1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kontrowersje wokół słów szefowej MON. "Wyrwane z kontekstu"

6 listopada 2017

Attaché obrony Niemiec został wezwany do polskiego MON, żeby wytłumaczyć się z wypowiedzi szefowej niemieckiego MON na temat Polski.

Szefowa niemieckiego MON podczas wspólnych manewrów NATO w Żaganiu
Szefowa niemieckiego MON podczas wspólnych manewrów NATO w ŻaganiuZdjęcie: S. Gallup/Getty Images

Rzeczniczka ambasady Niemiec w Warszawie Christina Wegelein potwierdziła, że attaché obrony Niemiec, na poniedziałek (6.11.2017) w południe został zaproszony na rozmowę w celu wyjaśnienia sprawy wypowiedzi minister obrony RFN Ursuli von der Leyen w popularnym talk-show "Maybrit Illner" w ub. czwartek (02.11.2017) w  telewizji ZDF. Niektóre polskie media pisały błędnie o wywiadzie niemieckiej minister obrony dla ZDF.

Krytykowana przez prawicowe media w Polsce wypowiedź szefowej niemieckiego MON padła w części dyskusji o wspólnych wartościach europejskich.

Prowadząca program Maybritt Illner zwróciła się do Ursuli von der Leyen z pytaniem, „czy wschodni Europejczycy w ogóle poczuwają się do zjednoczonej Europy, czy też są bardziej fanami NATO, ponieważ wspólnie z NATO można walczyć z Putinem”. Szefowa niemieckiego MON w pierwszym zdaniu powiedziała, że "chce wziąć w obronę naszych Europejczyków na wschodzie”. Podkreśliła następnie zasługi Polski i państw bałtyckich w walce z komunizmem i ciężary transformacji, jakie te państwa wzięły na siebie w procesie dochodzenia do UE i unii walutowej.  – Nie powinniśmy za szybko oddawać się rezygnacji – podkreślała. 

Ursula von der Leyen wspomniała też o swoich dzieciach, które dzięki unijnemu programowi Erasmus pojechały studiować do Polski. Było to w czasie, kiedy dokonała się zmiana rządu - wyjaśniała. - Ten zdrowy, demokratyczny opór młodego pokolenia w Polsce trzeba wspierać. Naszym zadaniem jest też utrzymywanie dyskursu, również spieranie się z Polską i Węgrami. To zawsze była siła Europy i dlatego nie jestem zdania, że Europa powinna iść do przodu w małych grupach, ale trzeba zawsze próbować brać Europę razem.

Von der Leyen polemizowała w ten sposób z innym uczestnikiem dyskusji prof. Heinrichem-Augustem Winklerem. Jego zdaniem UE nie może rościć sobie prawa do nazywania się wspólnotą wartości, jeśli pojedyncze kraje członkowskie samowolnie odrzucają nie tylko kryteria kopenhaskie, których spełnienie jest warunkiem przyjęcia do UE, ale także podstawowe zasady demokracji i podziału władzy. Niemiecki historyk podkreślał, że to wymaga od UE „bardziej dobitnej" odpowiedzi niż dotychczas. „Musimy zadbać o to, aby takie przykłady nie tylko nie znalazły naśladowców, ale także o to, aby Polska i Węgry zawróciły z niebezpiecznej drogi nacjonalizmu i niszczenia państwa prawa”.

Cem Özdemir (Partia Zielonych, z prawej) i Christian Lindner (FDP)Zdjęcie: picture-alliance/dpa/K. Schindler

Wtórował mu też lider Zielonych Cem Özdemir, typowany na przyszłego ministra spraw zagranicznych Niemiec. Twierdził on, że nie może być tak, że państwa spełniają formalne warunki przyjęcia do UE, zostają do niej przyjęte, „a potem rozrabiają” i „umywają ręce od obowiązków”. Polityk Zielonych zwrócił jednak uwagę, że dotyczy to także państw na zachodzie Europy. „Nie zachowujmy się tak, jakby problemy były tylko na wschodzie” – mówił. 

Von der Leyen zaoponowała też przeciwko wypowiedzi lidera FDP Christiana Lindnera, który opowiedział się za "Europą różnych prędkości". „Nie wolno nam dopuścić, aby tempo europejskiego procesu integracji w takich kwestiach jak obrona, a także walka z przestępczością i zwalczanie terroryzmu było narzucane przez tych, którzy właściwie nie chcą mieć z Europą (UE) nic wspólnego” – mówił szef liberałów, typowany na stanowisko wicekanclerza w tworzącym się rządzie Niemiec. 

Zarzut ingerencji w sprawy polskie

Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski uznał wypowiedź niemieckiej minister za próbę ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski – taką informację przekazała w piątek (03.11.2017) Polska Agencja Prasowa (PAP).

Tymczasem na platformach społecznościowych rozgorzała dyskusja na ten temat. Obok zarzutu ingerencji w sprawy polskie, z wypowiedzi von der Leyen wnioskowano m. in., że „Niemcy chcą z powrotem swoje ziemie wschodnie”.

"Cytat minister obrony został zmieniony w mediach społecznościowych i wyrwany z kontekstu. Pani minister jasno wyraziła swoje uznanie dla polskiej historii i przypomniała o dokonaniach Polski i jej wiodącej roli w okresie „Solidarności”. Podkreśliła, że w UE chodzi o proces, w którym uwzględniane są wszystkie strony, czyli o to, aby razem zachować wspólne wartości UE, wzmacniać je i poświęcać uwagę każdemu stanowisku" - czytamy w oświadczeniu ambasady RFN w Warszawie. Podkreślono w nim także, że słowa minister padły podczas programu telewizyjnego, a polityka Niemiec "nie jest kształtowana w trakcie talk show". 

Bartosz Dudek