1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kurdowie w Niemczech czują się zagrożeni

28 grudnia 2016

Obecna sytuacja polityczna w Turcji odbija się także na społeczności tureckiej w Niemczech. Najbardziej daje się we znaki zamieszkałym w Niemczech Kurdom.

Alewiten und Kurden demonstrieren in Köln gegen Erdogan
Alewici i Kurdowie demonstrują w Kolonii przeciwko prezydentowi Erdoganowi (12.11.2016)Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/M. Meissner

Przwodniczący Gminy Kurdyjskiej w Niemczech Ali Toprak jest "wstrząśnięty" i "rozczarowany" polityką rządu w Berlinie i stosunkiem niemieckich mediów do społeczności, którą reprezentuje. - Od czerwca zasiadam w radzie programowej drugiego kanału telewizji publicznej ZDF. Jestem w niej przedstawicielem grup migrantów, ale kiedy tylko poruszam nurtujące ich problemy, po stronie moich niemieckich rozmówców panuje kamienne milczenie - mówi.

Mówiąc o problemach migrantów, Toprak ma na myśli głębokie podziały w ich łonie. Zwłaszcza wśród tureckiej mniejszości w Niemczech oraz własne obawy i swoiste polowanie na czarownice, w którym jemu samemu i Kurdom przypada rola ofiary.

Kurdowie na ulicach Kolonii (05.11.2016)Zdjęcie: picture-alliance/dpa/M. Hitij

- Czy naprawdę w Niemczech musi ktoś zostać zabity przez zwolenników prezydenta Erdogana, żeby niemieccy politycy zdali sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji? - pyta w wywiadzie dla Deutsche Welle.

Podziały wśród Turków

Około trzech milionów muzułmanów żyjących w Niemczech, a wśród nich głównie sunnitów, alewitów i Kurdów, pochodzi z Turcji. Jest to zdecydowanie największa grupa osób w RFN z obcymi korzeniami. 

Gökay Sofuoglu jest przewodniczącym Gminy Tureckiej w Niemczech. Jego organizacja twierdzi, że reprezentuje całą społeczność turecką wobec władz RFN i niemieckiego społeczeństwa. W tej chwili nie przychodzi jej to łatwo. Mnożą się zamachy przeprowadzane przez bojówki Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), która w Turcji, RFN i USA uchodzi za organizację terrorystyczną. Po nieudanym poczu przeciwko prezydentowi Erdoganowi, w Turcji trwa fala czystek, a klimat polityczny w tym kraju przesycony jest strachem i nienawiścią. Czy konfikt wewnętrzny w Turcji może przenieść się także na Niemcy?

Demonstracja tureckich zwolenników prezydenta Erdogana w Kolonii (31.07.2016)Zdjęcie: picture alliance/dpa/O. Berg

Sofuoglu woli być ostrożny i udziela dyplomatycznej odpowiedzi na to pytanie: - Turecka polityka wewnętrzna daje o sobie także znać w Niemczech. Można to łatwo zauważyć obserwując demonstracje zwolenników oraz przeciwników rządzącej w Turcji Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) oraz protestów organizowanych przez żyjącą w Niemczech społeczność kurdyjską.

Czy imam to szpieg?

Wyraźny rozłam wśród żyjących w Niemczech Turków jest, jak zawsze, wspierany i sterowany z Ankary. Turecko-Islamska Unia Instytucji Religijnych (DITIB) jest największą muzułmańską organizacją religijną w Niemczech, która prowadzi w tej chwili działalność kaznodziejską w ponad 970 meczetach. DITIB ma swą siedzibę w Kolonii, ale jest w dużym stopniu uzależniona od Urzędu ds. Wyznań (Diyanet), działającym przy urzędzie premiera Turcji. Imamowie nauczający w meczetach podlegających organizacji DITIB są tureckimi urzędnikami państwowymi.

Niedawno ujawniono, że imamowie z DITIB przesyłają do Diyanet w Ankarze meldunki o działalności domniemanych puczystów, którzy starali się obalić prezydenta Erdogana. Czyżby zatem działający w Niemczech tureccy imamowie byli po prostu agentami, postępującymi w myśl instrukcji otrzymywanych z centrali w Ankarze? To poważny zarzut, na który zarząd federalny organizacji DITIB zareagował pisemnym oświadczeniem. Stwierdza się w nim, że "niewłaściwa postawa i zachowanie pojedynczych osób nie może rzutować na całość pracy religijnej, społecznej i pokojowej, prowadzonej przez imamów". W dalszej części tego oświadczenia czytamy: "Imamowie są naszymi partnerami. Wspierają nas. A jeśli któryś z nich czyni coś jeszcze poza swoimi właściwymi obowiązkami, ten nie działa w naszym duchu".

"Czuję się zagrożony"

Dyskusja wokół DITIB wskazuje, jak ściśle splata się dziś niemiecka i turecka polityka wewnętrzna. Po nieudanym puczu przeciwko niemu w połowie lipca, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wezwał swych zwolenników w kraju i za granicą do śledzenia i denucjowania wszystkich jego przeciwników, niezależnie od tego gdzie i jak działają.

Przewodniczący Gminy Kurdyjskiej w Niemczech Ali Toprak jest zdania, że postawa i działania DITIB szkodzą społeczności tureckiej w RFN i zatruwają panujące w niej dziś stosunki i atmosferę. O najbardziej zagorzałych zwolennikach prezydenta Erdogana mówi, że "To wręcz nie do pomyślenia, żeby ludzie żyjący w Niemczech i korzystający w nich z dobrodziejstw wolności i demokracji, wspierali jednocześnie aktywnie dyktaturę w innym państwie. Jak długo jeszcze zamierzamy tolerować tę sprzeczność nie do pogodzenia?". On sam zaś, jak przyznaje, po raz pierwszy w swej niemieckiej ojczyźnie "czuje się zagrożony".

 

Daniel Heinrich / Andrzej Pawlak

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej