1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koniec odysei niemieckiego kloszarda w São Paulo

25 marca 2017

Ta historia przypomina komedię "Terminal" Spielberga, ale wydarzyła się naprawdę. Niemiecki turysta przez trzy miesiące wegetował na lotnisku w São Paolo. Teraz wraca do domu.

Brasilien Flughafen Guarulhos in Sao Paulo
Port lotniczy Guarulhos w São PauloZdjęcie: picture-alliance/dpa/EPA/S. Moreira

W romantycznej komedii Stevena Spielberga "Terminal" z 2004 roku Tom Hanks zagrał Wiktora Naworskiego, imigranta z fikcyjnego państwa środkowoeuropejskiego, który wylądował na lotnisku w Nowym Jorku i pozostał na nim  przez kilka miesięcy, bo w jego rodzinnym kraju doszło do wojny domowej, a USA zerwały z tym państwem stosunki dyplomatyczne. Film ten, utrzymany w klimacie powieści Kafki, został luźno oparty na historii pewnego Irańczyka, który od 1988 do 2006 roku wegetował na lotnisku im. Charles'a de Gaulla w Paryżu. Jego przeżycia stały się kanwą dwóch innych filmów, francuskiego i brytyjskiego, zanim zainteresował się nimi Spielberg.

To zdarzyło się naprawdę

Jak widać, takie historie zdarzają się naprawdę, a najnowszym tego dowodem jest 44-letni Niemiec, który bez grosza przy duszy przebywa na terenie lotniska Guarulhos w São Paulo w Brazylii. Lotnisko stało się dla niego przymusowym miejscem pobytu, bo po wylądowaniu na nim w grudniu ubiegłego roku przegapił dalszy lot do Nowego Jorku, skąd miał odlecieć do Frankfurtu, a nie miał pieniędzy na kupno nowego biletu. W tej chwili przebywa w policyjnym areszcie na lotnisku Guarulhos i czeka na odstawienie do Niemiec. Ma to nastąpić w niedzielę 26 marca. W towarzystwie niemieckich policjantów odleci na pokładzie samolotu Lufthansy do Frankfurtu nad Menem. Mężczyzna ma problemy psychiczne i musi zażywać specjalne lekarstwa, które też mu się skończyły. 

Skończyła się wiza i cierpliwość

Przedtem, przez trzy miesiące, wiódł żywot lotniskowego bezdomnego, żywiąc się odpadkami pozostawionymi przez podróżnych. Przebywał głównie przy stanowisku odprawy podróżnych i tam też nocował. Ten stan rzeczy Brazylijczycy tolerowali przez trzy miesiące, aż niemieckiemu kloszardowi skończyła się 90-dniowa wiza turystyczna. Skończyła się też cierpliwość zarządu lotniska i policji, bo ten liczący blisko dwa metry wzrostu mężczyzna coraz częściej napastował kobiety i personel naziemny lotniska.

Hala odpraw pasażerów na lotnisku Guarulhos; w takim tłumie łatwo się zgubić lub ukryćZdjęcie: Imago/Fotoarena

Na jednym z filmów, zarejestrowanych przez kamery lotniskowego monitoringu, widać go siedzącego w sali odpraw. W pewnej chwili wstał, podszedł do jednej z podróżnych, rozmawiającej właśnie przez komórkę i zaczął ją zaczepiać, a następnie grozić jej wymachując rękami. Innym razem zaatakował inną turystkę, która wczesnym rankiem właśnie weszła na teren terminalu.

Szczęśliwy finał odysei

W tej sytuacji zatrzymanie go w lotniskowym areszcie stało się koniecznością, bo stanowił coraz większe zagrożenie dla podróżnych i obsługi lotniska. Ministerstwo spraw zagranicznych w Berlinie podało, że niemiecki konsulat generalny w  São Paulo pozostaje w stałym kontakcie z tym nietypowym rozbitkiem i odpowiednimi władzami brazylijskimi. Finał tej niecodziennej historii nastąpi, jak już powiedzieliśmy wcześniej, w niedzielę 26 marca i pechowy turysta z trzymiesięcznym opóźnieniem doleci wreszcie do Frankfurtu.

DW, dpa / Andrzej Pawlak