą z CSU, która ma mimozowatego szefa z kolcami i piękne słupki do zapylania w postaci ministra zu Guttenberga. Czyli Angela Merkel rządzi w koalicji z mimozami. Mimozy zalicza się do roślin strączkowych. Jak do tej pory widać było tylko strączek. Najwyższy czas, żeby pokazały się owoce”.

Frankfurter Rundschau zaznacza, że "FDP, którą poparło ponad 14 procent wyborców, powinna spełnić bardzo wysokie oczekiwania. Ale jak dotąd przerasta to najwyraźniej jej siły. Z powodzeniem natomiast potwierdza to, o co się ją zawsze podejrzewało: obsługuje swą klientelę. Tą drogą sama zaprzepaszcza szansę, aby znaleźć poparcie w innych jeszcze grupach społeczeństwa niż jej stały elektorat. Wolni Demokraci stoją u boku chadeków, którzy za żadną cenę nie chcieliby być utożsamiani z neoliberalnym duchem, który pojawiał się za czasów FDP siedzącej na ławkach opozycji.

Grecja: kontrola i sankcje

Ekonomiczny dziennik Handelsblatt twierdzi, że "Arsenał możliwej pomocy dla Grecji jest spory. Sięga on od bezpośrednich subwencji z różnych unijnych pul, które można wcześniej wypłacić, aż po zbiorowe gwarancje. Wybierze się na pewno rozwiązanie jak najdyskretniejsze, bo obywatele Unii nie mają ochoty na finansową solidarność. Pomimo tego, nawet, jeżeli nikt się do tego nie przyznaje, Unia coraz bardziej przypomina wizerunek Niemiec w powiększeniu: wszystkie publiczne budżety poczuwają się wobec siebie do solidarności”.

Financial Times Deutschland twierdzi: "co prawda dobrze się dzieje, że Unia stosuje wobec Grecji wszystkie narzędzia, jakie daje jej Traktat Lizboński. Lecz jakby dobry nie był mechanizm kontroli, brak jest drugiej części rozwiązania: wiarygodnych sankcji. Bez perspektywy bolesnych konsekwencji nawet najlepsza kontrola nie przywoła do porządki Grecji, notorycznego recydywisty wykroczeń budżetowych. Przypadek Grecji staje się sprawdzianem dla komisarza ds. walutowych Olle Rehna. Musi on udowodnić, że Bruksela trzyma euro-kraje w ryzach, nawet bez skutecznych możliwości sankcji. Jednym z jego pierwszych kroków powinno być skłonienie także Portugalii, Irlandii i Hiszpanii do większej dyscypliny budżetowej. Eurostrefa za wszelką cenę powinna uniknąć reakcji łańcuchowej, jeżeli chce utrzymać stabilne euro”.

dpa /Małgorzata Matzke

red.odp.: Jan Kowalski