1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koniec z oszukiwaniem klientów. UE daje sygnał producentom

8 kwietnia 2023

Po naciskach KE firma Nintendo zobowiązała się do darmowej naprawy konsoli do gier projektowanych tak, żeby psuły się po dwóch latach. Czy to powstrzyma innych producentów przed nieuczciwym postarzaniem produktów?

Super Nintendo Konsole
Konsola Nintendo na targach gier w Kolonii 2014Zdjęcie: picture-alliance/dpa/C. Seidel

Jeszcze dekadę temu o celowym postarzaniu lub planowanej awaryjności produktów mówiło się raczej w formie domysłów. Stopniowo jednak zaczęło pojawiać coraz więcej dowodów na to, że część producentów rzeczywiście tak projektuje oferowane przez siebie urządzenia, żeby były w pełni sprawne tylko przez określony czas. Z dokumentu opublikowanego w 2020 roku przez niemiecki urząd ds. środowiska (Umweltbundesamt; UBA) wynika, że średni żywot pralek to 13 lat, lodówek – 14 lat, a mikrofalówek – tylko 5 do 6 lat. Spora część produktów po tym czasie zaczyna szwankować.

W rezultacie konsument zmuszony jest do zakupu nowego sprzętu, bo naprawa dotychczasowego jest albo niemożliwa, bo np. brakuje części zamiennych, albo kompletnie nieopłacalna, bo koszt zakupu nowego urządzenia jest porównywalny z ceną za jego naprawę. Często też psują się tylko niewielkie elementy, jak np. szczotki silnika w odkurzaczach, których jednak nie opłaca się wymieniać.

Najszybciej się psują szczoteczki do zębów

Unijne organizacje konsumentów mówią, że najczęściej psują się elektryczne szczoteczki do zębów, a konkretnie wysiadają wbudowane w nie akumulatory. Smartfony zaczynają szwankować średnio po dwóch, trzech latach użytkowania. Zresztą jeszcze w 2017 roku koncern Apple przyznał się do obniżania wydajności starszych modeli telefonów; po aktualizacji oprogramowania zaczynały się zawieszać i działać wolniej.

Do celowego postarzania swojej konsoli do gier przyznało się też Nintendo. Problem w tym, że chociaż szef japońskiego koncernu oficjalnie przeprosił za to klientów, firma nie zrobiła nic, żeby ten błąd naprawić.

Teraz nie będzie miała wyjścia. Apple za nieuczciwe praktyki został ukarany m.in. przez włoski i francuski urząd ds. konsumentów, ten ostatni jeszcze w 2020 roku nałożył na amerykański koncern 25 mln euro kary. Za Nintendo natomiast zabrała się cała Unia. Zgodnie z porozumieniem zawartym właśnie między firmą a Komisją Europejską, koncern zobowiązał się za darmo naprawiać konsole do gier wideo, także po terminie gwarancji i niezależnie od tego czy przyczyną awarii była fabryczna wada sprzętu czy jego naturalne zużycie.

Prawo do "naprawy". Unia chce walczyć z jednorazówkami AGD

01:40

This browser does not support the video element.

Konsumenci się skarżą, Nintendo będzie naprawiać

Chodzi o popularną konsolę do gier Nintendo Switch, a konkretnie – o wchodzące w skład zestawu kontrolery Joy-Con. Te, jak skarżyli się użytkownicy, średnio po dwóch latach od zakupu sprzętu odmawiały posłuszeństwa i same zaczynały sterować grą sprawiając, że postacie poruszały się po ekranie w niekontrolowany sposób. Gracze nazwali ten błąd „driftujący Joy-Con”; do unijnych organizacji konsumentów trafiło ponad 25 tys. zgłoszeń w tej sprawie.

W 2021 roku oficjalną skargę na koncern złożyła do Komisji Europejskiej organizacja BEUC, reprezentująca unijne grupy konsumentów, zarzucając Nintendo celowe postarzanie produktów. Tym bardziej, że eksperci szybko ustalili, że za problemami ze sprzętem stoją wady fabryczne urządzenia. Znaczenie też miał fakt, że producent zapewniał bezpłatną naprawę sprzętu, ale jedynie w ciągu rocznego okresu gwarancji, tymczasem 88 proc. konsumentów przyznało, że ich konsola popsuła się po dwóch latach. W tej sytuacji koncern obciążał klientów opłatami w wysokości 45 euro za naprawę jednego z kontrolerów, gdy nowy kosztuje raptem 4 euro więcej.

Unijne postępowanie ws. Nintendo prowadziły wspólnie greckie ministerstwo ds. rozwoju i niemiecki urząd ds. środowiska (ten sam, który prowadzi badania na temat awaryjności produktów), zaś kontrolę nad nim sprawowała KE. Dwa lata później UE udało się osiągnąć korzystne dla użytkowników porozumienie. – To zdecydowane zwycięstwo konsumentów, z których wielu musiało płacić za kosztowne naprawy lub wymianę produktu, który, jak obiecywał producent, miał przecież działać latami – ocenia w rozmowie z DW wicedyrektor generalna BEUC Ursula Pachl.

Sygnał dla innych firm

Eksperci widzą w sprawie Nintendo nie tylko wygraną konsumentów, ale także precedens, który może powstrzymać producentów przed nieuczciwymi działaniami w przyszłości.

– To wyraźny sygnał dla innych firm, że tego typu nieuczciwe praktyki są nieakceptowalne i że grupy konsumenckie patrzą im na ręce. Mówię tu zwłaszcza o firmach technologicznych, bo to tego typu produkty, jak choćby wspomniana konsola, są najczęściej specjalnie postarzane – mówi DW Andrew Canning z BEUC.

Organizacje konsumenckie mają nadzieję, że casus Nintendo sprawi, że UE wprowadzi jeszcze surowsze przepisy odnośnie wadliwych produktów.

– Gra się jeszcze nie skończyła. Producent, owszem, będzie musiał na własny koszt naprawiać popsute konsole, ale jeszcze nie ma przepisów, które zabraniałyby mu wypuszczania wadliwych produktów na rynek. W praktyce oznacza to, że może je nadal sprzedawać. Mamy nadzieję, że wspólne działania UE w zakresie egzekwowania przepisów oraz nadchodzące zmiany w prawie unijnym to zmienią – dodaje wicedyrektor generalna BEUC Ursula Pachl.

Komisja Europejska faktycznie pod koniec marca przyjęła projekt pierwszych unijnych przepisów o prawie do naprawy. Mają zagwarantować konsumentom prawo do naprawy urządzeń także po upływie gwarancji oraz zobowiązać producentów do takiego projektowania sprzętów, żeby były one możliwe i łatwe do naprawienia. Zdaniem unijnych urzędników skutecznie zniechęci to nieuczciwych producentów do celowego wypuszczania na rynek wadliwych sprzętów; skoro będą musieli je naprawiać, celowe postarzanie przestanie być opłacalne.

To, jak zauważają eksperci, poza bezsprzecznymi korzyściami dla konsumentów, ułatwi także UE osiągnięcie celów klimatycznych. – Postarzanie sprzętów i zachęcanie konsumentów do ciągłego zakupu nowych przyczynia się do powstawania coraz większych gór e-śmieci, co jest oczywiście niezgodne z unijnymi celami klimatycznymi, promującymi lepsze i bardziej wytrzymałe produkty, takie które będą służyły użytkownikom przez dłuższy czas. Nie mówiąc już o tym, że te góry śmieci powstają za pieniądze konsumentów – zaznacza Andrew Canning.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>