„Powinniśmy byli wiedzieć o Hołodomorze”
1 grudnia 2022Przez pół stulecia na temat jednej z największych katastrof humanitarnych XX wieku panowało milczenie. Od 1932 do 1933 roku w Związku Radzieckim zmarło z głodu około ośmiu milionów ludzi, w tym około czterech milionów w samej Ukrainie, ówczesnym „spichlerzu Europy”. Dyktator Józef Stalin i jego reżim celowo głodzili chłopów w Ukrainie, ponieważ obawiali się buntu przeciwko reżimowi komunistycznemu i przymusowej kolektywizacji gospodarstw.
W późniejszych latach zaprzeczano, aby taka klęska głodu kiedykolwiek się wydarzyła. Wyniki przeprowadzonego w tamtym czasie spisu ludności zatuszowano, a organizatorów rozstrzelano. Ponad dwa miliony ludzi zmarło z głodu także w Kazachstanie, na Północnym Kaukazie, nad Wołgą i w zachodniej Syberii. Do dziś reżim rosyjski zaprzecza jakiejkolwiek odpowiedzialności za tamte wydarzenia.
Historyk Gerhard Simon określa to mianem „ostatniego aktu zbrodni”: nie było cmentarza, pamięci, oficjalnego uznania. – Nikt o tym nie mówił, nikt o tym nie pisał.
Sowiecka propaganda: „niedobory żywności”
O „Hołodomorze” – po ukraińsku „śmierć głodowa” – mówiono na Zachodzie już wtedy. Brytyjski dziennikarz Gareth Jones w latach trzydziestych XX wieku pojechał do Związku Radzieckiego i na dotknięte głodem obszary Ukrainy. Urodzony w 1905 roku w Walii Jones był doradcą politycznym ówczesnego premiera Davida Lloyda George'a, uczył się rosyjskiego i z wielkim zainteresowaniem zajmował się Związkiem Radzieckim, chcąc dowiedzieć się więcej o komunizmie i jego utopijnych obietnicach.
Swoje ustalenia przedstawił w marcu 1933 roku na konferencji prasowej w Berlinie. Tam po raz pierwszy mówił nie o „brakach żywności”, jak nazywała to stalinowska propaganda, ale o „klęsce głodu”.
– Gareth Jones był jedynym zachodnim dziennikarzem, który podróżował na tereny Ukrainy dotknięte Hołodomorem – wyjaśnia André Erlen, członek zespołu teatralnego „Futur3”. – Mimo to nie uwierzono mu, a jego doniesienia kontrowano, pełnymi sowieckiej propagandy, artykułami z Moskwy pisanymi przez zachodnich korespondentów.
Niezależny zespół teatralny „Futur3” od lat wspiera artystów z Ukrainy i jest założycielem inicjatywy „Art Against War”.
Zachodnia lewica chciała wierzyć ZSRR
Erlen zwraca uwagę, że nawet historycy na Zachodzie zajmujący się Hołodomorem byli dyskredytowani. Ten artysta tworzy, wraz ze swoim kolegą Stefanem Kraftem, kierownictwo artystyczne sztuki teatralnej „Rewolucja głodzi swoje dzieci”, która traktuje o Hołodomorze w Ukrainie i pokazuje na scenie Garetha Jonesa jako jednego z czterech świadków tamtych wydarzeń. Spektakl miał premierę w listopadzie w teatrze w Kolonii.
– Europejska lewica chciała poprzeć sowiecki projekt – wyjaśnia Stefan Kraft. Stąd też zaprzeczała wielkiemu głodowi. – Już wtedy powinniśmy byli wiedzieć o Hołodomorze, pisano o tym przecież w gazetach. Ale nie chciano podważać utopijnego projektu socjalizmu – mówi Kraft.
Dostrzega on w tym, paralelę do polityki zagranicznej Republiki Federalnej Niemiec po 1945 roku, w szczególności do tzw. Ostpolitik, którą charakteryzowały „wyrzuty sumienia” w stosunku do Związku Radzieckiego i jego następczyni, Rosji. Agresja nazistowskich Niemiec wywołała tam terror i ludobójstwo. Po wojnie Ukraina i inne republiki sowieckie, takie jak Kazachstan, zostały po prostu pominięte jako państwa w Ostpolitik i padły ofiarą zachodnioniemieckiego dążenia do zadośćuczynienia.
Historyczne badania na Zachodzie koncentrowały się przez dziesięciolecia głównie na Moskwie, a nie na Ukrainie, Kaukazie Północnym czy Kazachstanie, co znany historyk Europy Wschodniej, Karl Schloegel, określił niedawno jako wielkie zaniedbanie.
Długa historia przemocy w Ukrainie
Dopiero po rosyjskiej inwazji na Ukrainę niemiecki Bundestag podjął decyzję o uznaniu Hołodomoru za ludobójstwo.
Amerykańska historyk Anne Applebaum nie ma co do tego wątpliwości: – To był zaplanowany i zlecony masowy mord – powiedziała w niemieckim radiu Deutschlandfunk.
Zdaniem André Erlena debata na ten temat powinna pójść jeszcze dalej. – Hołodomor powinien być postrzegany jako część długiej historii przemocy wobec Ukrainy. To inny rodzaj metod kolonialnych, których doświadczyła Ukraina za czasów Imperium Rosyjskiego, Związku Radzieckiego i współczesnej Rosji – podkreślił Erlen.
Dla Ukraińców jest oczywiste, że ten ucisk trwa już od trzystu lat – dodaje. W każdej epoce pojawiają się wypędzenia, ucisk, zakaz używania ojczystego języka lub wykonywania pewnych pieśni. – To jest właśnie tematem tej sztuki, w której biorą także udział ukraińscy performerzy będący teraz uchodźcami. Chodzi o „ogrom” doświadczenia przemocy w Ukrainie, który przez długi czas był ignorowany na Zachodzie – ale od czasu rosyjskiej agresji nie może już być pomijany.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>