1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
SpołeczeństwoAmeryka Północna

Kot-podróżnik. Zdradziło go futro

23 listopada 2022

Często mówi się o kupowaniu kota w worku, ale znacznie rzadziej o wożeniu go w walizce. Chyba, że znajdzie go ochrona na lotnisku.

Bengalkatze
Zdjęcie: TUNS/imageBROKER/picture alliance

Znana teoria mówi, że nieskończoność jest jak kufer, do którego zawsze zmieści się jeszcze jedna batystowa chusteczka. Pakowanie walizek w towarzystwie kota zdaje się to potwierdzać.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Każdy właściciel kota wie, że te zwierzęta kochają wszelkie pudła, pudełka i pudełeczka, gdzie potrafią się wcisnąć z nienaturalną wręcz elastycznością. Oraz wykazują się nie lada sprytem i szybkością w zmianie miejsca, które wybiorą sobie do schowania się lub zwykłego wylegiwania.

I każdemu właścicielowi kota znana jest sytuacja, że gdy nawet na chwilę zostawi taki pojemnik bez opieki, z całą pewnością potem tego kota w nim znajdzie. Niektórzy jednak tracą czujność i choć wcześniej przepłoszyli mruczka, nie sprawdzają drugi raz przed zamknięciem. Poważny błąd!

Właśnie taki przypadek miał miejsce w USA, a wykryli go pracownicy ochrony na międzynarodowym lotnisku im. Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku, którzy zauważyli kilka włosów wystających z zamka błyskawicznego pewnej walizki.

Bliższe oględziny bagażu ujawniły, że w walizce znajdował się żywy kot. Rzeczniczka Administracji Bezpieczeństwa Transportu (TSA) powiedziała gazecie „New York Post”, że zdumienie personelu było bezgraniczne, ponieważ bagaż został wcześniej już odprawiony i prześwietlony.

Podróż za jeden uśmiech

Mężczyzna, o którego bagaż tutaj chodziło, też nie krył zaskoczenia. Nie wiedział bowiem, że zabrał pasażera na gapę. Według rzeczniczki TSA opowiadał później, że znalezione w jego walizce zwierzę należało do innej osoby, z którą mieszkał: „Nasze koty uwielbiają sprawdzać torby oraz pudełka i najwyraźniej jeden z nich wśliznął się niepostrzeżenie do walizki. To był tylko wypadek”.

Tą „drugą osobą” była narzeczona mężczyzny, która później odebrała kota z lotniska. Jak powiedziała gazecie, Smells, czyli ów kot, wbrew oczekiwaniom nie robił scen w samochodzie. Przeciwnie – zachował spokój, co mogło oznaczać, że już znudziły go wojaże i bardzo chciał wrócić do domu.

„Nawet nie miauczał w drodze powrotnej. Dostał kilka smakołyków i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało" – dodała w rozmowie z „New York Post”.

I to też wie każdy właściciel kota: tylko spokój nas uratuje.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>

Jaki jest kot?

01:01

This browser does not support the video element.