Losy Polaków nad Renem i Menem
7 kwietnia 2019Region Renu i Menu zyskał na popularności jako miejsce emigracji Polaków w latach 80. ubiegłego stulecia. To południe Hesji i przylegające obszary sąsiednich landów. Region liczy 3 mln mieszkańców, z czego 150-180 tys. to Polacy. Wystawę „Ścieżki życia – Polacy w regionie Renu-Menu" zainicjował Niemiecki Instytut Spraw Polskich (DPI) z Darmstadt, a przygotowało „Biuro Kultury Pamięci" prowadzone przez dziennikarzy-regionalistów Holgera Koehna i Christiana Hahna.
Polską obecność obrazują biografie ponad 50 osób. „Ojczyzna jest organiczna, wrośnięta w przeszłość, zawsze nieduża, grzejąca serce, bliskie jak własne ciało" – pisał Czesław Miłosz. Odpowiedzi w Darmstadt to potwierdzają.
Fala solidarności
Już przy wejściu emocjonalny akord: pomoc dla „Solidarności" na początku lat 80. Krystyna Graeff, lekarz-pediatra z Frankfurtu z entuzjazmem organizowała transporty pomocy do ojczystej Polski. Znajdowała niemieckich darczyńców, lekarstwa i sprzęt medyczny. Równolegle przedstawiono postać niemieckiego historyka i publicysty Gerda Koennena, autora książek o „Solidarności". Koennen włączał się w pomoc dla „Solidarności”, a w 1989 r. należał do współzałożycieli Centrum „Palais-Jalta" we Frankfurcie, miejsca aktywnych debat polskich i niemieckich intelektualistów.
Tuż obok symboliczna walizka emigranta - z zabranym do Niemiec dresem sportowym, płytą Haliny Kunickiej, różańcem, a nawet z polskim szyldem z drzwi. Kilka kroków dalej skrzynia zamówiona u stolarza na tzw. mienie przesiedleńcze.
Zapomniani powstańcy warszawscy
Wystawa akcentuje obecność w regionie robotników przymusowych podczas II wojny światowej. Poznajemy los Heleny Dec, 20-latki wywiezionej do wsi Nieder-Beerbach w okolicy Darmstadt. U gospodarzy pracowało tam 40 Polek i Polaków. Nie we wszystkich domostwach przywiązywano wagę do restrykcyjnych reguł. Widać zdjęcie uśmiechniętej Dec, a krok dalej można przestudiować akt oskarżenia Polaka, który samowolnie poruszał się poza obrębem innego innego gospodarstwa.
We Frankfurcie podczas II wojny światowej przebywało 25 tys. robotników przymusowych. Szczególnie tragicznym miejscem są tam byłe Zakłady Adlera, w których pod koniec wojny mieścił się obóz koncentracyjny pod kryptonimem Katzbach.
Do ogólnej informacji o obozie, w którym przebywało około 1300 mężczyzn z Warszawy, wdarły się jednak nieścisłości. Powstanie skapitulowało w październiku 1944 r., a więźniowie trafili tu w większości w połowie września 1944 r., a nie - jak informuje się na wystawie - po upadku powstania w sierpniu 1944 r. Organizatorzy ekspozycji w Darmstadt nie wyjaśniają także, dlaczego powstańcy nie mieli statusu jeńców wojennych, tylko byli traktowani jak cywile i najgorsi zbrodniarze.
Obozy dla Displaced Persons
W regionie Renu i Menu w kilka miesięcy po wojnie przebywali jeszcze liczni byli robotnicy przymusowi oraz polscy Żydzi. Wielu trafiło tu po marszach śmierci z obozów koncentracyjnych. Zakwaterowano ich w obozach dla „displaced persons”. Wkrótce obozy podzieliły się według konfesji. W obozie dla tzw. Dipisów w dzielnicy Zeilsheim we Frankfurcie znalazł się pochodzący z Będzina późniejszy historyk i publicysta Arno Lustiger. Rodzina nie dostała w komplecie promesy na wjazd do USA. Stąd decyzja o pozostaniu Lustigerów w Niemczech i odbudowywaniu tu życia żydowskiego. Podobnie zdecydował Józef Fraenklin z małżonką – założyciele powojennej gminy żydowskiej w Darmstadt. Josef stał się w 1950 r. pierwszym po wojnie żydowskim absolwentem Uniwersytetu Technicznego w Darmstadt.
Potomkowie
Wystawa wskazuje na zróżnicowaną proweniencję Polaków w regionie. Wielu z nich jeszcze w drugim pokoleniu wyniosło z domu w Niemczech znajomość języka polskiego albo sentyment do kraju przodków. Jan Wolczyk podczas wojny przez cztery lata był robotnikiem przymusowym w gospodarstwie Juliusa Allesa w Heddesheim. W 1979 r. rodzina Allesów go odszukała. Odwiedzali się, a w 1981 r. Jan Wolczyk pozostał w Niemczech. Żona z siedmioletnim synem Marcinem dojechała w 1984 r. Dziś Marcin buduje swą karierę w partii SPD.
Twórcy wystawy nie przedstawiają jednak drogi emigrantów z Polski w różowych kolorach. Widzimy też dwóch bezdomnych, których los zawiódł do niemieckiego przytułku.
Transfer kultury polskiej
Polacy w regionie Renu-Menu to druga po Turkach grupa imigrantów. W samym Frankfurcie mieszka 30 tys. Polaków. Podczas wojny przebywał tam, podając się za Francuza Leopold Tyrmand. Pracował jako kelner w jednym z hoteli. W swe doświadczenia wyposażył protagonistę powieści „Filip". Tyrmand obok twórcy DPI - tłumacza Karla Dedeciusa i Janusza Leona Wiśniewskiego - autora nieznanej w Niemczech powieści „Samotność w Sieci" - to filary działu poświęconego literaturze. We Frankfurcie mieszkał też „papież niemieckiej krytyki literackiej", Marcel Reich-Ranicki.
Muzycznie Frankfurt mocno wpisał się w historię europejskiego jazzu. Stan wojenny zastał tu perkusistę i kompozytora Janusza Marię Stefańskiego. Po kilku latach korzenie zapuścił tu kontrabasista Vitold Rek. Dali się też w regionie zauważyć polscy filmowcy: Andrzej J. Koszyk, Andrzej Falber czy Andrzej Klamt.
Dziś Polacy to zarówno robotnicy sezonowi i opiekunki osób starszych, jak i właściciele firm, pracownicy Europejskiego Banku Centralnego, lekarze i naukowcy (jak Dariusz Miśkowiec z Instytutu Badań Ciężkich Jonów w Darmstadt). Pierwszą kobietą, która zdobyła dyplom chemika na Uniwersytecie Politechnicznym w Darmstadt była w 1914 r. Irena Kiełbasińska.
Wystawa przypomina o osiedleniu się w Offenbachu w 1787 r. polsko-żydowskiej sekty frankistów, skupionej wokół Jakuba Franka. Niecałych 50 lat później gazety donosiły o powstających komitetach poparcia dla podziwianych tu oficerów polskich, przemieszczających się przez region z falą Wielkiej Emigracji. Dziś emigranci z Polski trafiają tu głównie ze względów materialnych albo edukacyjnych.
Wystawa „Lebenspfade. Ścieżki życia" potrwa do 5 maja 2019 r.
Haus der Geschichte w Darmstadt