1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koniec z tym romantyzmem w stosunkach z USA. OPINIA

5 listopada 2020

My, Europejczcy, mamy tendencję do idealizowania USA jako partnera. To się powinno jak najszybciej zmienić, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem – uważa Alexandra von Nahmen.

Zdjęcie: Markus Schreiber/AP Photo/picture alliance

Ze zdziwieniem, ale i zszokowana Europa patrzy na to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Kraj, który uchodzi za kolebkę nowoczesnej demokracji, zszedł na manowce. Podczas gdy głosy są jeszcze liczone, urzędujący prezydent mówi już o oszustwie wyborczym. Europejscy politycy ostrzegają przed niebezpiecznym kryzysem konstytucyjnym. Wielu nie może pojąć, że niektórzy Amerykanie ponownie wybrali Donalda Trumpa.

Europa jest rozczarowana i może nieco urażona. I łamie sobie głowę. Zaufany partner transatlantycki stał się nam obcy w ciągu ostatnich czterech lat. Życzylibyśmy sobie, aby to się skończyło. Powrót do normalności, przywrócenie utraconego zaufania i najlepiej jak najszybciej – tego życzyłyby sobie Berlin, Paryż czy Madryt.

Polityczna kalkulacja

Ale to właśnie te wybory w USA wyraźnie pokazują, że idealizowanie Ameryki mija się z celem. Nasze, z wielu względów zrozumiałe, entuzjastyczne spojrzenie na naród, który sam siebie lubi nazywać „słonecznym miastem na wzgórzu”, od dłuższego czasu przeszło do lamusa. Nawet już za czasów Baracka Obamy. I podobnie będzie za Joe Bidena.

Ameryka natomiast zawsze pragmatycznie podchodziła do swoich partnerów. „Gdzie przydadzą się dla naszych własnych interesów?” – to zawsze najważniejsze pytanie, którym kieruje się amerykańska polityka zagraniczna. Prawdą jest, że istnieje szczególna więź między Europą a Stanami Zjednoczonymi, więź oparta na wspólnych wartościach i wspólnej historii. To się zgadza. Jednocześnie jednak Waszyngton dość chłodno kalkuluje, jakie korzyści i koszty wynikają z każdego partnerstwa.

Rzeczowa analiza jest ważna

Już za Baracka Obamy uwaga rządu USA przesunęła się w kierunku Pacyfiku. W przyszłości przede wszystkim konkurencja z Chinami będzie absorbować Waszyngton. USA już od dawna nie chcą być światowym policjantem. „Buy American” i „Hire American” pozostaną prawdopodobnie popularnymi hasłami w najbliższych latach. Nawet Joe Biden – jeśli wygra – będzie miał wyraźne żądania wobec Europejczyków, które w gruncie rzeczy nie będą się znacznie różnić od żądań Trumpa.

Im szybciej UE się z tym pogodzi, tym lepiej. Byłoby jeszcze lepiej podjąć odpowiednie działania. Trzeba przyznać, że cel strategicznej autonomii Europy jest bardzo odległy. Nie ma jednak alternatywy wobec przejęcia większej roli geopolitycznej i większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo europejskie.

Europo obudź się!

Oczywiście Europa nie może obejść się bez USA jako partnera. Potrzebujemy siebie nawzajem i wspólnie na tym korzystamy. Ale Europa w relacjach z Ameryką musi być bardziej pewna siebie. Ameryka jest symbolem najwyższej klasy wojskowej, zaawansowanych technologii z Doliny Krzemowej i nieograniczonej wolności. Ale także nierówności szans, wątpliwej deregulacji gospodarki i wymykającego się spod kontroli kapitalizmu.

Nic nie przemawia przeciwko temu, by nadal kochać to, co polubiliśmy w Ameryce. Podziwiać amerykańską historię i optymizm. Jednakże z politycznego punktu widzenia dla Europy byłoby lepiej, gdyby dokładniej kalkulowała i okazała więcej wiary w siebie w kontaktach z USA, a mniej koncentrowała się na Białym Domu i jego prezydentach.