Komentarze prasy niemieckiej, środa 25.02.2009
25 lutego 2009Nordsee-Zeitung
z Bremerhaven wskazuje na trudną problematykę formułowania prognoz w fazie zazębiania się kryzysu finansowego i gospodarczego, krytykując wczorajsze wystąpienie ministra gospodarki:„Jakoś to będzie, mimo kryzysu gospodarczego? Czy kryzys rozejdzie się rzeczywiście po kościach, tego nie może wiedzieć nawet minister gospodarki Karl -Theodor zu Guttenberg. Jego radę, by przestać się zanadto przejmować pesymistycznymi prognozami gospodarczymi, pracownicy zagrożonych przedsiębiorstw musieli odebrać jako afront. Byłoby lepiej, gdyby minister zu Gutenberg na trzeźwo zbadał kondycję firm w Niemczech, stwierdzając które z nich rzeczywiście zasługują na pomoc finansową państwa.”
Dziennik Nordbayerischer Kurier z Bayreuth jest innego zdania. Uważa, iż czarnowidztwo może istotnie szkodzić:
„Kiedy koniunktura idzie w dół, rośnie popyt na domorosłych czarnowidzów, którzy wiedzą niepodważalnie, iż będzie gorzej niż przewidują najbardziej pesymistyczne prognozy. Do takich należy Norbert Walter, naczelny ekonomista Deutsche Bank. Przepowiadając na ten rok spadek PKB o ponad 5 procent, burzy on wszystko, co mogłoby podbudować trend w kierunku poprawy nastrojów. (…) Wszelkie państwowe programy wspierania konsumpcji Walter krytykował w przeszłości jako pieniądze wyrzucone w błoto. Dziś się ich głośno domaga. Byłoby lepiej, gdyby milczał. Wtedy i dziś.”
Cały szereg gazet w Niemczech nawiązuje dziś raz jeszcze do sporów wokół osoby Eriki Steinbach i jej ewentualnego wejścia w skład rady naukowej planowanego centrum dokumentacji przymusowych wysiedleń. Berliner Morgenpost przypomina, że placówka w Berlinie, pomyślana jako „widoczny znak”, powstawać miała w duchu pojednania; to powiodło się tylko częściowo:
„Sprawa Eriki Steinbach pokazuje, jak delikatne i kruche są nadal stosunki niemiecko-polskie. To dziwi: z jednej strony w obliczu wkładu jaki Polska wniosła dzięki „Solidarności” w obalenie dyktatury NRD, a z drugiej – w obliczu pomocy, jaką kraj ten otrzymał ze strony Niemiec w procesie integracji z Unią Europejską i NATO. Prawdą jest jednakowoż i to, iż pojednanie i przyjaźń między ludźmi w obu krajach dojrzewają szybciej niż to dociera do świadomości polityków w Warszawie”.
Mittelbayerische Zeitung
z Regensburga staje w obronie Eriki Steinbach, podkreślając, iż w oczach części opinii publicznej w Polsce, a także w Niemczech, niesłusznie uchodzi ona za czołową rewanżystkę, relatywizującą zbrodnie hitlerowskie:„Erika Steinbach w wydatny sposób przyczyniła się do tego, że w Berlinie powstanie fundacja, dokumentująca przymusowe przesiedlenia w Europie dwudziestego wieku. Krytykowany uprzednio z różnych stron projekt Związku Wypędzonych uzyskał tymczasem rangę projektu rządu federalnego przy współpracy z europejskimi sąsiadami. Mimo to jednak Erika Steinbach powinna zdobyć się dla dobra sprawy na tyle odpowiedzialności, by zrezygnować z członkostwa w radzie naukowej fundacji. Przyczyniłaby się tym do położenia kresu bezsensownej dyskusji w Niemczech.”
Dziennik Hessische/Niedersaechsische Allgemeine z Kassel jest podobnego zdania, ale uważa, iż to nie Steinbach ponosi główną winę za zaognienie się kontrowersji:
„W pierwszym rzędzie na kanclerz Angelę Merkel spada odpowiedzialność za eskalację sporu na tle przyszłego składu rady naukowej „Widocznego Znaku”. Nie całkiem bez winy jest też kandydat socjaldemokratów na kanclerza, obecny wicekanclerz i minister spraw zagranicznych, Frank-Walter Steinmeier. Nie wolno mu zbijać partyjnego kapitału z powstałej sytuacji. Jest to niedopuszczalne nawet w „super-roku wyborczym", jak obecny." (bs)