1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koncerny czapkują Trumpowi. Setki tysięcy miejsc pracy

18 stycznia 2017

Tuż przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta USA koncerny obiecują Trumpowi miliardowe inwestycje i setki tysięcy miejsc pracy.

USA Capitol in Washington Proben Amtseinführung Trump
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/P. Semansky

Bayer, niemiecki koncern chemiczno-farmaceutyczny wraz ze swoim przyszłym amerykańskim oddziałem, przejmowaną firmą Monsanto, zapowiedział miliardowe inwestycje w tworzenie miejsc pracy high-tech. Także amerykański koncern samochodowy General Motors (GM) i potentat handlowy Wal-Mart, największy koncern handlu detalicznego na świecie, zapowiedziały stworzenie 15 tys. nowych miejsc pracy.

Pierwsze zasługi prezydenta

Donald Trump skwitował to stwierdzeniem, że te zapowiedzi są jego zasługą. „Dzięki wszystkim miejscom pracy, które ściągnę z powrotem do Stanów Zjednoczonych i dzięki wszystkim nowym fabrykom samochodów, ludzie widzą teraz, że dzieją się wielkie rzeczy” – napisał na Twitterze.

Bayer wraz z amerykańskim producentem materiału siewnego Monsanto ma zamiar w okresie najbliższych 6 lat zainwestować w badania naukowe na polu agrotechniki – jak obydwie firmy poinformowały w wydanym oświadczeniu. Chcą one na całym świecie zainwestować na tym polu około 16 mld dolarów, z czego co najmniej połowę w Stanach Zjednoczonych. Dzięki tym inwestycjom powstaną tysiące dobrze płatnych miejsc pracy w dziedzinie najnowocześniejszych technologii.

Prezydent-elekt już przypisuje sobie pierwsze zasługiZdjęcie: Reuters/L. Jackson

Produktywne rozmowy

Szef koncernu Bayer Werner Baumann i szef Monsanto Hugh Grant w ubiegłym tygodniu spotkali się z prezydentem-elektem. Rozmowy określono jako „bardzo produktywne”. Koncerny nie potwierdziły jednak konkretnych liczb, jakie podał rzecznik Trumpa, jakoby Bayer chciał stworzyć co najmniej 3 tys. nowych miejsc pracy high-tech w Stanach Zjednoczonych i po przyjęciu Monsanto utrzymać jego 9 tys. miejsc pracy. Przejęcie amerykańskiego koncernu ma nastąpić w bieżącym roku.

Niepokój wśród producentów samochodów

Donald Trump, który w piątek (20.01.2017) zostanie zaprzysiężony jako 45. prezydent Stanów Zjednoczonych, najwyższy priorytet przyznał tworzeniu miejsc pracy. Z tego względu wywiera on szczególnie nacisk na przemysł samochodowy i grozi wręcz obłożeniem 35-procentowym cłem samochody importowane na rynek amerykański z Meksyku.

Pogróżki takie skierowane były ostatnio w wywiadzie dla prasy także przeciwko niemieckim koncernom samochodowym. Podczas gdy niemieccy producenci do tej pory tego nie komentowali, cały szereg firm tej branży zapowiedział już inwestycje w Stanach Zjednoczonych.

Koncern General Motors obiecał zainwestowanie miliarda dolarów i stworzenie w najbliższych latach 5 tys. miejsc pracy. Część z nich ma powstać przez inwestycje w budowę nowych pojazdów i nowe technologie. 450 miejsc pracy z Meksyku GM chce ściągać znów do USA.

Po kryzysie finansowym koncern ten uratował przed plajtą gigantyczny program pomocowy ustępującego prezydenta Baracka Obamy. Jak zaznacza GM, od roku 2009 zainwestował już 21 mld dolarów na rodzimym rynku. Poprzez zwiększenie konkurencyjności produkcji w Stanach inwestycje te będzie można obecnie poszerzyć – wyjaśniła szefowa koncernu Mary Barra.

Obietnice sypią się jak z rękawa

Przed kilkoma dniami włosko-amerykański koncern Fiat Chrysler zapowiedział stworzenie 2 tys. dalszych miejsc pracy w USA. Amerykański koncern Ford oświadczył, że zrezygnuje z budowy dużej fabryki w Meksyku i zamiast tego stworzy w USA 700 nowych miejsc pracy w elektromobilności.

Szereg obietnic nadeszło także z firm handlu detalicznego. W Wal-Mart powstać ma 10 tys. nowych miejsc pracy. Wiodący na świecie portal handlu elektronicznego Amazon wcześniej już zapowiedział, że w okresie najbliższych 18 miesięcy stworzy w USA 100 tys. nowych miejsc pracy.

Ostrzegają przed wojną handlową

Jednocześnie amerykańskie przedsiębiorstwa w Chinach ostrzegły Donalda Trumpa przed wypowiedzeniem wojny handlowej Pekinowi, jeżeli prezydent-elekt faktycznie miałby zrealizować sankcje, jakimi groził Chinom.

– Chiński rząd rozważa kroki odwetowe – powiedział Lester Ross z Amerykańskiej Izby Handlowej w Pekinie.

Trump podczas walki wyborczej i już po wyborach określił Chiny mianem „manipulatora walutowego” i zapowiedział cła karne w wysokości 45 proc. na towary importowane z Chin. Zarzucił on też Chinom, że kradną amerykańskie miejsca pracy.

– Wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi i Chinami nie byłaby korzystna dla ochrony miejsc pracy – powiedział William Zarit, prezes Amerykańskiej Izby Handlowej w Pekinie.

Amerykańscy przedsiębiorcy skierowali ostrze krytyki także przeciwko Pekinowi. Jak wynika z pracy badawczej opublikowanej w środę (18.01.2017), amerykańskie firmy prowadzące działalność w Chinach odczuwają nieprzychylność tamtejszych władz i otoczenia. 80 proc. amerykańskich firm odnosi wrażenie, że jest traktowana mniej przychylnie niż w ubiegłych latach.

dpa, afpd / Małgorzata Matzke

 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej

Dowiedz się więcej

Pokaż więcej na temat