Młodzi ludzie wierzą w Europę
21 sierpnia 2012Małe spokojne miasteczko Kretzschau ma niewiele do zaoferowania, mianowicie: rozpadający się dworzec, dwa duże beżowe bloki mieszkalne, turecki barek, kilka domków letniskowych nad jeziorem i schronisko młodzieżowe na skraju lasu składające się z dwóch drewnianych, szeregowych baraków. Mimo, że pokoje zostały odremontowane nie da się ukryć ich enerdowskiej przeszłości. Brakuje dostępu do internetu, nie ma telewizji, komórki nie łapią zasięgu, krótko mówiąc brakuje rozrywek. Panują tam za to znakomite warunki do pracy i rozmyślania.
Organizacja wymiany studenckiej "Auslandsgesellschaft" wybrała to zupełnie spokojne miasteczko na tegoroczny obóz europejski tzw. "Eurocamp". Przez 3 tygodnie prawie 70 młodych ludzi z 30 krajów europejskich wymienia się swoimi wyobrażeniami na temat przyszłości starego kontynentu. Młodzież kręci filmy, pisze deklaracje, dyskutuje i wygłasza referaty. Inni pracują w pobliskim Zatz nad upiększaniem tamtejszej szkoły i parku. Codzienna pięciogodzinna praca zespołowa należy do obowiązków uczestników obozu, który jest za to bezpłatny.
Kryzys minie
- Być Europejczykiem oznacza to, że można polegać na innych ludziach, jak w rodzinie. Jest to stereotyp, ale prawdziwy - mówi 20-letnia Finka Elisa Ristoja na temat atmosfery panującej na obozie. - Muszę zaakceptować inne kultury i poglądy, gdyż każdy myśli inaczej. Wprawdzie nie jest łatwo, ale chcę, by wszystkie kraje wzięły udział w tym projekcie dodaje. Kryzys finansowy i gospodarczy nie zachwiał wiary studenki w Europę. Wszyscy uczestnicy obozu, zarówno Hiszpanie, Holendrzy jak i Grecy czy Rosjanie są przekonani, że kryzys to tylko czasowe zakłócenie.
- Za dziesięć lat Unia Europejska będzie stabilna, nie rozsypie się z powodu kryzysu - twierdzi Guzel Navikova, rosyjska studentka germanistyki. - Przeprowadzi się pewne refomy, ale zachowamy wszystko to, co dobre, co wprowadziła Unia - mówi rezolutnie Austriaczka Kristine Baumgartner. W Kretzschau nikt nie wyobraża sobie Europy bez integracji, otwartych granic i kulturalnej wymiany. Studenci znają przecież tylko i wyłącznie zjednoczoną Europę.
"Biedni" Grecy
Maria Nika pochodzi z epicentrum kryzysu, z Aten. Przed przyjazdem na obóz obawiała się, że pozostali uczestnicy będą obmawiać "biednych" Greków. - Kryzys nie ogrywa tu żadnej roli. Spotykam całkiem normalnych ludzi, którzy opowiadają o swoich krajach. Chcemy się po prostu dobrze bawić, więc kryzys pomijamy - mówi Greczynka.
Więcej niż o kryzysie dyskutuje się tu o rozszerzeniu UE, mianowicie o przyjęciu nowych krajów członkowskich z Bałkanów i z Europy wschodniej. Większość studentów opowiada się za, ale istnieją pewne wymogi - twierdzi serbski student Nemanja Dojokovic. Kraje bałkańskie nie są jeszcze wystarczająco stabilne, by przystąpić do wspólnoty eropejskiej. - Dziś trudno jest mówić o stabilnych Bałkanach, gdyż wcześniej byliśmy Jugosławią. Teraz wszystko jest podzielone, istnieje wiele problemów z tożsamością i z Kosowem. Najpierw te problemy trzeba rozwiązać, a potem można myśleć o przystąpieiu do UE - mówi Serb.
Taniec, bajki i pionierzy
Młodzi ludzie chętnie się też bawią - górnolotnie możnaby to nazwać interkulturowy dialogiem. W programie "kulturowej nocy" znalazły się zabawne występy obrazujące specyfikę ich krajów. Austriacy i Węgrzy oferują naukę czardasza, Hiszpanie i Portugalczycy organizują quizy, a Białorusini, Rosjanie i Mołdawianie przedstawiają bajkę o rzepce. Kultura tworzy się tu sama, nie potrzeba internetu czy telewizji.
Największe sukcesy odnoszą narodwy byłej Jugosławii: Słoweńcy, Bośniacy, Serbowie i Macedończycy parodiują komunistycznych pionierów upadłej Jugosławii i śpiewają piosenki, których nauczyli ich rodzice.
Być aktywnym
Studenci z 30 krajów twierdzą, że oferta wymiany młodzieżowej powinna być jeszcze szersza. Kultura, edukacja i wymiana bez granic to tematy, które interesują każdego. Energia atomowa lub prawa autorskie w internecie są dla nich o wiele ciekawsze niż eurokryzys i zadłużenie budżetów ich państw.
Wolfgang Meyer organizuje od 20 lat te obozy europejskie, by umożliwić młodym ludziom wymianę i bezpośrednie spotkania. - Chcemy zachęcić młodzież do aktywności, pokazać, że chodzi o ich Europę, którą sami tworzą. Nie chcemy by oczekiwali, że politycy lub my, starsze pokolenie coś dla nich zrobimy. Ważne jest też dla mnie, by potraktowali ten obóz jako giełdę kontaktów, które będą mogli wykorzystać w przyszłości - mówi pedagog.
Więcej Europy
Ponad pięciuset uczestników obozów z poprzednich lat nadal kontaktuje się ze sobą przez internet. Wolfgang Mayer chciałby, by pewnego dnia powstała prawdziwa sieć. - Wielu byłych uczestników już pracuje i mają na codzień do czynienia z Europą - dodaje. Nawiązanie nowych znajomości było dla 22-letniego Hiszpana Victora Manuela Uquiza Uriba głównym powodem do wzięcia udziału w obozie. - Tu jest fantastycznie, tak spokojnie. - mówi Victor, nauczyciel języków obcych. Z powodu kryzysu panującego w jego ojczyźnie niedługo rozpocznie pracę we Francji. - Kryzys przeminie, jestem optymistą - mówi Victor - Potrzebujemy jeszcze więcj Europy, nie mniej.- Jego słowa brzmią bardziej przekonywująco, niż wypowiedzi polityków.
Młodzież przekazała wyniki swych dyskusji rządowi Saksonii-Anhalt, który jest organizatorem projektu. Burkhart Fieber z Kancelarii Saksonii-Anhalt wysłuchał propozycji studentów i doskonale rozumie ich potrzeby i postulaty. - Z tego obozu może powstać coś na prawdę dobrego - podkreśla.
Bernd Riegert/ Patrycja Osęka
red.odp.: Małgorzata Matzke