1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komisarz Breton: Niedozbrojenie to też dług UE

8 listopada 2022

– Jeśli lukę w nakładach na obronę i klimat dodać do zwykłego zadłużenia, to w UE znika podział na „rozrzutnych” i „oszczędnych”. Ci drudzy odpowiadają za połowę deficytu obronnego Unii – mówi komisarz Thierry Breton.

EU Data Act | Pressekonferenz | Thierry Breton | Brüssel, Belgien
Zdjęcie: John Thys/AFP/Getty Images

Rządy państw UE obecnie dyskutują nad zmianami w egzekwowaniu unijnych przepisów co do dozwolonego deficytu i długu publicznego, a Komisja Europejska zamierza w tym tygodniu wysunąć kilka nowych pomysłów z zamiarem wypracowania kompromisu w przyszłym roku. Zapewne nie zmienią się dwie sztandarowe wytyczne – 3 proc. dla deficytu oraz 60 proc. PKB dla długu publicznego, ale reforma ma dotyczyć sposobu osiągania tych celów. Wedle dotychczasowych zasad, dopracowanych pod presją kanclerz Angeli Merkel w „pakcie fiskalnym” z 2012 roku, państwa Unii z zadłużeniem powyżej 60 proc. PKB powinny co roku zmniejszać swój dług o jedną dwudziestą różnicy między ich obecnym poziomem zadłużenia a celem 60 proc. Tak szybkie tempo – wedle teraz dość powszechnej opinii w UE – stało się nierealistyczne w Europie pocovidowej, gdzie średni poziom zadłużenia krajów UE wynosi około 100 proc. PKB.

Unijna dyskusja idzie w kierunku uzgadniania np. czteroletnich planów częściowej redukcji nadmiernego długu dla poszczególnych państw Unii, w których uwzględniano by zarówno cel stabilności czy też stopniowej spłacalności zadłużenia, jak i ochrony wzrostu gospodarczego oraz kluczowych inwestycji. – Musimy przestać mierzyć cnotę budżetową w Unii wyłącznie za pomocą kryterium zadłużenia. Musimy też uwzględniać odmienny punkt startu dla różnych krajów – mówi nam Thierry Breton*, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, a w przeszłości minister gospodarki i finansów Francji.

Breton tłumaczy, że w budżetowych ocenach krajów UE należy uwzględniać ich inwestycje w unijne „dobra wspólne”, czyli w obronność oraz walkę z kryzysem klimatycznym. – Dług obronny oznacza ogromne, chroniczne niedoinwestowanie ze strony niektórych państw UE w bezpieczeństwo Europejczyków, co mocno dostrzegamy teraz z powodu wojny. Pomimo zobowiązania większości krajów UE, które są jednocześnie w NATO, do inwestowania 2 proc. swego PKB w obronność, widzimy, jak odległa jest rzeczywistość od tego zobowiązania – podkreśla Breton. Posługuje się wyliczeniami łącznie od 1999 roku, kiedy powstała strefa euro. – W tym okresie państwa UE, w odniesieniu do celu wydatków na poziomie 2 proc. PKB, zgromadziły dług obronny w wysokości 1,3 biliona euro – tłumaczy Breton.

Obronność, czyli dobro wspólne Europy

Niedoinwestowanie w obronność, czyli europejskie „dobro wspólne”, odwraca stereotypowy obraz obozu krajów „oszczędnych” i „rozrzutnych” w Unii ocenianych tak wyłącznie na podstawie zwykłych kryteriów deficytu i długu publicznego. – Ponad połowa unijnego długu obronnego, czyli 54 proc. przypada na Niemcy, Austrię, Danię, Holandię i Szwecję, a zatem tzw. „oszczędnych”. Te kraje zainwestowały w obronność prawie o połowę mniej niż Francja, Włochy, Hiszpania, Grecja i Portugalia razem wzięte – mówi Breton. Choć Grecy mają za sobą wielkie kłopoty z dyscypliną budżetową, to – jak podkreśla Breton – „oszczędni” muszą pamiętać, że bardzo znaczne inwestycje Aten w obronność są inwestycjami w obronę części terytorium Unii Europejskiej, czyli po części we wspólną obronę UE.

Drugi dług w dziedzinie unijnych „dóbr wspólnych” komisarz Breton mierzy emisjami CO2 szacowanych wedle obecnych stawek za zezwoleń na emisje w Unii (w systemie ETS). – Ten dług jest obliczany na podstawie emisji danego kraju UE od momentu powstania strefy euro i jest bezpośrednim wynikiem wyborów politycznych oraz inwestycji lub braku inwestycji kształtujących miks energetyczny danego kraju – tłumaczy Breton. Także w tej kwestii rozmywa się podział na „oszczędnych” i resztę. – Od 1999 roku kraje Unii wyemitowały 40 miliardów ton CO2 przez swoje branże przemysłowe i energetyczne, co przekłada się na rachunek 3 200 miliardów euro przy obecnej cenie za emisje CO2. Emisje niemieckie stanowią 26 proc. skumulowanych emisji unijnych i 35 proc. emisji strefy euro. Skumulowane emisje Niemiec od 2000 roku wynoszą 10,4 mld ton CO2, czyli trzy i pół razy więcej, a dokładnie o 268 proc. więcej niż skumulowane emisje Francji w tym samym okresie. W przeliczeniu na głowę dług „oszczędnych” jest dwukrotnie wyższy niż dług „rozrzutnych” – przekonuje Breton.

Polskie długi sumują się do 128,5 proc. PKB

Wyliczenia długów w dziedzinie unijnych „dóbr wspólnych” dla lat 1999-2020, którymi posługuje się Breton, pokazują, że niedoinwestowanie w obronność, czyli dług obronny Niemiec wynosi 14 proc. obecnego PKB, a dla Polski zaledwie to 1 proc. PKB (wyliczenie obejmuje okres od 1999 roku, choć Polska wstąpiła do Unii w 2004 roku). Z kolei według tak prowadzonych wyliczeń dług klimatyczny Niemiec to obecnie 26 proc. PKB, a taki dług Polski to aż 71 proc.

Zwykły dług publiczny dla Niemiec w 2020 roku wynosił około 69 proc., dla Polski około 56 proc., dla Francji 115 proc. PKB, a dla Włoch 155 proc. PKB. A zatem suma tych trzech długów (obronnego, klimatycznego i zwykłego) to 108 proc. PKB dla Niemiec, 128,5 proc. PKB dla Polski, 126 proc. PKB dla Francji i 189 proc. PKB dla Włoch.

Rząd Mateusza Morawieckiego jeszcze przed wojną w Ukrainie postulował specjalne czy też ulgowe kalkulowanie wydatków na inwestycje obronne w ramach unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu, czyli m.in. podczas dorocznych ocen finansów publicznych przez Komisję Europejską. Do podobnego postulatu regularnie od dawna powracają również Francuzi. Komisarz Breton nie wdaje się w tę dyskusję, którą „rozstrzygną kraje Unii” w Radzie UE. Jednak postuluje, by wyliczenia długów obronnych i klimatycznych były dla Brukseli wskazówką przy wytyczaniu poszczególnym państwom Unii takich ścieżek zbijania zwykłego długu (lub pilnowania się przed przekraczaniem pułapu 60 proc. PKB), by uwzględniały dotychczasowe inwestycje w unijne dobra wspólne i chroniły je w przyszłości.

Co z niemieckimi pakietem 200 mld euro

Thierry Breton jako pierwszy członek Komisji Europejskiej skrytykował pod koniec września niemiecki – wart do 200 mld euro – plan hamowania cen energii jako zagrażający spójności wspólnego rynku UE, czyli zasadom równej konkurencji. – Sam apeluję o pomoc dla całych branż zagrożonych kryzysem cenowym w Unii. Krytykowałem nie same 200 mld euro, lecz brak unijnej koordynacji. Dla spójności Unii trzeba pomyśleć o odbiorcach energii także w tych krajach Unii, które nie mogą sobie pozwolić na pomoc publiczną o tak wielkiej skali – tłumaczy Breton. Dodaje, że inne kraje mogą mieć trudniejszy dostęp do pieniędzy z rynków finansowych, bo mają wyższy długu publiczny m.in. od Niemiec również z powodu większych inwestycji w klimatyczne i obronne unijne „dobra publiczne”.

– Chodzi o stworzenie mechanizmu, który pozwoliłby krajom Unii pożyczać na podobnych warunkach pieniądze np. na wsparcie swego przemysłu chemicznego albo stalowego – tłumaczy Breton. Opowiada się za swoistą powtórką z pandemicznego funduszu pożyczkowego SURE na utrzymanie miejsc pracy, który wynosił 100 mld euro ze wspólne gwarantowanych, czyli relatywnie tanich pożyczek UE zaciąganych na rynkach finansowych. – Szczyt UE zwrócił się do Komisji Europejskiej o propozycje wspólnego mechanizmu pomocowego. Pracujemy na tym – mówi Breton.

 

*wywiad dla grupy korespondentów w Brukseli