1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komu wychodzi na zdrowie palenie?---Portret Wildsteina

Malgorzata Matzke20 czerwca 2006
Zdjęcie: dpa - Bildfunk

Zastanawiające jest, że akurat teraz kanclerz Angela Merkel i minister ochrony konsumenta Seehofer odkryli dla siebie temat ochrony ludzi przed dymem papierosowym – pisze Frankfurter Allgemeine Zeitung. Poręcznie jest opowiadać się za czymś bezsprzecznie dobrym - tym bardziej, kiedy nic to nie kosztuje.

O tym, ile to jednak państwo może kosztować, wspomina Berliner Zeitung: Niemiecka polityka, która chętnie podreperowuje państwową kiesę wpływami z opodatkowania wyrobów tytoniowych i pozwala, by zjazdy partii sponsorowane były przez koncerny tytoniowe, jak do tej pory liczyła na dobrowolne kroki i samoograniczenia producentów papierosów. Lecz teraz rysuje się zwrot. Wiąże się to może z coraz silniejszą publiczną presją, albo z faktem, że po reformie sytemu federalnego o regulacjach prawnych dotyczących gastronomii decydować będą kraje związkowe a nie federacja.

W ten sposób rząd przekazuje tę „trefną” kartę - możliwego konfliktu z czynnikami gospodarczymi – w ręce landów.

Tueringer Landeszeitung zaznacza, że nikt w Niemczech nie chce tak surowych zakazów jak te, które obowiązują w Stanach Zjednoczonych. Ale z nałogowcami trudno się dyskutuje – pisze erfurcka gazeta. Dlatego potrzebne są jasne przepisy - szczególnie te chroniące niepalących.

Cytowana już dziś Frankfurter Allgemeine Zeitung zamieszcza na stronie poświęconej mediom obszerny artykuł o nowym szefie polskiej telewizji, Bronisławie Wildsteinie.

Autor artykułu, Olaf Sundermeyer kreśli dotychczasową drogę tego publicysty, w którym polscy postkomuniści mają zażartego przeciwnika a który długo czekał, aby móc w Polsce choć w telewizji dokonać lustracji.

Wildstein ma kilka obliczy – pisze FAZ- raz pojawia się z rozwichrzonym włosem w pogniecionych sztruksach jak prawdziwy krakowski intelektualista. Innym razem znów ogolony na zero, w eleganckim garniturze. Z braćmi Kaczyńskimi rozmawia jak równy z równymi. Jest obyty w świecie. Na starych zdjęciach widzi go się z brodą i w wyświechtanej kurtce. Nosi on w sobie prawdopodobnie ten dwoisty gen Joschki Fischera: pełnego dysharmonii wojownika o wolność, który w sile wieku dochodzi do władzy. W rozmowie polemizuje on jeszcze bardziej niż w swoich artykułach, kiedy mówi o „patologicznych” stanach i społecznych „chorobach”.

Jego jednomyślny wybór na stanowisko prezesa TVP jest zapewne podzięką za to, jak głośno pragnął on zwycięstwa PiSu i nadejścia 4. Rzeczypospolitej. Lecz jest to Rzeczpospolita polityków, którzy bardziej kręcą się wokół własnej osi, i są tak zajęci moralnymi zwrotami i odnowami, że nie mają czasu zająć się bezrobociem i reformą opieki zdrowotnej.

Światopogląd samego Wildsteina jawi się jak telewizyjny program za czasów wczesnej komuny: jest czarno-biały i tak gładki jak ideologia warszawskiego rządu - pisze FAZ

Krytycy obawiają się, że pod pozorem wymogów ekonomii sprowadzi on telewizję do linii rządowej. Nadzieją napawa tylko, że nie jest on tak do końca obliczalny, nawet dla tych, którzy posadzili go na tym tronie. Bo Wildstein nie tylko chce zredukować liczbę pracowników - chce on także ograniczyć obecność polityków na ekranach telewizji. Bo jak twierdzi, kiedy cały czas siedzą w studiach nie mają czasu, żeby zająć się polityką.