1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

List otwarty do przewodniczącej Związku Wypędzonych

23 grudnia 2009

List wiceprzewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego ukazał się na łamach dzisiejszego (23.12) wydania berlińskiego dziennika "Der Tagesspiegel"

Zdjęcie: BilderBox

Szanowna Pani Steinbach!

Przed nami święta Bożego Narodzenia, które miejmy nadzieję, przyniosą Pani kilka dni spokoju i odpoczynku – czas na pozbieranie myśli i refleksje.

Chcę Panią bardzo serdecznie poprosić, Szanowna Pani Steinbach, żeby podczas tych dni przemyślała Pani swoje stanowisko w sprawie ewentualnego miejsca Pani w radzie fundacji „Pamięć, Ucieczka, Wypędzenia”. Ostatnim, co mówiła Pani na ten temat, było stwierdzenie, że „od razu mogłabym ustąpić z funkcji prezesa Związku Wypędzonych”.

Wiemy, Pani Prezes, że taka zależność nie istnieje. Chodzi o coś zupełnie innego: tym, co Pani mówi i przede wszystkim jak Pani to mówi, wniosła Pani w minionych miesiącach i latach wysoki mur – w tej chwili nie do przekroczenia; mur między sobą, BdV i ludźmi w Polsce. Im dłużej będzie Pani trwała przy swoim stanowisku, tym bardziej mur ten będzie nie do pokonania.

Sięgnijmy pamięcią do przeszłości: po trudnych latach, jakie mieli za sobą wypędzeni, latach przybycia na nowe miejsce, akceptacji i zadomowienia się w nim, na początku lat 70. pierwsze grupy wypędzonych zaczęły odwiedzać swoje ojczyste ziemie w Polsce. Często byłem świadkiem tych wizyt jako młody wolontariusz Akcji Znaku Pokuty – Służby dla Pokoju (Aktion Suehnezeichen) w Gdańsku i Miejscu Pamięci, byłym hitlerowskim obozie konzentracyjnym Stutthof.

Ludziom tym towarzyszył ogromny ból po utracie domów, przyjeżdżali pełni tęsknoty za zapachami dzieciństwa, obrazami przeszłości. Nagle w swoich dawnych domach spotykali innych wypędzonych – polskie rodziny, które w efekcie II Wojny Światowej musiały opuścić swą ojczyznę na dawnych wschodnich ziemiach Polski. Ludzie ci zrozumieli się, zaufali sobie, niektórzy się zaprzyjaźnili. Historyczny wkład wniosła tu Marion Graefin Doenhoff, której brak tak boleśnie odczuwamy w obecnej debacie. Na utratę ziemi ojczystej była w stanie patrzeć z różnych perspektyw, była w stanie ją stematyzować. Nazwała przyczyny i skutki; z rozeznania przyczyn, rozeznania ogromu zbrodni hitlerowskich i bólu, jaki zostawiła po sobie utrata ojczyzny, potrafiła czerpać siły. Siła ta pomogła jej przebić i szeroko otwierać furtki w wysokim murze, jaki dzielił Polaków i Niemców. W tej, trwającej do dziś, syzyfowej pracy uczestniczyli również członkowie CDU, jak chociażby przy sporządzaniu jakże ważnego memoriału Kościoła ewangelickiego w Niemczech (EKD) „Ostdenkschrift” w 1965 r. Wiele zawdzięczamy wymianie listów między biskupami polskimi i niemieckimi, też w 1965 r.

Po tych tak ważnych krokach i w ówczesnych zachodnich Niemczech, jak i w NRD, zaczęły powstawać liczne grupy, opowiadające się za uznaniem polsko-niemieckiej granicy i za nawiązaniem nowych stosunków z Polską. Byli to ludzie, którzy chcieli poznać swoich polskich sąsiadów, chcieli przezwyciężyć uprzedzenia zakorzenione od stuleci. Grupy te powstawały w kościołach, w organizacjach młodzieżowych, w szkołach, we wszystkich partiach i towarzystwach niemiecko-polskich.

Z pewnością jesteśmy oboje zdania, Szanowna Pani Steinbach, że stosunek między Niemcami a Polakami pozostaje dla Niemców jednym z najważniejszych tematów, jest wizytówką naszego kraju. Właśnie dlatego jest dla mnie tak ważne, by była Pani gotowa wycofać się i pokazać tym samym swą klasę.

Obstawanie przy roszczeniu zajęcia wyłącznie przez Panią miejsca w radzie fundacji skuwa dziś stosunki niemiecko-polskie lodowatą, zimową powłoką.

W przepięknym wierszu Pani krajana, frankfurtczyka Clemensa von Brentano, znajduje się wers o marzeniu, ofierze (...). Życzyłbym sobie, żeby w te świąteczne dni zaczęła Pani marzyć o tym, jak najlepiej wesprzeć niemiecko-polskie stosunki (...). Niemcy i Polacy potrzebują się nawzajem, muszą razem rozprawić się ze swoją wspólną historią, jej przyczynami i skutkami, w poczuciu własnej wartości i przynależności do wspólnej Europy – to kwintesencja tego, co zostawił mi na drogę mój ojciec. Zmarł w 1982 r. a pochodził z Gdańska.

Przesyłam Pani życzenia błogosławionych Świąt.

Christoph Huebner

Tłumaczenie: Elżbieta Stasik

red. odp. Jan Kowalski

Autor był wieloletnim referentem ds. polskich w organizacji Akcja Znaku Pokuty – Służba dla Pokoju (Aktion Suehnezeichen), współtwórcą Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży Auschwitz. Mieszka w Berlinie, gdzie jest wiceprzewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.