1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Presse, 09.02.2010

9 lutego 2010

Dzisiejsze tematy: spór o niemieckie elektrownie atomowe oraz Ukraina po wyborach prezydenckich.

Minister środowiska, Norbert Roettgen, nie tylko rozpętał spór między chadecją a liberałami o przedłużenie eksploatacji siłowni atomowych, lecz wręcz zalecił CDU/CSU, by lepiej za jednym zamachem pożegnały się z energią jądrową. Chadecy pomstują, Zieloni mu przyklaskują:

W berlińskiej gazecie Tagesspiegel dyrektor BDI, (Federalnego Zrzeszenia Przemysłu Niemieckiego), Werner Schnappauf, powiedział:

"Minister środowiska, Norbert Roettgen, wychodzi z błędnego założenia: nie można porównywać jednego procenta prądu z siłowni atomowej, czy węglowej z jednym procentem prądu, uzyskiwanego z energii odnawialnych, które tylko wtedy dają prąd, gdy wieje wiatr albo świeci słońce. Tej zimy, argumentuje Schnappauf, w niektóre dni do odbiorców popłynęło z liczby 25 tysięcy megawatów, zainstalowanej w Niemczech mocy farm wiatrowych, niecałe 300 megawatów. Gdyby wyłączono siłownie atomowe, po osiągnięciu przez energie odnawialne udziału rzędu 40 procent, jak zaproponował Roettgen, to zagrożono by tysiącom miejsc pracy, ponieważ przemysł musi być pewny, że zaopatrzenie w prąd nie zawiedzie."

Mannheimer Morgen uważa, że zarzucanie ministrowi środowiska czystej taktyki przed wyborami do Landtagu Nadrenii Północnej-Westfalii, jak czyni to FDP, byłoby zbyt krótkowzroczne:

"Kto sądzi, że minister działał z własnej inicjatywy, jest w błędzie. Klarowna pozycja w sprawie polityki atomowej nie narodziła się spontanicznie. Nie bez powodu kanclerz demonstracyjnie poparła Roettgena. Merkel kontynuuje kurs modernizacji, ignorując żyjących przeszłością członków swej partii, którzy wiatraki ciągle jeszcze uważają za urządzenia do szatkowania ptactwa. Do tego pasuje też otwarcie się w kierunku Zielonych. Rezygnacja z programu energetyki atomowej jest tylko logiczną konsekwencją tego podejścia".

To, że Roettgen akurat na sto dni przed wyborami w Nadrenii Północnej-Westfalii przechodzi do ofensywy, jest taktycznie rozsądnym pociągnięciem - twierdzi Stuttgarter Zeitung:

"Po pierwsze, minister środowiska może pokrzyżować SPD, zapowiadaną już, antyatomową kampanię wyborczą, po drugie, CDU/CSU mogą zebrać punkty u niezmiennie krytycznego, antyatomowego elektoratu. Wreszcie inicjatywa Roettgena przerzuca mosty do Zielonych i powiększa chadecji opcje władzy. Nie jest to wcale niepożądanym efektem pobocznym, biorąc pod uwagę gwałtowny spadek popularności FDP w sondażach opinii publicznej i niepewne widoki na kontynuację centrowo-liberalnego sojuszu w Dusseldorfie".

Zmiany na Ukrainie

W drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie zarysowała się nieznaczna przewaga Wiktora Janukowycza.

Braunschweiger Zeitung pisze, za rządów nowego prezydenta, Wiktora Janukowycza, przyblaknie kolor pomarańczowy, zarezerwowany dla zrywu i reform:

"Prorosyjski polityk jest w lepszej sytuacji. Nie musi - jak jego poprzednik Wiktor Juszczenko - dochodzić do ładu z polityczną nadbudową demokratycznych nadziei, bo wcale ich nie budzi. Zdeklarowanemu przeciwnikowi NATO wystarczy poczynienie zwykłej obietnicy, że zrobi porządek z chaosem sił prozachodnich. Na początku może mu się to nawet uda, ponieważ zdecydowanej, pomarańczowej linii, nigdy nie można się było dopatrzeć."

W porównaniu z problemami Ukrainy, które w przeważającej mierze kraj ten ma sam sobie do zawdzięczenia, troski związane ze stabilizacją finansową Grecji, czy Portugalii zdają się być wręcz śmieszne - stwierdza wychodzący w Dusseldorfie Handelsblatt:

"Drugiemu, co do powierzchni państwu Europy grozi bankructwo. Międzynarodowy Fundusz Walutowy, MFW, wstrzymał wypłatę kolejnej transzy kredytu, opiewającego na miliardy euro do chwili osiągnięcia stabilizacji politycznej. Jakie prywatne banki miałyby ochotę przyznawać środki finansowe państwu, znajdującemu się na skraju przepaści?

Agencja ratingowa Standard&Poor's od wczoraj nie wyklucza dla Ukrainy najgorszego scenariusza. W ogóle nie ma pewności, że państwo to, po wyborach, jakoś się ustabilizuje".

Iwona Metzner

red. odp.: Jan Kowalski