1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW
Sport

Lewandowski: Piłkarz zarabia tym, co pokazuje na boisku

16 maja 2019

Trzy mandaty w tydzień, pięć goli w dziewięć minut. Robert Lewandowski ma się czym pochwalić. W wywiadzie dla Deutsche Welle opowiada o życiu w Monachium, niemieckiej mentalności i niezapomnianych momentach w karierze.

Portrait von Robert Lewandowski
Zdjęcie: Marta Wojtal

Deutsche Welle: Jak żyje się w Niemczech tak sławnym Polakom jak ty?

Robert Lewandowski: Monachium jest bardzo specyficznym miastem, nawet jak na Niemcy. Tutaj ludzie bardzo szanują życie prywatne innych, tak, że czasem nawet boją się podejść. Tu naprawdę jest spokój. W Dortmundzie wyglądało to inaczej. Ludzie żyli z piłkarzem, żyli ze mną, przeżywali to, jak się pojawialiśmy na ulicy. W Monachium jest to bardzo stonowane.

A więc możesz tu tak po prostu iść na zakupy?

− Oczywiście. W Polsce też. W ubraniach prywatnych nie rzucam się w oczy. Zakładam czapkę z daszkiem i faktycznie mniej osób zwraca na mnie uwagę. Kwestia paparazzi wygląda tu zupełnie inaczej niż w Hiszpanii, we Włoszech czy Polsce. Tu jak ktoś robi ci zdjęcia, to tylko wtedy, gdy jest to oficjalne wyjście, albo wie, że na pewno tam się pojawisz. Ale żeby ktoś czekał na ciebie w ukryciu – w Niemczech się z tym nie spotkałem.

Jakie Niemcy mają podejście do pieniędzy? W Polsce to czasem temat tabu… Albo powód do zazdrości.

− Jak zobaczy się, jakimi autami w Monachium się jeździ... Większość topowych, niemieckich marek. Przede wszystkim ciężko porównać zarobki. W Niemczech ludzie od dawna więcej zarabiają i są już z tym obyci, że zarabianie pieniędzy nie jest czymś złym, tylko oczywistym. I każdy do tego dąży. Nie chcę powiedzieć, że pieniądze są najważniejsze, ale ktoś, kto je ma, ciężko na nie zapracował i jako człowiek sukcesu, może być tu wzorem.

A jak Ci się podobała stylizacja, w której pokazał się kiedyś reprezentant Niemiec, Leroy Sane?  Jej wartość - jak podliczyli eksperci do mody - wyniosła ponad 25 tysięcy euro. Sam plecak kosztował 17 tysięcy euro. Kupiłbyś sobie taki?

− Jeśli ktoś produkuje taką rzecz, za taką kwotę i kogoś na to stać, to czemu nie. Abstrahując od tego, czy całą pensję na to wydał. Ktoś woli zainwestować pieniądze, ktoś woli wydać pieniądze. To każdego prywatna sprawa.

Czy piłkarze muszą dziś jeszcze dodatkowo zwracać na siebie uwagę? Zaistnieć w świece medialnym? Ty też kiedyś przefarbowałeś włosy...

− Piłkarz zarabia pieniądze tym, co pokazuje na boisku, a nie tym, co poza boiskiem. To, że ktoś o nim napisze, nie ma przełożenia na to, że strzeli więcej bramek albo zagra lepszy mecz. Nie wiązałbym jednego z drugim.  Wiadomo, że dziś sensacja bardziej się sprzeda, media idą w tym kierunku i trzeba się z tym pogodzić. 

Robert Lewandowski podczas wywiadu dla Deutsche WelleZdjęcie: DW

Powiedziałeś kiedyś, że to, co w Polsce jest problemem, w Niemczech jest nie do pomyślenia.  Co miałeś na myśli?

− W pierwszym tygodniu jak się przeprowadziłem do Niemiec, na odcinku dwóch kilometrów na tej samej trasie dostałem trzy mandaty. Limit wynosił 50 km/h, a ja jechałem 56, 59, 57. Myślałem, że jak jadę 60 czy nawet 65 to będzie OK, a trzy razy złapał mnie radar. To było trochę szokujące. W Polsce nawet jak radar stał, to te 20 km było dopuszczone. Mandaty były bardzo małe, jak za parkowanie. Ale sam fakt, że ktoś musi wysłać dokument, a papier i wysyłka kosztują, więc nie wiem czy to w ogóle opłacalne. Niemiecki „Ordnung“ jest znany nie tylko w Polsce, ale chyba na całym świecie. Czasami jest on moim zdaniem aż do przesady.

W jakich kwestiach jeszcze?

− W życiu codziennym, na płaszczyźnie towarzyskiej. Taki „spontan“ w Niemczech jest czasami nie do pomyślenia. Jeśli Niemca coś zaskoczy, to często nie wie, jak się w tym odnaleźć. A niekiedy spontaniczność powoduje coś fajnego, kreatywnego. Jeżeli jesteś ciągle zdystansowany do wszystkiego, to gdzieś ta fantazja moim zdaniem znika.

Ostatnio dużo mówiło się na temat hejtu. Kto Twoim zdaniem bardziej hejtuje? Polacy czy Niemcy?

− Ja bym przede wszystkim oddzielił świat rzeczywisty od świata internetu. W internecie wiele ludzi pisze nawet nie to, co myśli, ale by być zauważonym. Wydaje mi się, że każdy, kto ma hobby, pracę, nie ma czasu na jakieś celowo złośliwe komentarze. Co do hejtu internetowego - bardziej odczuwam to, co się dzieje w Polsce. Ze względu na język czy rodzinę. Nie mówię o krytyce w gazetach, bo i tu jest podobnie, mówię o komentarzach. Ale staram się wyłączać, nauczyłem się z tym żyć. Zacząłem postrzegać internet, jako coś wyimaginowanego, co nie jest twoim życiem. Ale oczywiście to nigdy nie jest łatwe, kiedy spada na ciebie krytyka, a ty nie masz się jak bronić.

Niektórzy krytycy mówią, że Robert Lewandowski nigdy nie będzie czołowym napastnikiem, bo nie zdobywa goli w najważniejszych meczach.

− Wszystko dotyczy ostatniego sezonu, kiedy nie zdobyłem bramki w półfinale i ćwierćfinale Ligi Mistrzów z powodu mojej kontuzji, bo od ośmiu miesięcy z tą kontuzją i bólem grałem. Ale kiedy popatrzysz na poprzedni sezon czy pięć sezonów wstecz, to i w półfinale, i ćwierćfinale strzeliłem minimum jedną bramkę. Ludzie czasami widzą tylko to, co wydarzyło się wczoraj. Chcą widzieć to, co może być ciekawsze, tylko nie wiem dla kogo. Może dla osób, które nie interesują się piłką nożną.

A który moment w karierze uważasz za najważniejszy?

− Kiedy strzeliłem cztery bramki przeciwko Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów w 2013 roku. Ten mecz zmienił mnie jako zawodnika i wiele rzeczy w moim życiu. To było niesamowite. Później niesamowity był też mecz, kiedy strzeliłem pięć goli w dziewięć minut. To także zapisało się w historii piłki nożnej i zapamiętam to do końca życia. Nawet grając w piłkę na konsoli, nigdy mi się to nie udało.

Oglądałeś Bundesligę jako młody chłopak?

− Tak, pamiętam nie tylko mecze Bundesligi, ale i Ligii Mistrzów. Wiadomo, Bayern grający w Lidze Mistrzów. Czasy, kiedy dochodził do finału, grał z wielkimi drużynami. Wielu Polaków grało wówczas w niemieckich klubach. W Leverkusen, Hercie, Bremen, Schalke czy Borussii Dortmund. Przez to też jako mały dzieciak interesowałem się właśnie tą ligą.

Zdjęcie: Reuters/K. Paffenbach

Miałeś swoich idoli?

− Idoli miałem, choć może nie miałem idoli z Niemiec. Bardziej szukałem napastnika, który miał to coś. Dla mnie to był akurat Thierry Henry z reprezentacji Francji, a wcześniej Alessandro del Piero. Pewnie dlatego, że jak byłem małym chłopcem, to zobaczyłem gdzieś ich zagrania, jakiś mecz. Spodobało mi się to, w jakim stylu to robią. Ale bardziej podpatrywałem to pod siebie. To były osoby, na których mogłem się wzorować i które miały coś, co mnie zaciekawiło.

A co jest tą jedną rzeczą, która sprawia, że jest się najlepszym?

− Nie możesz pracować tylko nad jedną rzeczą. Teraz silny napastnik to nie tylko szybkość, technika, wszystko jest potrzebne. Musisz wiedzieć, jak grać z kolegami z drużyny - z przodu lub z tyłu, potrzebujesz lewej stopy, prawej stopy, głowy, wszystkiego. Musisz być gotowy i walczyć. Staraj się cały czas coś robić. Nie powinieneś myśleć, że jesteś już najlepszy. Musisz myśleć, że możesz zrobić to lepiej. Musisz też myśleć drużynowo, a nie tylko o sobie.

Za co najbardziej cenisz niemiecki futbol?

− Chyba za konsekwencję w dążeniu do celu. Jak jest jakieś założenie, plan, to każdy zrobi wszystko, żeby go zrealizować. Wydaję mi się, że to nie tylko taka niemiecka szkoła piłki nożnej, ale też trochę styl życia. Niemiecką piłkę na pewno można podziwiać, bo widać, że tam jest myśl i pomysł. Ale z drugiej strony czasami brakuje tej fantazji, o której wcześniej wspominałem.

Czego polska piłka może się nauczyć od niemieckiej?

− Na pewno wielu rzeczy, a największe różnice, jakie są w Niemczech i w Polsce, to przede wszystkim infrastruktura treningowa. Polska cały czas się rozwija i widać to po stadionach i po tym, co powstaje, ale to jeszcze za mało. Też gdybyśmy porównali liczbę dzieci trenujących piłkę w Niemczech i w Polsce... Różnica jest kolosalna. Myśl, żeby od małego prowadzić dzieciaka aż po seniora, sprawdza się. Nieprzypadkowo Niemcy zdobyli niejednokrotnie Mistrzostwo Świata.

A jak wyglądają tu treningi? 

− Polski zawodnik potrafi tyle samo biegać i tak samo szybko. Są inne aspekty, które robią różnicę, jak operowanie piłką, poruszanie się po boisku, szybkie myślenie. Reprezentacja Niemiec ma więcej zawodników, którzy są na wysokim poziomie wyszkolenia i doświadczenia, ma większy wybór. A to pokazuje, że szkolenie tutaj funkcjonuje po prostu lepiej.

Chciałbyś kiedyś trenować polskich piłkarzy?

− Ciężkie pytanie. Granie przez x lat na wysokim poziomie, podróże i bycie ciągle pod presją, spowodowało, że musiałbym się zastanowić, czy chciałbym jako trener tak samo żyć przez kolejne lata. Jest wiele rzeczy, którymi się zajmuję, którymi mógłbym się zajmować. Wiadomo, że pewnie zostanę przy piłce, ale czy opcja trenera będzie dla mnie jedyną opcją? Pewnie tak nie będzie.

O czym marzy dziś Robert Lewandowski?

− Marzę o sukcesach, o kolejnym Mistrzostwie Niemiec, Lidze Mistrzów, awansie z reprezentacją Polski na EURO. Prywatnie też mam marzenia. Kiedy układa się w domu, to wszystko inne przychodzi z większym uśmiechem na twarzy.

Romawiała Anna Holthausen